EGZAMIN
– To jest po prostu kretyn – tłumaczyła Aleksowi Asia, starając się go pocieszyć.
Nie było to łatwe. Nawet nie dlatego, że trójka z egzaminu z praktycznej nauki języka angielskiego oznaczała dla Aleksa, który lubił być zawsze pierwszy i najlepszy, kompletną porażkę. Bardziej dlatego, że nie znała Prusaka. Wykładowcy, który potraktował go niesprawiedliwie, choć Aleks zrobił wszystko, by dostać lepszy stopień. I to, że była to niesprawiedliwość, widzieli wszyscy z roku. Asia znała to jednak tylko z opowieści Aleksa.
* * *
O ile wszyscy wykładowcy wydali się Aleksowi przesympatyczni, o tyle magister Prusak budził niechęć właściwie od pierwszego dnia. I tę niechęć odczuwał nie tylko Aleks. Magister Edward Prusak do studentów odnosił się z wyższością i pogardą, których nie umiał ukryć. Mówił z egzaltacją, która większość przyszłych anglistów po prostu irytowała. Na dodatek co rusz podkreślał, że ukończył uczelnię na Zachodzie, dając do zrozumienia, że to czyni go lepszym od nich wszystkich, a także od innych wykładowców. Nawet tych, którzy mieli poważne tytuły naukowe.
Aleks sprawdził w internecie wykształcenie Prusaka. Rzeczywiście, magister Prusak był absolwentem Columbia University w Nowym Jorku. Czemu nie napisał doktoratu? Tego nie wiedział nikt.
Edward Prusak, mężczyzna około sześćdziesiątki, wyglądał tak, że przeważnie budził wśród studentów politowanie. Po pierwsze, na głowie miał pożyczkę, czyli włosy zaczesane z jednej strony na drugą, by przykryć łysinę. Aleks pierwszy raz w życiu na własne oczy widział taką fryzurę. Wiedział, że coś takiego mężczyźni kiedyś nosili. Widział nawet ten koszmar na kilku starych filmach w telewizji, ale na żywo zobaczył pierwszy raz i dosłownie odebrało mu mowę.
– Jak można w dwudziestym pierwszym wieku nosić takie coś na głowie? – pytał potem Asię, której musiał tłumaczyć, czym jest fryzura na pożyczkę. – Pożyczasz włosy z jednej strony i zaczesujesz na drugą.
Ale pożyczka nie była jedynym obciachem charakteryzującym wygląd Prusaka. Otóż po drugie, ubranie pana magistra zawsze wyglądało tak, jakby jego właściciel w nim spał, i to nie w łóżku z pościelą ani nawet na łóżku bez pościeli, ale na trawie lub w najlepszym razie parkowej ławce. Do nogawek jego spodni często były przyczepione liście, drobne gałązki czy igły z drzew. Karolina, drobna blondynka z Łowicza, która została wybrana starościną roku, twierdziła, że magister Prusak albo chodzi w poprzek przez trawnik, albo w ogóle nie patrzy pod nogi. Zbyt wiele razy przyszedł na zajęcia w butach tak brudnych, że na uczelnianych parkietach i posadzkach zostawiał ślady błota, a czasem nawet psich odchodów.
Uczniowie grupy Aleksa podpadli Prusakowi w styczniu. To wtedy Kacper – jeden z niewielu, z którym Aleks po kilku tygodniach dość mocno się zakolegował − zwrócił uwagę na spodnie Prusaka. Jasnobeżowe, garniturowe i niemiłosiernie wymięte miały na siedzeniu plamę. Niewielką, ale jednak plamę. Kacper na korytarzu przed zajęciami powiedział do Aleksa i kilku innych osób:
– Prusak popuszcza.
– Co popuszcza? – spytała Karolina, ale zaraz pożałowała pytania, bo odpowiedź Kacpra niemal zwaliła ją z nóg.
– No… w majtki popuszcza.
– Leje? – zdziwił się Aleks.
– Gorzej – odparł Kacper i teatralnie zatkał nos.
W słowa Kacpra nikt nie chciał wierzyć, choć chłopak zapewniał, że widział Prusaka w bufecie, bo stał za nim w kolejce po obiad, no i właśnie wtedy dokładnie się przyjrzał tylnej części Prusakowej garderoby.
– Zwróciłem uwagę na spodnie i odpadłem – wyznał Kacper i dodał: – Jak mi nie wierzycie, to sprawdźcie sami, jak przyjdzie do sali.
– Nie wierzę – powiedział Aleks.
– Zakład?
– O co? – spytał Aleks.
– O książkę – wyjaśnił Kacper.
– Jaką książkę? – zdumiał się Aleks. Po Kacprze prędzej spodziewałby się zakładu o piwo, a tu… książka. Tymczasem kumpel wyjaśnił:
– Jak wygram, to ty mi kupisz książkę, jaką zechcę, a jak ty wygrasz, to ja tobie.
