×

我们使用 cookie 帮助改善 LingQ。通过浏览本网站,表示你同意我们的 cookie 政策.

image

Tomek w krainie kangurów - Alfred Szklarski, Part 4

Part 4

- Nie słyszałem, jak pan wchodził do kabiny - usprawiedliwił się, zmieszany widokiem marynarza.

- Nie masz się czego wstydzić, braciszku - powiedział ze śmiechem bosman. - potrafię podejść nawet do śpiącego lwa nie zwracając na siebie uwagi. Masz piękny sztucer. Nowy zapewne!

- Myślę, że... nowy - potwierdził Tomek.

- Nowoczesna broń. Na pewno nie widziałeś jeszcze takiej w Warszawie - mówił dalej bosman. - Pokaż, braciszku, obejrzymy ją wspólnie.

Z westchnieniem ulgi Tomek podał sztucer bosmanowi. Musiał on być nie lada znawcą broni, gdyż w jego rękach ożyła nagle, ukazując wszystkie swe tajniki. W kilka minut rozłożył niemal cały sztucer, wyjaśniając jednocześnie przeznaczenie poszczególnych części. Potem złożył go z powrotem i zaproponował:

- No, braciszku, spróbuj teraz zrobić to samo. Słyszałem od twego ojca, że masz być naszym, dostawcą świeżego mięsa, musisz więc doskonale poznać swoją broń, aby móc na niej polegać.

Za trzecim razem Tomek ku swej wielkiej radości samodzielnie rozebrał i złożył sztucer. Bosman zdawał się odgadywać jego najskrytsze myśli, mówiąc:

- Jest tu na statku miejsce, gdzie nie podglądani przez ciekawskich będziemy mogli wypróbować to błyszczące cacko. Od jutra rozpoczniemy naukę strzelania.

- I nikt nie będzie o tym wiedział? - zaciekawił się Tomek.

- Chyba jakiś zabłąkany szczur okrętowy, których na pewno nie brak pod pokładem tego starego pudła. Maszyny zagłuszą huk strzałów, ponieważ urządzimy sobie strzelnicę w pobliżu smoluchów (10).

10 Smoluchami bosman nazywał palaczy kotłowych na statku.

- A to wspaniale! - ucieszył się Tomek. Przecież odkąd wiedział o funkcji wyznaczonej mu na czas wyprawy, nie zaznał chwili spokoju. Toteż sympatia, jaką poczuł do bosmana już w Trieście, pogłębiła się teraz ogromnie. Z pośpiechem przetrząsnął walizę. Wydobył z niej dużą kopertę i podał ją bosmanowi.

- Mieliśmy podzielić się widokówkami Warszawy. Proszę, niech pan wybierze te, które się panu podobają najwięcej - zaproponował zachęcająco.

Bosman usiadł, przy stoliczku, rozłożył przed sobą wszystkie pocztówki i długo oglądał je w milczeniu. Wreszcie zaczął odkładać na prawą stronę pocztówki przedstawiające dzielnice miasta leżące w pobliżu Wisły.

- Słuchaj, mały brachu, o ile nie masz nic przeciwko temu, to te właśnie chciałbym zatrzymać dla siebie - zwrócił się do Tomka.

- Oczywiście, zgadzam się na to. Dziwi mnie tylko, że wybrał pan jedynie widokówki z samego Powiśla.

- Wychowałem się na Powiślu. Tam mieszkają moi staruszkowie - wyjaśnił bosman. - Czy pan bardzo tęskni za Warszawą?

- Jak ryba za wodą!

- Czemu więc nie pojedzie pan w odwiedziny?

- Czy wiesz, z jakiego powodu twój ojciec nie może powrócić do kraju? - zapytał bosman.

- Wiem!

- Zaraz zrozumiesz, dlaczego nie jadę do Warszawy, gdy powiem, że razem z nim musiałem wiać za granicę. Ta jedynie była między nami różnica, że on pozostawił żonę i ciebie, a ja tylko moich staruszków.

