„W GROM szkolimy się, by ZWYCIĘŻAĆ, a nie GINĄĆ” – 7 metrów pod ziemią
Wojna nie wybiera czy to jest cywil, żołnierz, czy kobieta w ciąży.
Dzisiaj mamy wiadomości czy programy i gdzieś te zdjęcia są często zamazane.
A ty jedziesz, uczestniczysz w tym, jesteś chwilę po tym incydencie w tym miejscu.
Nawet jak na drodze widzisz potrąconego psa, to jest ci go szkoda.
Prawda? A tutaj widzisz jednak
ludzkie szczątki, które chwile temu były jeszcze żywym fajnym chłopakiem albo jakimś dzieckiem.
Karabin, pistolet jest narzędziem pracy żołnierza.
Jeżeli ty strzelasz, to znaczy, że druga strona też strzela.
Ale szkolimy się po to, żeby zwyciężać, a nie ginąć.
Przez kilkanaście lat byłeś żołnierzem jednostki specjalnej GROM.
Łatwo nim zostać?
Czy łatwo nim zostać? To wiesz, trzeba na to spojrzeć z perspektywy
w jakich czasach się człowiek do tej jednostki dostaje.
Inne umiejętności, inne rzeczy były potrzebne, kiedy ja się dostawałem do jednostki, to były lata 90.
Na pewno twoje kolejne pytanie będzie: jak to jest dzisiaj?
Więc zakrawa to zawsze o marzenia chłopaka, dziewczyny, który chce się dostać do wojska, który chce być tym komandosem.
Ale te marzenia są często ścinane bardzo szybko, bo
nie jest tak, że wszyscy mamy predyspozycje do tego, by być
tym żołnierzem, tak jak nie każdy ma talent by być rysownikiem, muzykiem,
tak samo nie każdy ma talent i cechy psychofizyczne, żeby być żołnierzem jednostki specjalnej.
Ważniejsza jest fizyczność, czy jednak psychika?
To musi być ze sobą połączone, bo
przechodząc selekcję do GROMU czy będąc już potem instruktorem
często typujesz sobie kogoś, kto jest świetnie wysportowany,
stawiasz na niego, no dobry koleś, przejdzie,
a nagle zaczyna być zimno, w cudzysłowie "jest głodno" i ta osoba mówi: nie, ja dalej nie pójdę.
A więc już jest eliminowany, bo
w działaniach bojowych nie ma możliwości na to, że czynniki takie
wewnętrzne dla nas, a więc głód, jedzenie, nie mogą cię eliminować albo dawać niechęć, żeby wykonywać swoja robotę.
Jak wygląda taka selekcja? Dostaje się niezły wycisk?
Wycisk musimy sobie sami dawać.
Ja daję często taki przykład, że
masz dwóch porównywalnych zawodników i masz się podciągnąć na drążku 20 razy.
I przychodzi wysportowany chłopak, który 20 razy na tym drążku się podnosi i
schodzi z drążka, done, zrobione.
I przychodzi chłopaczek, który od 15 razy zaczyna walczyć o każde jedno podciągnięcie.
Robi 16, 17, 18 trzepie nogami, 19 już nie robi.
Jako instruktor kogo weźmiesz do roboty?
Tego, kto walczy do końca, bo on musi
chcieć to robić. Nie, że zrobiłem swoje i odchodzę,
bo szkolenie, praca w takiej jednostce nie trwa 8 godzin
O 16 godzinie zamykasz drzwi i idziesz do domu, to nie jest tak, musisz dać z siebie dużo więcej.
Więc ten, który walczy, ma w sobie zapał chociaż jest słabszy, zawsze będzie lepszym żołnierzem.
I lepszym pracownikiem.
Miałeś okazję uczestniczyć w kilku, a nawet kilkunastu misjach,
Afganistan, Kuwejt, Belize, z tego, co wiem, nie o wszystkich możesz mówić,
chcę cię zapytać o to, bo pewnie nie zdążymy opowiedzieć o wszystkich, jaka była dla ciebie najbardziej wymagająca?
Powiem Ci tak, pewnie każdy z was chciałby usłyszeć, że to były takie trudne działania bojowe,
tylko, że do tych stricte działań bojowych, gdzie mieliśmy przed sobą przeciwnika,
to było nam dosyć łatwo.