Jeszcze wtedy Aleks nie wiedział, że Kacper pochodzi z biednej, wiejskiej rodziny, i fakt, że wybrał się na studia, został przez jego najbliższych odebrany jako wychowawcza klęska. Książki były mu potrzebne, ale na rodziców liczyć nie mógł. Pomysł, by wygrać je w ramach zakładu, wpadł mu do głowy zupełnie przypadkiem. Wygranej był zresztą pewien, choć Aleks, rzecz jasna, o tym również nie miał bladego pojęcia.
Gdy po kilkunastu minutach na horyzoncie uczelnianego korytarza pojawił się Prusak, wszyscy studenci pierwszego roku z grupy Aleksa niemal rzucili się, by oglądać tylną część spodni wykładowcy.
Aleksowi wystarczył jeden rzut oka, by wiedzieć, że przegrał. Tuż koło szwu czaiła się ciemna smuga.
– Masakra – szepnął do Kacpra. – On po prostu się zes… – zaczął i urwał, bo Prusak odwrócił się w ich kierunku i spojrzał z pogardą zmieszaną z nienawiścią.
„Czyżby usłyszał?” – przemknęło Aleksowi przez głowę.
Na tych zajęciach miało być kolokwium. Aleks nie bał się. Znał już kartkówki Prusaka. Kilka pytań, do których trzeba było dobrać prawidłową odpowiedź. Nagle… w czasie sprawdzianu Prusak odebrał telefon. Ktoś pilnie wzywał go do domu w jakiejś niecierpiącej zwłoki sprawie. Aleks zrozumiał, że w mieszkaniu Prusaka jest jakaś awaria. Prusak, na oczach całej grupy, rozpoczął wydzwanianie do koleżanek i kolegów z wydziału z prośbą, by przyszli go zastąpić na sprawdzianie i popilnowali studentów, by ci nie ściągali. Prusak miał obsesję na punkcie ściągania. Na co drugich zajęciach opowiadał, że w Stanach Zjednoczonych nikt nie ściąga, że takie nieuczciwe praktyki ludzie mają tam w pogardzie.
Teraz Aleks kątem oka obserwował, jak wykładowca miota się wokół biurka, wykonując kolejne telefony. Niby mówił szeptem, ale wszyscy obecni w sali wiedzieli jedno: facet ma kłopot ze znalezieniem zastępstwa, a to był dla nich sygnał, że nikt go nie lubi. Wreszcie powiedział do słuchawki „dziękuję”, ale po chwili ku zdumieniu wszystkich w progu sali nie pojawił się żaden wykładowca, tylko pan Sławek z sekretariatu. Prusak podziękował mu, polecił zebrać prace i zostawić w sekretariacie, po czym ruszył w kierunku drzwi. Aleks myślał, że już wyszedł, gdy rzucił do Kacpra teatralnym szeptem:
– Może sobie te zafajdane spodnie wreszcie upierze.
– Wreszcie! Co? Też zauważyłeś, że to musi być plama nie z dziś? – odparł Kacper, a wtedy zza pleców ich obu dał się słyszeć głos Prusaka.
– Panowie niech się lepiej skupią na pracy – wysyczał wściekle pan magister i wyszedł z sali.
* * *
Z tego ostatniego w semestrze kolokwium wszyscy dostali dobre stopnie. Ale egzamin nie polegał już na zaznaczeniu właściwej odpowiedzi. Gdy Prusak podał wyniki, Aleks ze zdumieniem zobaczył, że dostał trójkę. Niedobrze. Trója krzyżowała plany i marzenia o stypendium naukowym, które bardzo by mu się przydało.
Wykładowca wywiesił kartkę z punktacją na tablicy przy sekretariacie i wszedł do środka. Wtedy wyniki z egzaminu mogli przeczytać wszyscy. Szybko okazało się, że zaprzyjaźniona z Karoliną Michalina, która miała taką samą liczbę punktów co Aleks, dostała czwórkę. Z kolei Kacper miał tyle samo punktów co Karolina, której Prusak postawił tróję, a on miał postawione trzy z dwoma minusami.
– Jest w ogóle taki stopień? – spytał głośno, pokazując palcem ocenę przy swoim nazwisku.
– Idźcie do niego i pokażcie mu, że się pomylił – powiedziała Michalina, jeżdżąc palcem po kartce z wynikami.
– A jeśli tobie obniży? – spytał Aleks.
– Raczej nie – stwierdziła Michalina i pokazała, że punkt więcej dawał już czwórkę z plusem, dwa więcej piątkę z minusem. − Moim zdaniem to po prostu pomyłka.
W tym momencie w drzwiach sekretariatu pojawił się Prusak. Posłał swoim studentom mordercze spojrzenie i poszedł.
Wieczorem wszyscy spotkali się na piwie w Bierhalle na Piotrkowskiej. Aleks położył przed Kacprem na stole wydane w jednym tomie obie części Alicji w Krainie Czarów w oryginale, bo to właśnie taką książkę zażyczył sobie Kacper. Zdobycie jej nastręczyło Aleksowi sporo trudności, ale koniec końców udało mu się kupić egzemplarz, i to na dodatek nowy.