Tomek spojrzał ze zdziwieniem na bosmana, który po krótkiej chwili milczenia dodał:

- Tak, tak, po ucieczce z Warszawy nie powodziło się nam najlepiej. Trzeba było szukać pracy na obczyźnie. Mnie coś pchało na morze. Udało mi się zaciągnąć na statek. Po kilku latach dochrapałem się bosmana. Twój ojciec natomiast zaczął pracować u Hagenbecka. Przed kilkoma miesiącami spotkaliśmy się w Hamburgu. Wtedy właśnie powiedział mi o „Aligatorze". Czasem dobrze jest mieć przy sobie starego druha, szepnął więc słówko Hagenbeckowi i... płyniemy razem do Australii.

- A to wspaniale! - zawołał Tomek. - Czy pan Smuga również musiał uciekać z kraju?

- O nie, braciszku kochany! On jeden z całej naszej paczki jest z prawdziwego powołania podróżnikiem i łowcą zwierząt. Podobno jeszcze raczkując, chwytał już dla wprawy koty za ogony.

- To pan Smuga tak wcześnie wybrał sobie zawód? - zaśmiał się Tomek, domyślając się w tym powiedzeniu żartu.

- Tak by z tego wynikało. On ma, jak to się mówi, łowienie zwierząt we krwi.

- Co to znaczy, proszę pana? - zapytał Tomek zaintrygowany słowami bosmana.

- No, tak się mówi, gdy chce się powiedzieć, że ktoś ma specjalną żyłkę do czegoś, taką smykałkę, rozumiesz?

- Rozumiem, rozumiem - odparł Tomek z zadowoleniem. - To znaczy, że ktoś ma specjalne zamiłowanie lub uzdolnienie do czegoś.

- Trafiłeś teraz, brachu, w samo sedno rzeczy - orzekł bosman. Tomka ogarnęła niezwykła ciekawość, czy przypadkiem i on nie posiada takiej „żyłki" do łowienia zwierząt, toteż zaraz zapytał bosmana:

- Proszę pana, ciekaw jestem, czy można wyrobić w sobie taką „żyłkę" do włóczęgi i łowienia zwierząt?

Bosman spojrzał na chłopca spod oka. Tłumiąc wesołość odparł:

- Mówi się przecież, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, więc chyba można. Trzeba tylko mieć dobre chęci i głowę nie od parady.

Tomek poweselał. Nie zdradzając się przed bosmanem, postanowił wiernie naśladować we wszystkim pana Smugę, aby z czasem stać się takim wytrawnym łowcą jak on.

Bosman chował do kieszeni bluzy pocztówki, gdy na korytarzu zabrzmiał donośny dźwięk gongu.

- Coś się chyba stało! - zaniepokoił się Tomek.

- Zgadłeś, brachu! Kucharz ugotował obiad - odparł poważnie bosman. - Wobec tego smarujemy szybko do jadalni.

- Hm, to tylko obiad... - mruknął Tomek.

Obszerna jadalnia mieściła się na niższym pokładzie. Tomek i bosman zastali już w niej kilkanaście osób.

- Jesteście nareszcie - odezwał się Wilmowski na widok wchodzących. - Tak długo przebywałeś, Tomku, w swojej kabinie, że obawiałem się, czy gong na obiad zdoła cię z niej wywabić.

- Nie wiedziałem, że już jest tak późno - tłumaczył się Tomek, nie spostrzegając porozumiewawczych spojrzeń wymienianych przez ojca i bosmana.

Tymczasem Wilmowski śmiał się w duchu z naiwności syna, który nawet nie domyślił się, że ojciec przejrzał na wylot jego chłopięcą ambicję. Orientował się doskonale, że Tomek nie ma pojęcia o polowaniu i strzelaniu. Wyznaczenie mu funkcji „wielkiego łowczego wyprawy" było żartem, który został potraktowany przez Tomka z całą powagą. Wilmowski przypuszczał, że sztucznie okazywana przez, syna obojętność rozwieje się na widok wspaniałego sztucera. Ku jego zdumieniu Tomek sprytnie ukrył swą obawę i wielkie zaciekawienie. Nie chcąc mu psuć przyjemności, poprosił bosmana Nowickiego, aby w dyskretny sposób nauczył go obchodzić się z bronią. Bosman ochoczo podjął się tej misji. Przecież Tomek był dla niego cząsteczką ukochanej, dalekiej Warszawy. Toteż z powierzonego zadania wywiązał się znakomicie i teraz, mrugając porozumiewawczo do Wilmowskiego, dawał znać. że wszystko poszło jak najlepiej.