Jesteśmy w jednostce GROM tak wyszkoleni, mamy taką przewagę
technologiczną, sprzętową nad przeciwnikiem, że
tę robotę wykonywałeś perfekcyjnie jak chirurg na sali, byłeś do tego przygotowany,
Bardziej w kość nam, tak po ludzku, dały warunki
warunki przyrodnicze, warunki atmosferyczne.
Afganistan jest krajem, do którego tak
słabo pojechać jest turystycznie. To jest kraj, który jest wysoko położony, są niedostępne góry, dwa i pół, trzy, cztery tysiące metrów,
a więc na tej wysokości się działa.
W powietrzu unosi się non stop kurz, są nieprzyjemne wiatry,
w nocy jest zimno, w dzień gorąco.
Ale jest tutaj taka przyroda ekstremalna, z którą trzeba sobie poradzić.
Idziesz gdzieś w dzień, idziesz walczyć, jesteś spocony, a później musisz przetrwać noc.
I tak samo jak byłem na szkoleniu w Belize,
gdzie biały chłopak z Europy, no,
średnio sobie radzi.
Dżungla?
Tak, dżungla jest tym takim środowiskiem, że
no jednak jeżeli nie nauczysz się tego
takiego nawet podstawowego survivalu, to możesz w nocy nie przetrwać.
Jeżeli pytasz mnie, gdzie było najciężej, to właśnie w tych dwóch miejscach, gdzie
gdzie, przyroda, gdzie warunki atmosferyczne są bardzo wymagające.
Jak wygląda prawdziwe oblicze dżungli?
No bo znamy je tylko z bajek bądź filmów.
A ty tam byłeś.
Zazwyczaj, kiedy z kimś rozmawiam o dżungli, to są te
miłe, przyrodnicze opowieści, bo jest
jak na programie z Discovery, który oglądasz,
jak w ogrodzie botanicznym,
tylko ja w dżungli miałem to szczęście zamieszkać, bo spędziłem w niej kilka tygodni.
I jadąc do Belize, sama nazwa Belize, gdzieś tam z języka Majów się wywodziła, takie rozważania i wychodziło na to, że Belize znaczy gdzieś błoto,
a więc dżungla tak za bardzo nie kojarzy nam się z błotem.
Błoto nie za ładnie pachnie.
Pamiętam taką scenę, po trzech tygodniach, kiedy
leżeliśmy i była zaplanowana zasadzka i szykowaliśmy się
na zasadzkę na przeciwnika, który tam działał przeciwko nam i
leżę sobie z kumplami i taka wiewiórka przeszła, która tak na nas popatrzyła, coś tam pojęczała, poszła dalej i gdzieś obok pełznął wąż
i tak zastanawiam się, że chyba jesteśmy częścią tej dżungli,
śmierdziałem okropnie, bo
mundur po trzech tygodniach bycia non stop wilgotnym i użyję tego słowa, po prostu capi potwornie.
A więc staliśmy się tym środowiskiem, tą dżunglą, kiedy zaczęliśmy śmierdzieć
Byliśmy brudni, nikt nie zwracał uwagi na to, że
że ma mokre buty, mundur, że jest niemyty przez kilkanaście dni
i to była dżungla, to było to naturalne środowisko, kiedy zwierzęta
płazy, gady nie zwracały już na nas w tej dżungli w ogóle uwagi.
Wyjeżdżałeś na kilka, kilkanaście miesięcy. Co się dzieje na takich misjach? Na czym polegały zadania?
Mam taki obraz w głowie, wiesz, jak oglądam film Pluton,
to jest jeden z takich moich najlepszych filmów,
i będąc już na misji, powiedzmy, a nawet nie powiedzmy, w Iraku, w Camp Pozzi,
przypomniałem sobie obrazy tego filmu i
zawsze się jako młody chłopak zastanawiałem
co jest poza tą samą walką, kiedy ono wchodzili w tę wietnamską,
to jest film o wojnie w Wietnamie,
w tą wietnamską dżunglę i tam była pokazana bardzo fajna scena, zresztą kilka tych scen,
takiej prozy życia codziennego.
