Jak w Polsce usiłuje się „leczyć” HOMOSEKSUALIZM? – 7 metrów pod ziemią
Wyrastałem w rodzinie bardzo religijnej.
Moja mama dowiedziała się o mojej orientacji seksualnej stosunkowo wcześnie.
I też pod
częściowo jej naporem podjąłem decyzję,
że będę się leczyć.
Dzieliliśmy się swoimi doświadczeniami
z ostatniego tygodnia -
jak nam idzie, czy zaglądamy
na męską pornografię czy nie.
Wierzyłem, że może stać się
cud i Bóg, jeżeli zechce,
to, widząc moje starania,
moją chęć,
może nie doceni, ale
po prostu uzna ją i
mnie uleczy.
Zmarnowałem dużo energii,
dużo czasu na to, żeby
próbować być kimś, kim
nie jestem
i nigdy nie będę.
Będąc 18-latkiem zdecydowałeś się na
leczenie z homoseksualizmu.
Skąd taki pomysł?
To wynika w dużej mierze z
wychowania i z tego, że
wyrastałem w rodzinie bardzo
religijnej. Moja
mama dowiedziała się o
mojej orientacji seksualnej stosunkowo
wcześnie.
I też pod częściowo jej
naporem podjąłem decyzję, że
będę się leczyć.
Jak ona to przyjęła, kiedy dowiedziała się, że jesteś gejem?
Był to dla niej
duży dramat. Pamiętam,
że przez kilka dni
płakała praktycznie przy każdej
próbie rozmowy.
W ogóle pierwsze trzy dni to
były takie milczące chwile
przy wspólnym śniadaniu.
Niewiele byliśmy w stanie
do siebie powiedzieć i raczej
to były takie zdawkowe słowa
przy różnych takich codziennych
sytuacjach.
I widziałem, że bardzo to przeżywa,
że jest to dla niej taki życiowy
dramat. Że dowiedziała się,
że jest syn jest gejem.
Jak się czuje nastoletni chłopak,
do którego nie odzywa się własna matka?
Z tego powodu,
że ma taką, a nie inną orientację
seksualną?
Przede wszystkim trudno było mi
zrozumieć, czy jest to...
Czy mam się bardziej czuć winny
czy
może jest to
jakieś zrządzenie losu, które
mnie spotkało i z którym
ja teraz muszę żyć i jakoś
ułożyć to w relacjach,
również w kontekście relacji moich
i rodziców czy reszty
społeczeństwa.
Nie czułem się winny, bo
nie uważałem, że
jest to coś, na co ja miałem wpływ.
Że to nie była moja decyzja.
A z drugiej strony
wiedziałem, że życie,
prowadzenie życia
jako homoseksualista
w pełni spełnionego, jest zupełnie niezgodne
zarówno z tym, co
uważa moja mama, moja
rodzina, w czym zostałem
wychowany i też
było to niezgodne wtedy z moją wiarą.
Bo byłem osobą wierzącą
i taką mocno zaangażowaną w
życie Kościoła.
Jak wylądowałeś
na terapii?
Przyszła mama, podsunęła ulotkę?
Jak to wyglądało?
Nie, to była zupełnie już...
Na pewno moja mama miała wpływ,
jak już wspomniałem. Ona chciała,
żebym ja jakoś
ten temat podjął, coś z nim zrobił,
natomiast to ja wyszukałem
sobie taką grupę, która
zajmowała się
terapią.
Ja też nawiązałem kontakt, spotkałem się
po raz pierwszy i później
kolejne.
Więc jakby ona miała
na to wpływ, ale to nie była jej
inicjatywa, jeżeli chodzi już o
takie praktyczne nawiązanie kontaktu z tą
grupą.
Jak wyglądał pierwszy kontakt, pamiętasz?
Bardzo specyficznie.
To był też czas, kiedy
media
dosyć hucznie
pisały, mówiły o
tego typu grupach.
I ta grupa była bardzo ostrożna, jeżeli
chodzi o pierwszy kontakt
z potencjalnymi członkami grupy.
Więc
umówiliśmy się w centrum miasta,
na Rynku Głównym w Krakowie,
ten człowiek
przez jakiś czas musiał mnie obserwować.
Dopiero, kiedy się upewnił, że to ja,
że nikogo ze mną nie ma,
że z nikim poza nim się nie kontaktuję
przez telefon - wtedy
dopiero podszedł, przywitał się
i poszliśmy do kawiarni, żeby porozmawiać,
czego ja oczekuję
od nich.
A później? Jak to wyglądało? Jak wyglądały
spotkania, w jaki sposób
w Polsce leczy się homoseksualizm?