Wilmowski przedstawił syna zebranym w jadalni członkom załogi, po czym wszyscy usiedli przy stole.

Tomek spożywał obiad w wielkim roztargnieniu. Postanowił przecież solennie we wszystkim naśladować pana Smugę, spoglądał więc co chwila na niego i rozmyślał: „Bosman Nowicki musi wiele wiedzieć, skoro z taką łatwością rozkłada sztucer, jak na przykład ja nabieram teraz na łyżkę zupy z talerza. Zabawne to wprawdzie, ale chyba pan Smuga, jeszcze na czworakach chodząc, rzeczywiście chwytał dla wprawy koty za ogony. Wielka szkoda, że ciotka Janina nie lubiła zwierząt i nie pozwalała trzymać w domu nawet kota. Ha, nie ma innej rady! Muszę wiernie naśladować pana Smugę. Wtedy najprędzej zostanę wielkim łowcą, a może nawet i pogromcą."

Szybko jadł zupę, mimo że wydawała mu się niezbyt smaczna. Udało mu się nawet wyprzedzić Smugę o kilka łyżek, lecz radość jego zmieniła się w przerażenie, gdy spostrzegł, że podróżnik nalewa sobie na talerz drugą porcję.

„W spaniu to może jeszcze z czasem dorównam panu Smudze - pomyślał z goryczą - ale w jedzeniu nie dam rady. Przynajmniej nie tak od razu. Muszę przy okazji zapytać bosmana Nowickiego, czy pan Smuga miał już taki apetyt od najmłodszych lat.”

Do wyjaśnienia niepewności postanowił jeść umiarkowanie. Teraz zwrócił swą uwagę na resztę załogi. Składała się ona z przedstawicieli różnych ras i narodowości. Szczególnie spodobało mu się dwóch atletycznie zbudowanych Murzynów palaczy. Dlatego też zdecydował się rozpocząć zwiedzanie statku od kotłowni.

Dopiero późnym wieczorem udał się do swej kabiny na spoczynek. Szybko rozebrał się, wskoczył do łóżka i zgasił światło. Przyrzekł ojcu, że postara się zasnąć natychmiast, ale mimo najszczerszych chęci wcale nie był senny. Jakże tu można zasnąć, gdy w ciągu niedługich kilku godzin przeżyło się tyle emocjonujących wrażeń! Przymknął wprawdzie powieki, lecz natychmiast przypomniał sobie półnagich palaczy, którzy wielkimi łopatami wrzucali węgiel do potężnych pieców buchających żarem. Potem przeniósł się myślami do budki sternika, widział czuwających oficerów i marynarzy. Wszyscy oni trudzili się po to, aby bezpiecznie doprowadzić statek do dalekiej Australii. Następnie przypomniał sobie cel podróży; zaczął rozmyślać, ile to przygód oczekuje go w najbliższej przyszłości. Leżał w wąskim okrętowym łóżku i przeżywał w wyobraźni olbrzymie polowanie na szybkonogie kangury i krwiożercze dingo. W ciągu niedługiego czasu dokonał w myślach tylu nadzwyczajnych czynów, że w końcu zmęczony zasnął.

WRÓŻBITA Z PORT SAIDU

Była piękna, bezwietrzna, słoneczna pogoda. „Aligator" płynął spokojnie po wygładzonym jak zwierciadło Morzu Adriatyckim. Tomek czuł się na statku bezpiecznie jak w domu u ciotki Janiny. Żywe usposobienie oraz ciekawość nie pozwalały mu zbyt długo usiedzieć na jednym miejscu. Całe dnie spędzał w ustawicznym ruchu. Schodził do kotłowni do palaczy, zaglądał do pomieszczeń przygotowanych dla zwierząt, zaprzyjaźnił się z kucharzem, odwiedzał marynarzy w ich kwaterach i po dwóch pracowicie spędzonych dniach znał już na pamięć wszystkie zakamarki „pływającego zwierzyńca" na równi z kapitanem Mac Dougalem.

