×

我们使用cookies帮助改善LingQ。通过浏览本网站,表示你同意我们的 cookie 政策.


image

Emigracja - Malcolm XD, Roman i śmietnik historii (1)

Roman i śmietnik historii (1)

NO I PATRZ. TUTAJ MASZ WYLOT GORĄCEGO POWIETRZA Z WENTYLACJI, TO NIE MA CHUJA, ŻEBY CI W NOCY BYŁO ZIMNO. JA TO SIĘ NAWET CZASAMI BUDZIŁEM SPOCONY I SIĘ MUSIAŁEM ROZBIERAĆ DO SAMYCH GACI. MATERIAŁ TO JEST PLASTIK HDPE, POLIETYLEN, NIE IDZIE GO PĘKNĄĆ, 100% WODOODPORNY. KOŁDRE NA RAZIE MAMY JEDNĄ, ALE MI TO I TAK W NOCY GORĄCO, TO CI MOGĘ ODDAĆ, A POTEM JAK JUŻ SIĘ URZĄDZIMY, TO SIĘ KUPI DRUGĄ. METRAŻ MASZ 240 LITRÓW. NO I PRZEDE WSZYSTKIM ŚWIETNA LOKALIZACJA – POCIĄG, METRO, ZAJEZDNIA AUTOBUSOWA, ŚCISŁE CENTRUM. WIESZ, ILE TO BY NORMALNIE KOSZTOWAŁO MIESIĘCZNIE?

NIC BY NIE KOSZTOWAŁO, BO TO JEST JEBANY ŚMIETNIK!

NO ALE ZAKŁADAJĄC TAK HIPOTETYCZNIE.

NIE BĘDĘ NAWET HIPOTETYCZNIE MIESZKAŁ W ŚMIETNIKU!

ALE DLACZEGO TY SIĘ TAK DENERWUJESZ? PRZECIEŻ NIE MÓWIĘ, ŻE MAMY TU MIESZKAĆ, TYLKO ŻE DOBRZE JEST ROZWAŻYĆ KAŻDY WARIANT...

WARIANT JEST JEDEN – JEDZIEMY DO KRYSTIANA.

Krystian to mój kuzyn, w sensie syn siostry ciotecznej mojej matki. Jest ode mnie z 5 lat starszy i posiadamy bardzo odmienne charaktery. Dla przykładu to jak matka z ciotką sobie urządzały pogaduszki przez telefon, to matka narzekała, że ja to prawie ciągle w domu siedzę, ani żadnej dziewczyny nie przyprowadzę, ani nic. Ciotka natomiast narzekała, że Krystian do domu po weekendzie z dyskoteki to wraca we wtorek, jak mu się pieniądze skończą, a jeszcze mu mało, to jeszcze chwilówki bierze. Że jakiejś dziecko zrobił, ale mówił, że nie jego, ale ona do nich przychodziła pod dom żądając uznania ojcostwa. Z tym ojcostwem to w końcu stanęło na NO MOŻE, co oznaczało, że Krystian będzie na dziecko płacił, ale tylko trochę. Cała sprawa przysporzyła jednak wszystkim sporo stresu, z którym akurat Krystian poradził sobie najgorzej, bo w ramach odreagowania spuszczając wpierdol jakiemuś typowi na zabawie, co się skończyło zawiasami i grzywną. Zaraz potem jakaś zupełnie inna panna w ciąży zaczęła przychodzić do ciotki pod dom i stało się jasne, że pracując w Polsce za polskie złotówki, Krystian nie podoła piętrzącym się przed nim zobowiązaniom finansowym, więc pojechał pracować do UK za funty szterlingi.