– Wkurzyło mnie to z tróją – powiedział.
– Ja bym na twoim miejscu poszła do niego i pokazała, że się pomylił. Słyszysz, Aleks? – Michalina szturchnęła go łokciem. – Idź do niego jutro.
– Raczej w poniedziałek – poprawił Aleks i popadł w zadumę.
– Czemu w poniedziałek?
– Muszę przemyśleć sprawę. Naradzę się z Aśką.
– Przecież ona nie zna Prusaka.
– Nic nie traci – zauważył Kacper i dodał: – Lepiej nie idź.
– A co? Nie chcesz zostać sam z tróją?
– Na szynach! – wykrzyknęła Karolina i zachichotała.
Ale Kacprowi nie było do śmiechu. Siedział przy stole poważny jak nigdy, gładząc przy tym okładkę książki, którą wygrał od Aleksa.
– Jedyny jasny punkt dzisiaj – powiedział w zamyśleniu.
* * *
– To kretyn jest – powiedziała Asia. – Jak można się tak pomylić i jednej osobie dać tróję, a drugiej czwórkę, kiedy obie mają tyle samo punktów. No kretyn.
– Kretyn nie kretyn, ale przez tę tróję tracę szanse na stypendium naukowe.
– No to pójdź do niego wyjaśnić sprawę.
– Myślisz?
– No pewnie! – Aśka, przysunąwszy się do chłopaka, dodała: – A teraz przestań już myśleć o panu Prusaku. Jestem tu. Nie zauważyłeś?
Aśka wtuliła się pod pachę Aleksa. Tak objęci spędzili wieczór, oglądając jakiś brytyjski serial bez napisów i bez lektora. Pomysł Aleksa, by sprawdzić swoją znajomość angielskiego. Było ciężko. Ach, te akcenty!
* * *
Gdy w poniedziałek Aleks chciał zapukać do pokoju, w którym urzędował zazwyczaj magister Prusak, drzwi nagle otworzyły się i ze środka wyszedł Kacper.
– Co ty tam robiłeś? – spytał zdumiony Aleks.
– Chciałem go spytać, kiedy będzie drugi termin egzaminu.
– Przecież już go zdałeś.
– Nie zdałem.
– No przecież dostałeś trzy, wprawdzie na szynach, ale trzy – przypomniał Aleks.
– Daj spokój. – Kacper pociągnął Aleksa za rękaw. – Chodź stąd.
– Ale ja chcę wyjaśnić sprawę swojego stopnia…
W tym momencie drzwi pokoju Prusaka otworzyły się i magister z pożyczką na głowie stanął w nich, a na twarzy jego malował się triumfalny uśmiech.
– Pan do mnie? – spytał Aleksa.
Odezwał się takim tonem, że Aleks zaprzeczył. Bąknął, że przyszedł po kolegę i wraz z Kacprem oddalili się spod drzwi gabinetu Prusaka.
– Nie chciałem tego wczoraj mówić – tłumaczył się Kacper, gdy stanęli przy automacie z napojami. – Ja po zajęciach, a przed naszym spotkaniem na piwie, zobaczyłem go na przystanku. Podszedłem i powiedziałem, że mam prośbę, by zajrzał w moją pracę jeszcze raz, bo mam tyle samo punktów co koleżanka, a stopień niższy.
– I co?
– I ta menda uśmiechnęła się i wróciła na uczelnię, a po dwóch godzinach dostałem maila, że bardzo mi dziękuje za uwagę, bo dzięki temu przeczytał moją pracę uważnie jeszcze raz i znalazł jeszcze trzy błędy, co powoduje, że jednak tego egzaminu nie zdałem.
– Żartujesz!
Aleksa dosłownie zamurowało. Stał przez chwilę przy automacie i nie odbierał kawy, choć maszyna dawno wydała stosowny dźwięk.
– Bierze pan czy nie? – spytał go jakiś głos obok.
Aleks podniósł wzrok. Obok stał pan Sławek z sekretariatu. Mężczyzna najwyraźniej słyszał rozmowę chłopaków, bo wrzucając monety do automatu, powiedział:
– Prusakiem się nie przejmujcie. Jest tak paskudny jak jego nazwisko. I na dodatek musimy go tu trzymać mimo braku doktoratu, bo jest już w tym wieku, że jest objęty ochroną przedemerytalną. A pan, panie Kacprze, niech się po prostu lepiej przygotuje i zda. Potem nie będzie pan już miał z nim do czynienia. To jedyny taki facet tutaj. I jedyny taki egzamin, który można zdać, a pięć minut później dowiedzieć się, że się go jednak nie zdało. Szukanie błędów, gdy ktoś podważy ocenę, to jego stały numer. Co roku minimum jedna osoba pada ofiarą tego jego prześmiesznego żartu, jak sam nazywa wystawianie różnych stopni mimo tej samej liczby punktów.
To powiedziawszy, pan Sławek wziął z automatu swoją kawę i powolnym krokiem oddalił się w stronę sekretariatu, zostawiając Aleksa i Kacpra w zupełnym osłupieniu.