Kiedy muszą kopać rowy na odchody,
kiedy jest wolne popołudnie i ten czas, kiedy pytasz o działania bojowe to jest
nie skłamie ci, 10-15%.
Zaledwie.
Tak, zaledwie, bo poza tym wszystkim jest życie codzienne.
Masz stołówkę, musisz o siebie zadbać,
zrobić pranie, posprzątać swój pokój,
obsłużyć sprzęt.
Pokój? Gdzie się mieszka?
Mieszka się często w takich, nowoczesnych już teraz, specjalistycznych namiotach wojskowych,
ale myśmy wykorzystywali budynki po byłej gwardii narodowej.
A więc te budynki były zdewastowane, a więc
a więc cała amerykańska machina można powiedzieć logistyczna,
je dla nas przygotowywała,
więc wiesz, najnormalniej w świecie podniesienie takiego komfortu życia.
Więc zostały założone okna, z czasem została założona klimatyzacja, więc już ci lepiej
funkcjonuje, bo nie ma co ukrywać, żołnierz, który idzie do boju wypoczęty jest dużo bardziej efektywny
niż ktoś kto jest niewypoczęty.
Jest telewizja? Jest internet?
No w czasach, w których ja byłem, internet dopiero raczkował.
T obył rok 2003, 4, 5,
a więc te pasma internetowe już były, ale na pewno nie wszyscy mieliśmy skrzynkę mailową.
Ale już był.
Ostatni mój wyjazd w 2012 roku, internet już był normalnie dostępny i praktycznie każdy żołnierz w mojej jednostce miał dostęp do internetu.
I to jest takie wiesz dla mnie
te obrazy z Iraku czy Afganistanu to nie tylko walka, ale też takie codzienne życie, radzenie sobie z sobą
będąc na tej misji, poza tymi działaniami bojowymi, o których powiedziałem, że było 10-15%,
to codziennie jest praktycznie trening.
Praktycznie cały czas jesteś w machinie takiej
trenujemy taktykę, trenujemy strzelanie, jest siłownia, ćwiczymy
i znowu taktyka w dzień, strzelanie w dzień, strzelanie w nocy, taktykę w nocy,
a więc to jest permanentny trening, taki obóz kondycyjno-przygotowawczy do Twojego działania
a w międzyczasie i tak się sprawdzasz, bo działasz. A w międzyczasie pojawia się zadanie, jakie trzeba wykonać, jakie to są zadania?
Przykładowo.
Gdy myśmy byli używani, a więc
jednostki, może wymienię firmy, tak w cudzysłowie, a więc GROM, [...] to są
to są działania, które są bardzo długo przygotowywane, to nie są takie działania z przypadku.
a więc za nami zawsze stoi gdzieś to zaplecze wywiadowcze, które przygotowuje tę operację.
Często jest tak, że te operacje
nie masz możliwości jej powtórzenia.
Musisz ją zrobić raz, dobrze, dokładnie i koniec
Nie może nie wyjść?
Nie może nie wyjść, bo jeżeli nie wyjdzie, to łączy się to często ze spaleniem twojego źródła informacji albo z osobą, która ucieknie z zasadzki i koniec, już jej nie
drugi raz będzie bardzo ciężko przygotować, żeby ją
po prostu pozyskać, znaleźć miejsce, wytropić, gdzie ona się odbywa.
A więc my do tych operacji bardzo mocno przygotowujemy i koncentrujemy, i każda jest niepowtarzalna, każda jest tak samo ważna.
Przygotowanie jest szalenie ważne, a sama operacja może polegać przykładowo na czym?
Jest jakiś obiekt, do którego trzeba przyjechać, czy podejść skrycie, trzeba do niego wejść i tę osobę najlepiej żywą zdobyć.
Masz od razu te źródło informacji.
Ale to są też operacje i informacje takie, że np. jest gdzieś jakieś miejsce, w którym jest
skrytką z bronią z materiałami wybuchowymi.
I też trzeba wejść w takie miejsce, które jest pilnowane
a więc trzeba najpierw tych, którzy pilnują zneutralizować, dopiero wejść do tego miejsca.
Myślę, że sytuacji, w których sięgasz, sięgałeś po broń było wiele, a jak często trzeba było z niej korzystać?
Tzn. to jest takie pytanie
jak górnik ma kilof i idzie na przodek rąbać węgiel.