Jak pierwszy raz z Anglii przyjechał na Boże Narodzenie, które akurat spędzaliśmy u ciotki, to go wujek posadził na swoim honorowym miejscu u szczytu stołu, taki był z niego dumny. Krystian przywiózł ojcu w prezencie pod choinkę litr prawdziwej szkockiej whisky Johnny Walker z Orlenu, a pozostałym dziesiątki opowieści, jak wspaniale mu się żyje na Wyspach. Mój ojciec wtedy podłapał temat i zaczął zagadywać Krystiana, czyby mnie nie wziął pod skrzydło i nie zabrał ze sobą do UK, żebym się nauczył życia. Ja w duchu myślałem, czego niby miałbym się uczyć od Krystianka, jebanego sebixa, chyba teorii gier na jednorękich bandytach pod tytułem JAK POŁYKA (MONETY), TO KIEDYŚ W KOŃCU MUSI WYPLUĆ, która również przyczyniła się do jego problemów finansowych. Po tej wigilii jak wracaliśmy z rodzicami do domu samochodem, to matka ojcu mówiła, żeby nie gadał głupot o tej Anglii, bo ja przecież jestem inny od Krystiana, bardziej wrażliwy, i na obczyźnie 3 dni bym nie przeżył. No to teraz fast forward kilka lat to przodu i licząc od momentu przekroczenia autokarem granicy polsko-niemieckiej, to dzisiaj w nocy świętować będę mógł przeżycie już 3 dni poza ojczyzną. Dodało mi to samozaparcia, bo matka wjechała mi wtedy ostro na ambicję, więc zawziąłem się, że przynajmniej te kilka godzin do północy muszę jeszcze wytrzymać.

Poszliśmy do sklepu, kupiłem angielską kartę SIM i dzwonię do Krystianka, że HEHE NO SIEMASZ BRAJDAK, PAMIĘTASZ, JAK NAJEBANY MÓWIŁEŚ DWA LATA TEMU NA WIGILII, ŻE JAK BYM KIEDYŚ BYŁ W LONDYNIE, TO MOGĘ DO CIEBIE WALIĆ JAK W DYM? Nie pamiętał, to mu przypomniałem. Zaczyna coś tam kręcić, że on akurat z pracą miał ostatnio ciężko, z kolegami mieszka, w domu mało miejsca, no raczej nie da rady. Zaszantażowałem go, że wrócę do Polski i opowiem mojej matce, a ona opowie jego matce, jak to mnie zostawił na pastwę losu, a jego matka mu wtedy nie da żyć. Nie miał wyjścia i mówi, że dobra dobra, ale tylko kilka pierwszych nocy na początek. Dał adres, my poszliśmy do kawiarenki internetowej na dworcu sprawdzić, jak tam dotrzeć, i pojechaliśmy. Lokalizacja nieco odmienna, niż wynikało z opowieści, bo na wigilii się zaklinał, że ma FLAT, w sensie mieszkanie, z widokiem na Hyde Park i raz nawet jak szluga palił w oknie, to widział królową brytyjską, jak tam karmiła kaczki. Może faktycznie ją widział przez okno, ale jak przyjechała na jakieś spotkanie z trudną młodzieżą, bo okazało się, że Krystianek mieszkał na Croydon, czyli dosyć patologicznej dzielnicy, będącyej od centrum godzina pociągiem, a potem jeszcze pół godziny z buta. Jak już szliśmy ze stacji do jego domu, to rzeczywiście przechodziliśmy przez park i nawet był w nim jeden człowiek, ale nie była to królowa Elżbieta, bo po pierwsze był czarnoskórym mężczyzną, a po drugie pytał, czy nie mamy poczęstować szlugiem – a królową angielską to akurat stać, żeby sobie kupić nawet całą racę.

Jesteśmy w końcu na tej ulicy, na której mieliśmy być. Stajemy na jej początku i widzimy, że wszystkie domy są identyczne. Po prostu jakby ktoś je robił w fabryce z foremki. Jednopiętrowe, z cegły, a na parterze mają takie duże okno, które wystaje trochę poza bryłę domu. Na tej ulicy było ich ze 100, a później przekonałem się, że w UK są ich miliony milionów. Numer był podany może na co dziesiątym, więc próbowaliśmy od nich odliczać, który adres może być właściwy, ale zaraz obok znajdował się inny dom, na którym numer był inny, niż być powinien według naszych wyliczeń, co je empirycznie obalało.