Zgodnie z przyrzeczeniem bosman Nowicki rozpoczął naukę strzelania. W jednym z pomieszczeń przeznaczonych dla zwierząt urządził strzelnicę, w której spędzał z Tomkiem codziennie po kilka godzin, strzelając do zaimprowizowanej tarczy.

Każdego ranka Tomek zachodził do palarni i uważnie studiował mapę, na której oznaczano drogę przebytą przez statek w ciągu doby. Siódmego dnia czarna linia nieomal dotykała wybrzeży Afryki. Tomek wybiegł zaraz na pokład. „Aligator" zbliżał się już do portu. W małej grupce mężczyzn stojących na górnym pokładzie dostrzegł ojca i Smugę. Szybko podbiegł do nich.

- Tatusiu, czyżby to był już Port Said (11)? - zagadnął.

11 Port Said - miasto portowe w północno-wschodnim Egipcie, założone w 1860 roku przez budowniczego Kanału Sueskiego, Ferdynanda Lessepsa i nazwane przez niego na pamiątkę wicekróla Egiptu - Saida.

- Tak, wpływamy do Port Saidu, leżącego u wrót Kanału Sueskiego - powiedział Wilmowski.

- Czy będziemy mogli wysiąść na ląd? - pytał Tomek niecierpliwie, ciekaw ujrzeć miasto znane mu dotąd tylko z lektury i nauki geografii w szkole.

- Uzupełnimy tutaj nasz zapas węgla. Postój „Aligatora" potrwa więc kilka godzin. Po południu zwiedzimy miasto - odpowiedział Wilmowski.

Przy akompaniamencie ryku syreny „Aligator" ostrożnie manewrował wśród setek łodzi i mniejszych statków, przepłynął obok kilku dużych parowców spokojnie drzemiących w głębi portu i zarzucił kotwicę w pobliżu lądu.

Tomek z ciekawością spoglądał w kierunku miasta, nad którym szeroko rozciągało się bezchmurne, wyzłocone palącym słońcem niebo. Wysoko ponad dachy niskich domów wystrzelała śmigła wieża latarni morskiej, a w dali pięły się ku niebu iglice minaretów (12). Zaledwie „Aligator" stanął na uwięzi, otoczył go rój łodzi. Znajdowali się w nich ruchliwi Arabowie i Murzyni trudniący się przewożeniem pasażerów ze statków na wybrzeże. Skoro jednak dowiedzieli się, że „Aligator" nie jest statkiem pasażerskim, odpłynęli pospiesznie. Teraz natomiast zbliżyło się kilka łódeczek. Mali wioślarze, półnadzy chłopcy arabscy, wrzaskliwie usiłowali porozumieć się z załogą statku.

12 Minaret - wysoka, smukła wieżyca meczetu (muzułmańskiej świątyni).

- Czego oni chcą od nas? - zapytał Tomek zaintrygowany ich hałaśliwym zachowaniem.

- Zaraz zobaczysz - odparł Wilmowski. Wyjął z kieszeni portmonetkę. Zaledwie w jego dłoni błysnęła srebrna moneta, jedna z łódek jeszcze bardziej zbliżyła się do statku.

- Teraz uważaj dobrze - powiedział do syna.

Moneta rzucona za burtę wpadła w morze. W tej chwili mały Arab skoczył z łodzi głową w dół, zniknął w głębinie na kilka sekund i wkrótce wynurzył się znów na powierzchnię, trzymając w zębach pieniążek.

- Ależ to wspaniały pływak! - zdumiał się Tomek. - Daj mi tatusiu kilka monet, muszę dokładnie przyjrzeć się, jak on to robi.