Karabin, pistolet jest
narzędziem pracy żołnierza.
A więc to jest najnormalniej w świecie używane za każdym razem, kiedy
masz operację, ale niekoniecznie zawsze musisz strzelać, wymuszasz posłuszeństwo przez wycelowanie.
Broń ma tę możliwość, że możesz odstrzelić nią zamki,
służy coś takiego, jak potrzebujesz, jak strzelbę, żeby otworzyć sobie drzwi.
Ale to jest narzędzie pracy i
i najlepiej, jak nie musisz pociągnąć za spust i oddać tego strzału, tylko tak zaplanować operację, żebyś mógł pozyskać tę osobę bez strzału.
I to są wtedy takie operacje, które są majstersztykiem, znaczy ciche podejście,
umiejętność poruszania się w ciemnościach, nowe technologie, umiejętność korzystania z termowizji, z noktowizji, żeby jak najbardziej
ograniczyć to wszystko. Z prostego powodu, bo jeżeli ty strzelasz, to oznacza, że druga strona też strzela.
Ale szkolimy się po to, żeby zwyciężać, a nie ginąć.
Wyobrażam sobie, że niekiedy pojawiają się sytuacje, kiedy
trzeba strzelać także do ludzi, do człowieka,
no to pewnie nie są dobrzy ludzie, zamachowcy,
przestępcy... Jak psychicznie poradzić sobie z taką sytuacją, że człowiek musi strzelać do człowieka, pozbawić go życia.
To jest długi proces szkolenia, kiedy uczysz się wyeliminowywać cele.
A więc to jest na zasadzie, może tak sucho powiem, że takiego bezuczucia.
Ale to jest zagrożenie, które musisz wyeliminować zero jedynkowo.
Nie wyeliminujesz go, no sorry, każdy z nas chce żyć, chce żyć twój kumpel, twój partner,
ktoś z tobą, a więc nie ma chwili na zastanawianie się.
Taka jest robota.
Druga strona, patrzę na to, że oni też są bezkompromisowi i
i dla nich strzelanie w twoją stronę też jest czymś naturalnym.
Można powiedzieć, że to jest taka poważna, męska gra, na którą godzą się obie strony.
Ja idąc do tej roboty gdzieś w głębi siebie muszę się godzić, że
mogę stracić swoje życie, tak samo moi kumple.
A więc ja biorąc udział w tym nie mogę się zastanawiać nad
technicznymi aspektami, czy mam do kogoś strzelić, czy nie.
Taka robota.
Ty na szczęście żyjesz, masz się dobrze. A twoi koledzy, wszyscy wracali?
No niestety wszyscy moi koledzy nie wrócili, bo
to nie jest tak, że pan bóg kule nosi i
i czasami... chociaż czasami pan bóg też kule nosi,
jest tak, że niektórzy koledzy
niektórzy nie wrócili, niektórzy byli w trakcie operacji ranni.
Czy takie sytuacje jakoś obciążają morale?
Czy obciążają, to jest to co ci wcześniej powiedziałem, robić tę robotę, idąc
do tej pracy, mając świadomość, że chcę być
żołnierzem jednostki specjalnej, musisz to brać za margines prawdopodobieństwa,
który się może wydarzyć, że zginiesz, ale giną górnicy?
Giną kierowcy na drogach?
Żołnierz ma to niejako gdzieś zapisane w swoim zawodzie, że
nie chce powiedzieć, że naturalną śmiercią żołnierza jest śmierć na froncie,
ale mówiąc o wojsku, o byciu na wojnie, jednoznacznie nam się gdzieś kojarzy to z ginięciem. Chociaż ja mówię cały czas: szkoli się po to, żeby zwyciężać.
Tyle.
Ale każdy żołnierz jest też zwykłym człowiekiem,
czy miewałeś jakieś takie momenty słabości?
No nie i to jest
cały czas będę brnął w ten etap szkolenia i w etap doboru, bo
nam się wojsko i żołnierz często jeszcze kojarzy z żołnierzami poborowymi, z zamierzchłych czasów, z lat 80, 90
i od okresu II WŚ, gdzie zasadnicza służba była powszechna.