Nagle jest. Tak jak biblijny Noe tułał się po morzach i oceanach, a potem zobaczył tęczę, symbol przymierza pomiędzy Bogiem a ludźmi, tak nam ukazał się wywieszony w oknie jednego z domów szalik Korony Kielce – symbol przymierza pomiędzy ludźmi a scyzorykami. Krystianek, podobnie jak my, pochodził z województwa świętokrzyskiego, gdzie mieszczą się Kielce wraz ze swoją Koroną, więc byłem już pewien, że w końcu trafiliśmy. Pukam w drzwi, otwiera kuzyn, mówię SIEMASZ KUZYN, a on mówi O KURWA CHŁOPAKI i aż go cofnęło, bo ja przez ponad 2 dni w trasie się nie myłem, a Stomil w tym czasie mieszkał być może i w prestiżowej lokalizacji, ale jednak na śmietniku. Krystianek prowadzi nas do naszego tymczasowego pokoju, który okazał się pokojem dziecięcym: pomalowany na błękitno, wszędzie zabawki, kojec dla dziecka i tym podobne. Popatrzyłem porozumiewawczo na Krystianka, że znam teraz jego sekret, że na emigracji też sobie zrobił dziecko, tylko jak na święta przyjeżdża, to się nie pucuje starym, bo ciotka by już na pewno na zawał padła. Ten wyczuł, o czym myślę, i zaczyna się gęsto, acz przekonująco tłumaczyć, że tutaj tak naprawdę żadnego dziecka nie ma, tylko jest taki układ, że oni to po taniości wynajmują na czarno od pary Anglików, co dziecko mają, nie pracują i nie mieszkają w UK, tylko w Hiszpanii. Bo w Hiszpanii jest ciepło i tanio, a wtedy się zrobiło jeszcze taniej, bo tam był kryzys nawet większy niż w UK. Dlatego w opór Brytyjczyków, głównie emerytów, ale też sporo takich bieda-rentierów jak ci nasi wynajmujący, sobie tam powyjeżdżało. Natomiast przed opieką społeczną udają, że w UK ciągle są, bo by im zabrali benefity, w sensie zasiłki. Zostaliśmy pouczeni, że swoje rzeczy osobiste mamy trzymać pochowane w szafach, a jak przyjdzie baba z opieki, to trzeba mówić, że my tu jesteśmy tylko w gościach, a rodzina z dzieckiem właśnie poszła do lekarza i nie wiadomo, kiedy wróci, a my im tylko po koleżeńsku pilnujemy dobytku, żeby w tym czasie nikt nie ukradł – co byłoby możliwe, bo w UK są takie kolejki do lekarzy jak u nas i na zabieg się nieraz czeka w kolejce po kilka miesięcy.

Nasze rzeczy pochowaliśmy do szafek, pierwszy pod prysznic poszedł Stomil, bo jednak miał większą potrzebę ode mnie. W tym czasie Krystian oprowadza mnie po domu i pokazuje, że tutaj salon z kuchnią, tutaj pokój jego i takiego tam koleżki Łukaszka, a tutaj pokój Romana i żeby tam nie wchodzić przypadkiem, bo Roman nie lubi, jak się wchodzi. Mówię dobra, spoko, i tak nam przysługę robisz, że nas tu nocujesz, nie będzie z nami żadnych problemów. Zagaduję, czy może by dało radę u nich podnająć ten pokój dziecięcy na dłużej, jak już znajdziemy pracę, a tak w ogóle to jak tam z pracą, u wujków na wigilii opowiadał, że jest SUPERVISOR na CONSTRUCTION, czyli majstrem na budowie, to może by tam nas do siebie wziął na przyuczenie, pracy się hehe nie boimy.

YYYY, EEEE, NO KUZYN, JAK BYŚ TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ PRZYJECHAŁ TO AKURAT SZUKALIŚMY CHŁOPAKÓW, ALE TERAZ WAKATÓW NIE MA, CO NIE. ALE JAK COŚ BĘDZIE, TO BĘDĘ DAWAŁ ZNAĆ. NIE DAM RODZINIE ZGINĄĆ.

Już nie drążyłem tematu, bo i tak mi już Krystianek pomógł więcej niż przez całe dotychczasowe życie. Stomil wyszedł z łazienki, ja wszedłem i muszę powiedzieć, że był to najprzyjemniejszy prysznic w moim życiu. Spłynęło ze mnie tyle brudu z dróg całego kontynentu, że zrozumiałem, jak czuli się żołnierze napoleońscy, którzy żeby się wykąpać, to musieli przejść całą Europę z buta do Rosji i z powrotem – o ile gdzieś po drodze nie zamarzli. Wychodzę z łazienki, a Krystianek od razu tam zagląda i mówi, żeby wodę z podłogi powycierać, bo Roman nie lubi, jak jest woda. Mówię spoko spoko, a myślę, co to kurwa jest za Roman, postrach południowego Londynu, że Krystianek się go tak dyga. Przecież u siebie na wiosce to kuzyn jest jeden z większych wariatów, co potwierdził zresztą majestatem urzędu wyrok w zawieszeniu za pobicie.