Tomek rzucał monety zręcznym nurkom Port Saidu, a także przyglądał się „magicznym sztukom" produkowanym przez starszego Araba. Dopiero po wyczerpaniu otrzymanych od ojca srebrnych monet spostrzegł, że po przeciwnej stronie statku dzieje się coś nowego. Wychylił się za burtę. Ujrzał pięć ciężkich kryp załadowanych węglem, które kolejno miały podpływać do luku otwartego w boku parowca. Jedna z nich właśnie przylgnęła do „Aligatora". Mrowie brunatnych, półnagich Arabów zwinnie zaczęło przeładowywać koszami węgiel na statek. Chmury czarnego pyłu docierały aż na pokład. Swobodnie poruszający się na krypach Arabowie spoglądali na marynarzy stojących na pokładzie, ukazując w wesołym, szczerym uśmiechu mięsistych warg przedziwnie białe zęby. Przeładunku pilnował stary Arab w brudnym burnusie. Nie żałował grubego sznura i najczęściej bijąc powietrze - niby to popędzał ładowaczy.

Smuga zbliżył się do Tomka.

- Przygotuj się do zejścia na ląd! - zawołał, a kiedy chłopiec odwrócił się twarzą do niego parsknął śmiechem i dodał: - Do licha! Przecież wymalowałeś się na Murzyna. Teraz dopiero Tomek spostrzegł, że cały pokryty jest czarnym węglowym pyłem unoszącym się wokoło.

- A to się zagapiłem! - odparł. - Zaraz pójdę się przebrać. To wszystko przez tego starego Araba dozorcę o wyglądzie wiedźmy. Niech pan spojrzy! Jak on śmiesznie udaje, że popędza innych w pracy! Tymczasem wszyscy się z tego śmieją.

- Taki jest już ich ceremoniał pracy - powiedział Smuga. - Bez tego starego poganiacza przeładunek szedłby na pewno równie sprawnie. Umyj się teraz i przebierz, gdyż zaraz wsiadamy do łodzi.

Tomek pobiegł do kabiny. Wkrótce umyty i w czystym ubraniu znowu pojawił się na pokładzie. Ojciec, Smuga i bosman Nowicki już czekali na niego. Po sznurowej drabinie zeszli do łódki. Niebawem znaleźli się na lądzie. Otoczyli ich rozkrzyczani przewodnicy, proponując swe usługi przy zwiedzaniu miasta. Bosman Nowicki rzucił im kilka monet, po czym odprawił ruchem ręki, gdyż znał już dobrze Port Said z czasu poprzednich rejsów. Wkrótce znaleźli się na długiej, nadzwyczaj ruchliwej ulicy, zabudowanej niskimi domami. Wystawy sklepowe przeładowane były najrozmaitszymi przedmiotami. Tomek co chwila przystawał, by podziwiać straszliwe, złocone smoki, misterne rzeźby z kości słoniowej, przezroczyste i delikatne naczyńka z chińskiej porcelany, śmieszne, barwne figurynki, przedziwne szkatuły z drzewa sandałowego, piękne materie tkane złotem oraz srebrem i tyle, tyle różnych widzianych po raz pierwszy przedmiotów. Właściciele sklepów natarczywie zachwalali swoje towary, namawiali do ich obejrzenia. W końcu gwar różnojęzycznych głosów oszołomił Tomka do tego stopnia, że skrył się między swych towarzyszy. Wkroczyli do dzielnicy europejskiej, zabudowanej wyższymi, schludniejszymi budynkami. Tutaj mieściły się hotele, banki i przedsiębiorstwa handlowe, a wśród rozległych ogrodów bieliły się wille bogatszych mieszkańców.

Z kolei przeszli do dzielnicy arabskiej. Wśród nielicznych murowanych domów rozpościerały się budy sklecone z trzciny polepionej gliną, pełne łat, dziur i brudu. Przede wszystkim jednak na plan pierwszy wysuwały się, jakby przyrośnięte do ścian domów, liczne stragany z jarzynami oraz ponętnymi wschodnimi owocami. Po ulicach spokojnie spacerowały osiołki i kozy, nie zwracając uwagi na krzykliwych przechodniów. Kiedy nasi podróżnicy mijali jedną z lepianek, siedzący na ziemi stary, skulony Arab zawołał:

- Przystańcie na chwilę, szlachetni przybysze!

Zatrzymali się, a starzec wpił w nich przenikliwy wzrok. Wyciągnął ku nim suchą dłoń o mocno pomarszczonej skórze i zaczął mówić skrzeczącym głosem:

- Każdy człowiek ma wyznaczony w księdze życia swój los. Za kilka nędznych srebrników powiem każdemu z was, co go czeka w życiu.