W Polsce usiłuje się leczyć
homoseksualizm
przez
takie spotkania terapeutyczne.
Choć też nie do końca, bo
ta grupa, w której ja byłem w Krakowie,
to były spotkania,
na które
uczęszczały tylko
osoby homoseksualne. Nie było tam
nikogo spoza, poza jednym
gościem,
który
był heteroseksualny i poczuł takie
powołanie, żeby swoim świadectwem,
swoim życiem rodzinnym jakoś tam nas wspierać.
Natomiast nie było tam ani
psychologa, ani psychiatry,
nikogo, kto by
miał rzekomo jakąś
taką profesjonalną wiedzę na temat tego,
jak wychodzić z
homoseksualizmu.
Amatorzy.
Zupełni.
Jak to wyglądało? Spotykacie się i co?
Było kilka rodzajów takich
spotkań. Takim podstawowym
spotkaniem, to była grupa,
na której
dzieliliśmy się swoimi doświadczeniami
z ostatniego tygodnia - jak
nam idzie, czy zaglądamy na
męską pornografię czy
nie.
Czy przeczytaliśmy
jakieś ciekawe książki, które
na ten temat traktują.
To były takie
doświadczenia jakby z
ostatnich dni. Drugim
rodzajem spotkania,
to było spotkanie modlitewne
i ono miało na celu
wybłagać u
jakichś sił wyższych, aby
nam pomogły w
naszych zmaganiach.
i od czasu do czasu też
mieliśmy zajęcia sportowe,
dlatego że
te książki, które mówią
o terapii,
one często
wspominają, że osoby homoseksualne,
geje, mają problem ze sportem,
zwłaszcza z grami zespołowymi. Więc żeby to
przełamać, żeby nadrobić wszelkie
straty,
zmuszano nas w zasadzie do
tego, żeby grać w koszykówkę,
w piłkę nożną czy tego typu
"męskie" sporty.
Czy to było jakoś szczególnie niekomfortowe dla
ciebie?
Na pewno były żenujące spotkania, kiedy
mówiono o rzeczach bardzo intymnych,
które ja bym na pewno zachowywał dla siebie,
a już na pewno nie dzielił się nimi
w jakiejś większej grupie.
Takie, które dotyczyły
seksualności, takiego życia seksualnego
codziennego.
Czyli tak przykładowo chodziło
mniej więcej o co?
Na przykład o to, jak często ktoś się masturbuje
i czy
używa do tego celu...
Czy ogląda męską pornografię,
czy już jest
etap wyżej i -
heteroseksualną.
Więc tego typu rozmowy były dla mnie najtrudniejsze,
najbardziej żenujące.
Czy wiadomo było, czemu to służy, czemu
takie wzajemne, intymne opowieści miały
służyć?
Na pewno nie było to wyjaśnione jakoś szerzej, ale
wnioskuję tak też
po tym,
jak byłem tam dłużej, że miało to na celu
zbliżenie nas, poznanie,
wymuszanie na nas jakiegoś takiego zaufania,
że jesteśmy w stanie o wszystkim
porozmawiać.
I przede wszystkim takiej motywacji
do tego, żeby przez cały
tydzień starać się
podejmować takie właściwe kroki,
powstrzymywać się od rzeczy,
od których powinniśmy się powstrzymywać.
Czy ty w tamtym etapie
swojego życia, czy ty
szczerze wierzyłeś, że możesz
wyleczyć się z homoseksualizmu?
Nie wierzyłem do końca, że może
tego dokonać sama terapia.
Wierzyłem, że
może stać się cud i Bóg, jeżeli
zechce, to widząc moje
starania, moją chęć,
może nie doceni,
ale po prostu uzna ją
i mnie
uleczy. Że sprawi, że
pewnego dnia się obudzę i stwierdzę:
Może nie jestem jeszcze heteroseksualny,
ale coś się zmieniło.
No właśnie, modliłeś się,
wierzyłeś, czekałeś
i...?
I nic. To znaczy,
ja nie widziałem żadnego postępu
w tej kwestii.
Jedynie wzrastała moja frustracja
i coraz bardziej zadawałem
sobie pytanie, czy
ja właściwie dobrze robię, że
gdzieś oszukuję samego siebie.
Ta chęć też, żeby
zrobić jakikolwiek
progress, żeby ta sprawa
jakkolwiek posunęła się do przodu,
gdzieś tam sprawiała, że
sam siebie oszukiwałem i też
ludzi z tej grupy,
moich przyjaciół, którzy wiedzieli o
tej całej sprawie.
A w jaki sposób oszukiwałeś?
Na czym to polegało?
Przede wszystkim na mówieniu o tym, że
już nie podejmuję żadnych kontaktów homoseksualnych,
a one się zdarzały przez cały czas
z osobami, które były
wierzące, które były
też zaangażowane w
życie Kościoła.