Roman i śmietnik historii (1) Roman and the dustbin of history (1)

NO I PATRZ. AND LOOK. TUTAJ MASZ WYLOT GORĄCEGO POWIETRZA Z WENTYLACJI, TO NIE MA CHUJA, ŻEBY CI W NOCY BYŁO ZIMNO. JA TO SIĘ NAWET CZASAMI BUDZIŁEM SPOCONY I SIĘ MUSIAŁEM ROZBIERAĆ DO SAMYCH GACI. MATERIAŁ TO JEST PLASTIK HDPE, POLIETYLEN, NIE IDZIE GO PĘKNĄĆ, 100% WODOODPORNY. KOŁDRE NA RAZIE MAMY JEDNĄ, ALE MI TO I TAK W NOCY GORĄCO, TO CI MOGĘ ODDAĆ, A POTEM JAK JUŻ SIĘ URZĄDZIMY, TO SIĘ KUPI DRUGĄ. METRAŻ MASZ 240 LITRÓW. NO I PRZEDE WSZYSTKIM ŚWIETNA LOKALIZACJA – POCIĄG, METRO, ZAJEZDNIA AUTOBUSOWA, ŚCISŁE CENTRUM. WIESZ, ILE TO BY NORMALNIE KOSZTOWAŁO MIESIĘCZNIE? DO YOU KNOW HOW MUCH IT WOULD NORMALLY COST PER MONTH?

NIC BY NIE KOSZTOWAŁO, BO TO JEST JEBANY ŚMIETNIK!

NO ALE ZAKŁADAJĄC TAK HIPOTETYCZNIE.

NIE BĘDĘ NAWET HIPOTETYCZNIE MIESZKAŁ W ŚMIETNIKU!

ALE DLACZEGO TY SIĘ TAK DENERWUJESZ? PRZECIEŻ NIE MÓWIĘ, ŻE MAMY TU MIESZKAĆ, TYLKO ŻE DOBRZE JEST ROZWAŻYĆ KAŻDY WARIANT...

WARIANT JEST JEDEN – JEDZIEMY DO KRYSTIANA.

Krystian to mój kuzyn, w sensie syn siostry ciotecznej mojej matki. Jest ode mnie z 5 lat starszy i posiadamy bardzo odmienne charaktery. He is 5 years older than me and we have very different personalities. Dla przykładu to jak matka z ciotką sobie urządzały pogaduszki przez telefon, to matka narzekała, że ja to prawie ciągle w domu siedzę, ani żadnej dziewczyny nie przyprowadzę, ani nic. Ciotka natomiast narzekała, że Krystian do domu po weekendzie z dyskoteki to wraca we wtorek, jak mu się pieniądze skończą, a jeszcze mu mało, to jeszcze chwilówki bierze. Że jakiejś dziecko zrobił, ale mówił, że nie jego, ale ona do nich przychodziła pod dom żądając uznania ojcostwa. Z tym ojcostwem to w końcu stanęło na NO MOŻE, co oznaczało, że Krystian będzie na dziecko płacił, ale tylko trochę. Cała sprawa przysporzyła jednak wszystkim sporo stresu, z którym akurat Krystian poradził sobie najgorzej, bo w ramach odreagowania spuszczając wpierdol jakiemuś typowi na zabawie, co się skończyło zawiasami i grzywną. Zaraz potem jakaś zupełnie inna panna w ciąży zaczęła przychodzić do ciotki pod dom i stało się jasne, że pracując w Polsce za polskie złotówki, Krystian nie podoła piętrzącym się przed nim zobowiązaniom finansowym, więc pojechał pracować do UK za funty szterlingi.

Jak pierwszy raz z Anglii przyjechał na Boże Narodzenie, które akurat spędzaliśmy u ciotki, to go wujek posadził na swoim honorowym miejscu u szczytu stołu, taki był z niego dumny. Krystian przywiózł ojcu w prezencie pod choinkę litr prawdziwej szkockiej whisky Johnny Walker z Orlenu, a pozostałym dziesiątki opowieści, jak wspaniale mu się żyje na Wyspach. Mój ojciec wtedy podłapał temat i zaczął zagadywać Krystiana, czyby mnie nie wziął pod skrzydło i nie zabrał ze sobą do UK, żebym się nauczył życia. Ja w duchu myślałem, czego niby miałbym się uczyć od Krystianka, jebanego sebixa, chyba teorii gier na jednorękich bandytach pod tytułem JAK POŁYKA (MONETY), TO KIEDYŚ W KOŃCU MUSI WYPLUĆ, która również przyczyniła się do jego problemów finansowych. Po tej wigilii jak wracaliśmy z rodzicami do domu samochodem, to matka ojcu mówiła, żeby nie gadał głupot o tej Anglii, bo ja przecież jestem inny od Krystiana, bardziej wrażliwy, i na obczyźnie 3 dni bym nie przeżył. No to teraz fast forward kilka lat to przodu i licząc od momentu przekroczenia autokarem granicy polsko-niemieckiej, to dzisiaj w nocy świętować będę mógł przeżycie już 3 dni poza ojczyzną. Dodało mi to samozaparcia, bo matka wjechała mi wtedy ostro na ambicję, więc zawziąłem się, że przynajmniej te kilka godzin do północy muszę jeszcze wytrzymać.