Smuga rzucił wróżbicie monetę. Naśladując jego sposób mówienia odparł: - Masz, szlachetny mężu, lecz nie potrzebujesz męczyć się przepowiadaniem mego losu. Równie dobrze jak ty umiem czytać w księdze życia. Dlatego też uchylę ci rąbka tajemnicy - nawet zupełnie bezinteresownie - i powiem, że nie zrobisz nigdy majątku na twoich wróżbach. Brunatna dłoń drapieżnym ruchem schwyciła błyszczący pieniążek, który natychmiast zniknął w woreczku zawieszonym u pasa.

- Przestaniesz się śmiać, kiedy między tobą a śmiercią stanie mały chłopiec. Może pożałujesz wtedy, że nie chciałeś posłuchać mojej wróżby - odpowiedział Arab, po czym jego cienkie wargi wykrzywiły się w pogardliwym uśmiechu.

Pomarszczona twarz starca oraz jego dziwne słowa zrobiły na Tomku pewne wrażenie. Bezwiednie wygrzebał z kieszeni srebrną monetę i włożył ją do glinianej miseczki stojącej na ziemi przed wróżbitą. Zanim chłopiec zdążył odejść, spod brudnego burnusa wychyliła się koścista dłoń. Niespodziewanym, szybkim ruchem wróżbita chwycił go za rękę i przyciągnął ku sobie.

- Posłuchaj starego Araba - odezwał się skrzekliwym głosem, nie puszczając ręki Tomka. - Młody jesteś i długo żyć będziesz. Zapamiętasz wiec i wspomnisz moje słowa. Prawą dłonią rozgarnął piasek leżący przed nim w blaszanej misce i jakby czytając w nim, mówił:

- W dalekim i dzikim kraju znajdziesz to, czego inni będą szukali bezskutecznie. Kiedy to się stanie, zyskasz najlepszego przyjaciela, który nigdy nie powie ani słowa... Wilmowski wzruszył niecierpliwie ramionami. Następnie wziął Tomka za rękę i powiedział:

- Dość już tej głupiej zabawy! Chodźmy teraz napić się czegoś zimnego. Odeszli od wróżbity szybkim krokiem, a on, uśmiechając się złośliwie, spoglądał za nimi przekrwionymi oczyma.

Smuga i Wilmowski po drodze opowiadali zabawne historyjki o arabskich wróżbitach. Tomek i bosman Nowicki przysłuchiwali się w milczeniu. Niebawem zasiedli w dużej kawiarni przy stoliku. Tomek kręcił się niespokojnie na krzesełku, aż w końcu odezwał się do swych towarzyszy.

- Tatuś i pan Smuga twierdzą, że ten stary Arab mówił same bzdury. Skąd on jednak mógł wiedzieć, że jedziemy do dalekiego i dzikiego kraju?

- W tak ruchliwym portowym mieście można każdemu Europejczykowi powiedzieć to bez chwili wahania - odparł Smuga. - Wróżbici mają zdolność wyłudzania pieniędzy od naiwnych. Nie warto zwracać uwagi na ich gadaninę.

- Pierwszy pan dał mu jałmużnę - roześmiał się bosman Nowicki. - Wróżb nie chce pan słuchać, ale pieniążków nie żałuje. Inaczej mówiąc „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek". No, ale za tę obłudę uraczył pana niezłą przepowiednią. Ja sam nie lubię, gdy taki staruch źle mi wróży. Dlatego też trzymam język za zębami przechodząc obok wróżbitów.

- Jałmużnę daję, bo przecież śmieszny staruszek musi jakoś zarobić na utrzymanie - bronił się Smuga ze śmiechem. - W żadne gusła nie wierzyłem od najmłodszych lat. Nie przejmuję się niebezpieczeństwem, gdy mam przy sobie dobrą broń.

- Dzięki twoim żartom nakarmił nas straszliwymi, w jego mniemaniu, przepowiedniami - wesoło wtrącił Wilmowski.