Mówiłem o swojej relacji z Bogiem,
jak to cudownie on
wyprowadza mnie na prostą, że
coraz więcej
rozumiem na czym polega mój problem, że
wierzę, że któregoś dnia
założę heteroseksualną rodzinę,
będę mieć dzieci i
stanę się takim
zwykłym, szarym członkiem
tego społeczeństwa, jak każdy.
Mówiłeś to,
choć sam nie do końca w to wierzyłeś.
Nie, nie wierzyłem. Nawet dochodziło do
tego, że
nawiązywałem pewne relacje z dziewczynami
i te relacje nie miały
kompletnie charakteru
erotycznego, seksualnego.
było to o tyle prostsze, że
to były dziewczyny też związane z Kościołem,
więc jakby to się łączyło.
Czy one się w tobie zakochiwały?
Czy to była tylko przyjaźń?
Z mojej strony
na pewno co najwyżej przyjaźń.
Nawet muszę uczciwie powiedzieć, że nie do końca
to była przyjaźń, bo
to był sposób
na to, żeby ukryć albo udowodnić,
jak dobrze mi idzie.
Natomiast
z ich strony to
było zakochanie i
były dziewczyny, które
bardzo później cierpiały przez to, że
się wycofywałem w odpowiednim momencie.
W odpowiednim, to znaczy w tym, kiedy
naprawdę już dochodziło do
jakichś poważnych deklaracji
i takie oszukiwanie już wtedy mnie przerażało,
ja wymyślałem jakiś problem,
który
po prostu sprawiał, że się musiałem,
musieliśmy, rozstać szybko.
A czy próbowałeś być może
pójść z jakąś dziewczyną do łóżka?
Nie. Przechodziło mi to przez
myśl i,
gdyby może nie takie środowisko
stricte religijne, w którym się obracałem,
może by do tego doszło, ale
z drugiej strony była
to dla mnie rzecz tak niewyobrażalna
i tak
trudna do tego, żeby się
przełamać, żeby w ogóle zacząć
taki temat, że
nie bardzo sobie wyobrażam, żebym był
nawet wtedy zdolny do
tego typu rzeczy.
Wytrzymałeś na terapii 9 miesięcy
odpuściłeś. Dlaczego?
Czy był jakiś moment przełomowy?
To nie był moment, kiedy ja uznałem, że
walka o to, żeby być
heteroseksualnym jest
bezsensowna.
Bo ja dalej oczekiwałem
od Boga jakiejś ingerencji, natomiast
samo
uczestnictwo w tej grupie,
ono już było dla mnie nieznośne. Te
zasady, które oni wyznawali
brak jakiegokolwiek
postępu w sprawie
zniechęcił mnie zupełnie.
Zrezygnowałem z tej grupy,
dlatego że nie widziałem ani w nich,
ani we mnie,
niczego, co by
gwarantowało mi, że za jakiś czas
cokolwiek się zmieni ze względu na to, że ja
uczestniczę w tych spotkaniach.
Podczas jednego ze spotkań wywiązała się
dyskusja na temat HIV,
która dała ci mocno do myślenia.
Tak, to prawda.
To był też taki moment, kiedy
zastanawiałem się mocno,
czy jestem w dobrym miejscu.
To była taka
rozmowa, co by się stało,
gdyby do naszej grupy dołączyła osoba,
która jest zakażona wirusem HIV.
I w trakcie
tej rozmowy
kilka osób powiedziało, że
"musielibyśmy to przedyskutować",
"nie wiem, jak mielibyśmy się zachować",
"nie jesteśmy pewni, czy
taka osoba mogłaby
uczestniczyć w tych spotkaniach sportowych,
bo przecież ktoś może
się skaleczyć, przewrócić,
inny się może przewrócić na niego,
nie wiadomo, co się stanie, czy
nie dojdzie do
zakażenia",
i tego typu rzeczy.
Nikt na to nie zareagował,
nikt nie wytłumaczył, że
nie do końca jest to możliwe,
i to też
mi trochę pokazało, że wiedza
na temat tak podstawowy
w środowisku
gejów
w Polsce, a to też był taki czas,
kiedy mnóstwo osób dowiadywało się
o swoim zakażeniu,
w związku z tym, że ta wiedza była tak
marna, żadna,
to to też mnie zastanowiło,
że komu jakby
powierzam swoje problemy,
jeżeli w tak podstawowych kwestiach
nie mają jakiejkolwiek wiedzy.
Ile lat minęło od tamtych czasów?
Około 12 lat. 11-12 lat.