Poszliśmy do sklepu, kupiłem angielską kartę SIM i dzwonię do Krystianka, że HEHE NO SIEMASZ BRAJDAK, PAMIĘTASZ, JAK NAJEBANY MÓWIŁEŚ DWA LATA TEMU NA WIGILII, ŻE JAK BYM KIEDYŚ BYŁ W LONDYNIE, TO MOGĘ DO CIEBIE WALIĆ JAK W DYM? Nie pamiętał, to mu przypomniałem. Zaczyna coś tam kręcić, że on akurat z pracą miał ostatnio ciężko, z kolegami mieszka, w domu mało miejsca, no raczej nie da rady. Zaszantażowałem go, że wrócę do Polski i opowiem mojej matce, a ona opowie jego matce, jak to mnie zostawił na pastwę losu, a jego matka mu wtedy nie da żyć. Nie miał wyjścia i mówi, że dobra dobra, ale tylko kilka pierwszych nocy na początek. Dał adres, my poszliśmy do kawiarenki internetowej na dworcu sprawdzić, jak tam dotrzeć, i pojechaliśmy. Lokalizacja nieco odmienna, niż wynikało z opowieści, bo na wigilii się zaklinał, że ma FLAT, w sensie mieszkanie, z widokiem na Hyde Park i raz nawet jak szluga palił w oknie, to widział królową brytyjską, jak tam karmiła kaczki. Może faktycznie ją widział przez okno, ale jak przyjechała na jakieś spotkanie z trudną młodzieżą, bo okazało się, że Krystianek mieszkał na Croydon, czyli dosyć patologicznej dzielnicy, będącyej od centrum godzina pociągiem, a potem jeszcze pół godziny z buta. Jak już szliśmy ze stacji do jego domu, to rzeczywiście przechodziliśmy przez park i nawet był w nim jeden człowiek, ale nie była to królowa Elżbieta, bo po pierwsze był czarnoskórym mężczyzną, a po drugie pytał, czy nie mamy poczęstować szlugiem – a królową angielską to akurat stać, żeby sobie kupić nawet całą racę.

Jesteśmy w końcu na tej ulicy, na której mieliśmy być. Stajemy na jej początku i widzimy, że wszystkie domy są identyczne. Po prostu jakby ktoś je robił w fabryce z foremki. Jednopiętrowe, z cegły, a na parterze mają takie duże okno, które wystaje trochę poza bryłę domu. Na tej ulicy było ich ze 100, a później przekonałem się, że w UK są ich miliony milionów. Numer był podany może na co dziesiątym, więc próbowaliśmy od nich odliczać, który adres może być właściwy, ale zaraz obok znajdował się inny dom, na którym numer był inny, niż być powinien według naszych wyliczeń, co je empirycznie obalało.