By przyjść do jednostki takiej jak GROM, trzeba mieć 23-24 lata, a więc już nie są to chłopcy, ale zaczynasz stawać się mężczyzną,
okres szkolenia jest dosyć długi, bo to jest
ponad rok do 2-3 lat,
więc już masz faceta, który ma 27-28 lat, który zaczyna robić tę robotę.
Ma za sobą dobre podstawy wyszkolenia taktycznego, strzeleckiego,
ma ze sobą dzisiaj najlepszy na świecie sprzęt i
i co najważniejsze, ma ze sobą na równi grupę specjalistów dokładnie takich samych, jakim on jest.
A więc nie masz myśli, że masz zwątpienie.
Oczywiście jest ci zimno, oczywiście nie dostałeś żarcia, to jesteś głodny,
oczywiście często jest daleko do domu i wiatr z piaskiem sypie w oczy.
Ale to jest twoja robota i tak masz poukładane w głowie, że
musisz to wykonać i nie ma takiego zniechęcenia, przynajmniej ja się nie spotkałem
nie spotkałem się z czymś takim, że u mnie w jednostce ktoś był zniechęcony i powiedział, ja mam dosyć tej roboty i już nie będę robił.
Dlaczego bolą mnie plecy i kurcze skręciłem nogę i już nie pojadę na robotę niż, fajnie, mam bolące plecy i nie muszę tego robić.
Byłeś twardy, ale chcę zapytać cię o sytuacje, które jakoś w największym stopniu
wystawiają tę ludzką psychikę na próbę.
Jakich sytuacji doświadczałeś, co widziałeś?
No wiesz, jeżeli przejeżdżasz swoją kolumną przy kolumnie
tzn. przy tym co zostało z pojazdów
twoich sojuszników, czy przy samochodach, gdzie paliły się polskie auta,
no to są to takie widoki, gdzie ta ropa śmierdzi, widzisz spalone szczątki ludzkie, no to są dramatyczne
dzisiaj mamy wiadomości, czy programy, gdzie te zdjęcia są zamazane. A ty jedziesz uczestniczysz w tym, jesteś
chwilę po tym incydencie w tym miejscu.
No tak wygląda wojna. To jest coś naprawdę złego i paskudnego.
Tylko ta wojna tak nie trwa cały czas, ta walka, eksplozja była,
ona minęła i zaraz gdzieś gołębie wracają i sobie latają.
Czy to odciska piętno?
Do tego ciężko się przyzwyczaić, jednak nawet jak na drodze widzisz potrąconego psa, to jest ci go szkoda.
Prawda? A tutaj widzisz jednak
ludzkie szczątki, które pewnie chwile temu były fajnym żywym chłopakiem lub jakimś dzieckiem.
A wojna nie wybiera czy to jest żołnierz, czy to jest cywil, czy to jest kobieta w ciąży.
Więc te obrazy są takie trudne, ale
my będąc żołnierzami gdzieś je widzimy, ale trzeba pamiętać, że w tym samym miejscu są cywile.
Każda wojna nie toczy się tylko na terenie, gdzie są żołnierze.
I tylko ktoś walczy.
Tylko tam normalnie żyją ludzie, żyją społeczeństwa, też chcą normalnie pracować, funkcjonować,
dzieci wysyłać do szkoły i jeździć na wakacje.
Ty wyjeżdżałeś na misje, a w Polsce czekała na ciebie twoja rodzina, twoi bliscy, jak często mieliście okazję kontaktować się ze sobą?
To też jest wiesz taki cykl technologiczny.
Bo od czasu kiedy byłem na misji pokojowej ONZ w Libanie,
w 94, 95 roku, to ten kontakt
wtedy z moją dziewczyną wyglądał tak,
że pisałem list, po dwóch tygodniach ten list dochodził do Polski
i dwa tygodnie, jeżeli odpisała do razu, wracał do mnie.
Więc po miesiącu miałem odpowiedź na to, co zapytałem się 1 czerwca, to 1 lipca dostałem odpowiedź.
Można było oczywiście zadzwonić, ale
telefony były bardzo drogie i dzwoniąc słyszałeś głos nie tylko swojej ukochanej, ale i połowa Azji z Tobą rozmawiała.