Jak dziś, z dzisiejszej perspektywy,
patrzysz na tamte wydarzenia?
Na twój udział w tamtej terapii?
Przede wszystkim jest mi przykro, że
nikt w tamtym
czasie nie
udzielił mi jakiegoś profesjonalnego
wsparcia.
Jest mi przykro, że przez to, w jakiej
rodzinie się urodziłem,
w jakim społeczeństwie się urodziłem,
zmarnowałem dużo energii,
dużo czasu na to,
żeby próbować być
kimś, kim nie jestem
i nigdy nie będę.
I też szkoda mi takiego
przeświadczenia, jakie
miałem, że
jestem kimś złym,
że
jestem kimś, kto
się nie podoba Bogu,
że jestem kimś, kto zawsze będzie
wykluczony ze społeczeństwa i nigdy
nie odnajdzie się w nim.
I kimś kto, jeżeli
się nie zmieni, to nigdy nie będzie
mógł się zrealizować jako
szczęśliwy partner,
jako część
naszego społeczeństwa, jako część
składowa, jak każdy
heteroseksualny mężczyzna.
A dziś? Jak dziś wygląda
twoje życie? Jesteś pogodzony
ze sobą, jesteś szczęśliwy?
Już od dłuższego czasu jestem
zupełnie pogodzony.
To znaczy, nawet to
pytanie...
Trudno mi jest na nie odpowiedzieć,
bo jest to dla mnie tak
abstrakcyjne, mówienie o tym, czy ja
jestem pogodzony ze sobą,
to tak, jakbym ja się zapytał, czy jesteś
pogodzony z faktem, że masz niebieskie oczy.
No, podejrzewam, że
jesteś i w takim samym stopniu
ja jestem pogodzony z faktem, że jestem
gejem.
Nie mam kompletnie problemu,
żeby o tym mówić zarówno w pracy,
wśród znajomych, w rodzinie,
i staram się
nie tyle krzyczeć o tym,
ale staram się, żeby każdy wiedział,
czym się zajmuję, o co
walczę, kim jestem,
po to, żeby
dawać przykład, żeby
dodawać odwagi takim, którzy gdzieś siedzą
w szafie i boją się, że
świat się skończy, jak tylko ujawnią
ten wielki sekret.
No właśnie, co byś dzisiaj powiedział
tym wszystkim nastoletnim chłopcom,
którzy
nie mogą pogodzić się
ze swoją
homoseksualnością?
Nie chciałbym niczego
doradzać każdemu,
bo też sytuacje
w rodzinie wyglądają różnie.
I to
wybadanie, jak zareaguje
rodzina, jest bardzo ważne.
Bo wierzę, że
są takie sytuacje, kiedy
ujawnienie swojej orientacji seksualnej mogłoby
skutkować jeszcze poważniejszymi
konsekwencjami niż życie w ukryciu.
Ale jeżeli
ktoś ma przeświadczenie, że
jest kochany, bez względu na to
kim jest
i ma przeświadczenie, że
po ujawnieniu
spadnie wielki kamień z jego serca,
to życzę
po prostu dużo odwagi
i też zachęcam do tego, by
zrobić to jak najszybciej, bo szkoda czasu.
Na pewno też są w gronie
takich chłopaków
i takich dziewczyn osoby,
którym można zaufać
i niekoniecznie to są najbliżsi przyjaciele,
koledzy czy koleżanki.
Czasami jest to
pedagog, psycholog
czy jakaś
grupa, do której można przystąpić
i tam otworzyć się
zupełnie. Jeżeli nie ma
takiej możliwości, by żyć zupełnie
otwarcie w tym środowisku, w którym
się jest, to warto
znaleźć takie środowisko, w którym można
być po prostu sobą.
Jak dziś wygląda twoja relacja z
mamą?
Jest poprawna. Nawet serdeczna.
Myślę, że
minęło już na tyle dużo czasu, że
zaakceptowała
sam fakt. Ona nie pogodzi
się z tym, że jestem gejem
jako z czymś, co
jest naturalne, co jest
bezdyskusyjne, co jest
niezmienialne,
ale chyba widzi,
że nie ma wielkich szans, jeśli chodzi
o przekonanie mnie,
że to jest rzecz, z którą ja powinienem
walczyć. Myślę, że
pogodziła się, że
ja jestem zupełnie
pogodzony sam ze sobą,
więc
nie widzi tutaj pola do
tego, żeby cokolwiek mi jeszcze
zasugerować czy spróbować zmienić.
A relacja z Bogiem?
Relacja z Bogiem?
Jest jeszcze w twoim życiu?
Cóż, gdyby Bóg był i jakoś
się objawił, to może
bym ją nawiązał.
Tomek, bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję ci również.