Nagle jest. Tak jak biblijny Noe tułał się po morzach i oceanach, a potem zobaczył tęczę, symbol przymierza pomiędzy Bogiem a ludźmi, tak nam ukazał się wywieszony w oknie jednego z domów szalik Korony Kielce – symbol przymierza pomiędzy ludźmi a scyzorykami. Krystianek, podobnie jak my, pochodził z województwa świętokrzyskiego, gdzie mieszczą się Kielce wraz ze swoją Koroną, więc byłem już pewien, że w końcu trafiliśmy. Pukam w drzwi, otwiera kuzyn, mówię SIEMASZ KUZYN, a on mówi O KURWA CHŁOPAKI i aż go cofnęło, bo ja przez ponad 2 dni w trasie się nie myłem, a Stomil w tym czasie mieszkał być może i w prestiżowej lokalizacji, ale jednak na śmietniku. Krystianek prowadzi nas do naszego tymczasowego pokoju, który okazał się pokojem dziecięcym: pomalowany na błękitno, wszędzie zabawki, kojec dla dziecka i tym podobne. Popatrzyłem porozumiewawczo na Krystianka, że znam teraz jego sekret, że na emigracji też sobie zrobił dziecko, tylko jak na święta przyjeżdża, to się nie pucuje starym, bo ciotka by już na pewno na zawał padła. Ten wyczuł, o czym myślę, i zaczyna się gęsto, acz przekonująco tłumaczyć, że tutaj tak naprawdę żadnego dziecka nie ma, tylko jest taki układ, że oni to po taniości wynajmują na czarno od pary Anglików, co dziecko mają, nie pracują i nie mieszkają w UK, tylko w Hiszpanii. Bo w Hiszpanii jest ciepło i tanio, a wtedy się zrobiło jeszcze taniej, bo tam był kryzys nawet większy niż w UK. Dlatego w opór Brytyjczyków, głównie emerytów, ale też sporo takich bieda-rentierów jak ci nasi wynajmujący, sobie tam powyjeżdżało. Natomiast przed opieką społeczną udają, że w UK ciągle są, bo by im zabrali benefity, w sensie zasiłki. Zostaliśmy pouczeni, że swoje rzeczy osobiste mamy trzymać pochowane w szafach, a jak przyjdzie baba z opieki, to trzeba mówić, że my tu jesteśmy tylko w gościach, a rodzina z dzieckiem właśnie poszła do lekarza i nie wiadomo, kiedy wróci, a my im tylko po koleżeńsku pilnujemy dobytku, żeby w tym czasie nikt nie ukradł – co byłoby możliwe, bo w UK są takie kolejki do lekarzy jak u nas i na zabieg się nieraz czeka w kolejce po kilka miesięcy.

Nasze rzeczy pochowaliśmy do szafek, pierwszy pod prysznic poszedł Stomil, bo jednak miał większą potrzebę ode mnie. W tym czasie Krystian oprowadza mnie po domu i pokazuje, że tutaj salon z kuchnią, tutaj pokój jego i takiego tam koleżki Łukaszka, a tutaj pokój Romana i żeby tam nie wchodzić przypadkiem, bo Roman nie lubi, jak się wchodzi. Mówię dobra, spoko, i tak nam przysługę robisz, że nas tu nocujesz, nie będzie z nami żadnych problemów. Zagaduję, czy może by dało radę u nich podnająć ten pokój dziecięcy na dłużej, jak już znajdziemy pracę, a tak w ogóle to jak tam z pracą, u wujków na wigilii opowiadał, że jest SUPERVISOR na CONSTRUCTION, czyli majstrem na budowie, to może by tam nas do siebie wziął na przyuczenie, pracy się hehe nie boimy.

YYYY, EEEE, NO KUZYN, JAK BYŚ TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ PRZYJECHAŁ TO AKURAT SZUKALIŚMY CHŁOPAKÓW, ALE TERAZ WAKATÓW NIE MA, CO NIE. ALE JAK COŚ BĘDZIE, TO BĘDĘ DAWAŁ ZNAĆ. NIE DAM RODZINIE ZGINĄĆ.

Już nie drążyłem tematu, bo i tak mi już Krystianek pomógł więcej niż przez całe dotychczasowe życie. Stomil wyszedł z łazienki, ja wszedłem i muszę powiedzieć, że był to najprzyjemniejszy prysznic w moim życiu. Spłynęło ze mnie tyle brudu z dróg całego kontynentu, że zrozumiałem, jak czuli się żołnierze napoleońscy, którzy żeby się wykąpać, to musieli przejść całą Europę z buta do Rosji i z powrotem – o ile gdzieś po drodze nie zamarzli. Wychodzę z łazienki, a Krystianek od razu tam zagląda i mówi, żeby wodę z podłogi powycierać, bo Roman nie lubi, jak jest woda. I leave the bathroom, and Krystianek immediately looks in there and says to wipe the water off the floor, because Roman doesn't like water. Mówię spoko spoko, a myślę, co to kurwa jest za Roman, postrach południowego Londynu, że Krystianek się go tak dyga. I say cool cool, and I think what the fuck is Roman, the terror of south London, that Krystianek is curtsing him like that. Przecież u siebie na wiosce to kuzyn jest jeden z większych wariatów, co potwierdził zresztą majestatem urzędu wyrok w zawieszeniu za pobicie.