A końcowe misje to już wiesz, era Skype,
a więc jesteś w stanie odrabiać z dzieckiem zadanie domowe i tłumaczyć mu równanie z matematyki.
Za czym się najbardziej tęskni? Co jest największym problemem, wyzwaniem?
Nad tą prozą życia codziennego, nad tym wyjściem na zakupy,
nad pójściem tutaj nad Wisłę w Warszawie, napicie się piwa, posiedzenie z kimś bliskim, przytulenie się.
No normalne tęsknoty za czymś, czym się często
czego się nie zauważa będąc tutaj w Polsce i
i myśląc, że ma się taki pęd szczurów, takie życie codzienne.
Za tym naprawdę można tęsknić.
A kiedy człowiek wraca po wielu miesiącach do kraju, do Polski,
to co docenia w największym stopniu?
Pamiętam pierwszą misję, kiedy jeździliśmy w Iraku,
tzn. 1 misję iracką,
pościągane z samochodów drzwi
siedzenie cały czas bokiem, jeżeli nie byłeś kierowcą, do kierunku jazdy.
Musiałeś łapać sektory góra dół wszystko sobie sprawdzać
i nagle jesteś na parkingu jakiegoś marketu i
gdzieś jest trzaśnięcie drzwiami
i brzmi to dokładnie tak jak wybuch czy eksplozja wystrzelonego moździerza.
Nagle masz takie uniki, przez 3-4 tygodnie musisz się tego uczyć, że już jest bezpiecznie.
Że wychodzisz zza rogu i już ci tam nic nie zagraża.
Cały czas będąc w Iraku masz zmysły wyczulone na zagrożenie,
że anomalia jakaś spowodowana dźwiękiem
ruchem, błyskiem, powoduje to, że musisz zacząć działać.
A więc jesteś tak troszeczkę spięty.
To oczywiście mija, w zależności też jak bardzo spięty byłeś czy spięty
działałeś długo w tej strefie działań bojowych, to później w kraju musisz to troszeczkę jednak odchorować.
Wyczytałem gdzieś, że zawsze poruszasz się z nożem.
Masz go przy sobie.
Masz go dzisiaj? Jeżeli tak, to z czego to wynika, to jest jakiś nawyk?
To wynika z bardzo prostej rzeczy,
Może tak zabrzmi dumnie, ale żołnierze jednostek specjalnych są szkoleni do tego, żeby poradzić sobie w każdej sytuacji.
Ja sobie z tym nożem bardzo często pomagam,
to są śmieszne sytuacje, jak jakaś pani w sklepie walczy ze sznurkiem albo
z jakąś folią i nie potrafi sobie tego przeciąć,
to ja wyciągam sobie nóż, przecinam dla tej pani,
dziękuję, jestem bohaterem dnia, prawda.
I do tego służy nóż i do tego służy kawałeczek sznurka w torbie,
do tego służy gumka recepturka,
do tego służy jakaś klamerka albo jakiś karabińczyk.
Do tego, że w danym miejscu, czasie masz to narzędzie, że możesz sobie poradzić.
Tobie ,wam może często nóż kojarzy się po to, żeby walczyć itd... Nie.
Żołnierz jednostki specjalnej, każdy żołnierz do walki ma karabin, ma pistolet, nóż jest po to, żeby sobie pomagać,
posmarować chleb, przeciąż sznurek.
Często wykorzystujesz wiedzę i umiejętności, jakich nauczyłeś się na misjach, w życiu codziennym?
Czy często... One wchodzą w nawyk.
To jet np. umiejętność wiązania węzłów.
Prawda? To jest taka rzecz, którą potrafisz, czy już nie mówiąc marynarze, też potrafią.
Wszyscy sternicy potrafią wiązać węzły i to jest taka umiejętność, która pomaga ci.
Następna taka umiejętność? Nawigacja.
A więc umiejętność orientowania się w terenie,
czy w terenie zurbanizowanym czy w lesie, a więc idziesz w góry,
jeździsz po mieście, nie ma zasięgu GPS, a Ty nadal potrafisz korzystać z mapy.
Prozaiczna rzecz? Prozaiczna rzecz.
A więc to są takie rzeczy, które pomagają.
No teraz już będąc dzisiaj emerytem no oczywiście korzystam z całego zespołu swojej wiedzy będąc instruktorem
szkoląc ludzi, czy z zakresu bezpieczeństwa osobowego czy survivalu,
całą ta wiedza, która jest razem ze mną, ja jestem w stanie przekazać.
Czy bycie w prestiżowej jednostce wojskowej wiąże się także z prestiżowym wynagrodzeniem?
Najlepiej bym odpowiedział tak, że pytałbyś się
chirurga, czy składa ci nogę, czy dobrze zarabia?
Zapytałbym, bo chciałbym mieć pewność, że dobrze zarabia.
No i to jest tak samo, jakbyś był zakładnikiem
i mieliby wejść i odbić cię gromowcy,
byś się zastanawiał, czy chłopaki dobrze zarabiają czy myślą,
że jednak brakuje mu na spłatę
kredytu na mieszkanie i on wchodząc myśli sobie, kurczę, jutro muszę pójść
po kolejny kredyt.
Najlepiej jak tacy ludzie, zresztą najlepiej jak każdy dobrze zarabia,
ja bym bardzo chciał, żeby bardzo dobrze zarabiał mój mechanik samochodowy,
który wymienia mi klocki hamulcowe, prawda.
Nie musiałby oszukiwać.
Nie musiałby oszukiwać, że ci naleje gorszy olej niż
jest, a więc
ja myślę, że patrząc na Polskę, na polskie realia
ci żołnierze zarabiają dzisiaj godnie i
i trzeba też patrzeć na kraj, jaki jest, nie ma co się porównywać do Amerykanów, Brytyjczyków,
myślę, że żołnierze dzisiaj zarabiają godnie i jest okej.
Aczkolwiek każdy dodatkowy zarobek jest chętnie przyjęty.
Jak sam wspomniałeś, jesteś już emerytem, choć nie wyglądasz, zastanawiam się, jak wygląda twoje obecne życie.
Czym się zajmujesz?
Jestem doradcą bezpieczeństwa osobowego,
nie tylko na naszym polskim rynku, ale także doradzam firmom, które
czy instytucjom, jak np. Polska Akcja Humanitarna, które wyjeżdżają w tereny działań
o podwyższonym ryzyku czy wręcz działań wojennych.
Ostatnio, może nie ostatnio, zostałem po raz 2 zaproszony przez wybitnego polskiego sportowca, Artura Siódmiaka,
do takiego programu, Be Alive, Never Give Up,
jest to cykl szkoleń, może nie szkoleń, wykładów, porad dla trudnej młodzieży,
dla tych, którzy spędzają swoje dorastanie w poprawczakach czy ośrodkach wychowawczych.
Motywujecie ich?
Tak, motywujemy ich i przede wszystkim samymi sobą, bo w tym programie uczestniczy też Łukasz Kadziewicz, który był przecież jednym z najlepszych polskich siatkarzy
że nie są tak naprawdę pozostawieni sami sobie,
i to, że w wieku 16, 17, 18 lat trafili do takiego ośrodka, wcale nie skazuje ich na przegraną w życiu.
Do dziś posługujesz się pseudonimem, Naval, dlaczego nie nazwiskiem?
Widzisz, to jest też takie łączenie pokoleń.
Jednostka wojskowa GROM jest spadkobiercą tradycji Cichociemnych, żołnierzy Państwa Podziemnego, Armii Krajowej
i tak jak całe Polskie Państwo Podziemne funkcjonowało na pseudonimach i nikt nie używał imion, nazwisk, żeby nie zostać rozpracowanym
przez Gestapo, czy inne niemieckie służby, tak samo u nas się przyjęło, że mamy ksywy.
Mamy ksywy i nimi funkcjonujemy, dużo prościej też Pawła, Marcina, Grześka, Maćka jest zazwyczaj
tych imion, tych osób wielu, no ale Łysy jest jeden, Rudy jeden, Stary jeden, Naval jeden.
Ale znasz imiona swoich kolegów, czy nie?
Bywa często tak, że nie.
I wiem, że niejeden z moich kolegów, jak się dowiedział, jak mam na imię, był zaskoczony.
Naval, wielkie dzięki za spotkanie, dzięki za rozmowę.
Miło było was odwiedzić i trzymajcie się dzielnie te 7 metrów pod ziemią.