- Zdaje mi się, że czas już zwinąć żagle i pomyśleć o powrocie na statek - zauważył zawsze praktyczny i punktualny bosman Nowicki. - Wieczorem podnosimy kotwicę.

- Rzeczywiście czas już na nas - potaknął Wilmowski. Wyszli z kawiarni. W drodze powrotnej kupili całe naręcza soczystych, południowych owoców. W dobrym nastroju przybyli na „Aligatora". Na pokładzie znajdował się już pilot, który miał przeprowadzić statek przez kanał.

Zaledwie pierwsze gwiazdy rozbłysnęły na niebie, „Aligator" wpłynął w Kanał Sueski. W żółwim tempie minął jednopiętrowy, jaskrawo oświetlony pałac Kompanii Suezu (13), mieszczący biura przedsiębiorstwa oraz liczne zabudowania, o których przeznaczenie Tomek zapomniał zapytać. Wszyscy pasażerowie przebywali na górnym pokładzie, gdyż zaduch w kabinach wprost uniemożliwiał pozostawanie w zamkniętych pomieszczeniach. Korzystając z tego, Tomek z zaciekawieniem spoglądał na długą, wąską wstęgę wody, ciągnącą się między brzegami ujętymi w niskie, piaszczyste tamy.

13 Do roku 1958, to jest do chwili unarodowienia Kanału Sueskiego przez Egipt, zarząd nad eksploatacją Kanału sprawowała w imieniu międzynarodowego towarzystwa Kompania Suezu.

Ucząc się geografii w szkole, zupełnie inaczej wyobrażał sobie ów słynny Kanał Sueski, który odegrał historyczną rolę skracając i czyniąc bardziej bezpieczną drogę z Europy do Indii. Tyle nasłuchał się o trudnościach związanych z budową kanału, a tymczasem w rzeczywistości wyglądał on bardzo nieskomplikowanie. Odezwał się więc do ojca zawiedzionym tonem:

- Nie rozumiem, dlaczego przekopywanie tak wąskiego kanału musiało trwać aż tyle lat?

- Mówiąc ściśle, prace przy budowie kanału rozpoczęto w 1859 roku, a zakończono je dopiero w 1869. Trwały więc one dziesięć lat - wyjaśnił Wilmowski. - Budowa kanału stanowiła dla wykonawców niezwykle trudne zadanie. Obecna jego długość wynosi przecież około stu sześćdziesięciu kilometrów. Z tego sto dwadzieścia przypada na wykopane koryto, a reszta na jeziora i cieśniny łączące poszczególne odcinki kanału. Aby uzmysłowić sobie ogrom pracy, jaką należało wykonać, wystarczy powiedzieć, że trzydzieści tysięcy ludzi przez dziesięć lat pracowało w pocie czoła nad realizacją dzieła, które ponadto pochłonęło olbrzymią sumę pięciuset milionów franków.

- Nigdy nie przypuszczałem, że przekopanie tego kanału wymagało tylu trudów i pieniędzy - odparł Tomek. - Jak długo będziemy płynęli przez kanał?

- Około dwudziestu godzin, ponieważ zgodnie z obowiązującymi przepisami przy wymijaniu musimy dawać pierwszeństwo przejazdu statkom pocztowym.

- Wobec tego będę mógł jeszcze za dnia przyjrzeć się okolicy – ucieszył się Tomek.

W najlepszym humorze udał się na spoczynek.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

Part 4 Part 4 Частина 4

- Nie słyszałem, jak pan wchodził do kabiny - usprawiedliwił się, zmieszany widokiem marynarza. - I didn't hear you come into the cabin - he justified himself, embarrassed by the sight of the sailor.

- Nie masz się czego wstydzić, braciszku - powiedział ze śmiechem bosman. - You have nothing to be ashamed of, brother - the bosun said with a laugh. - potrafię podejść nawet do śpiącego lwa nie zwracając na siebie uwagi. |||||лева||||| - I can even approach a sleeping lion without drawing attention to myself. Masz piękny sztucer. You have a beautiful rifle. Nowy zapewne!

- Myślę, że... nowy - potwierdził Tomek.

- Nowoczesna broń. Na pewno nie widziałeś jeszcze takiej w Warszawie - mówił dalej bosman. - Pokaż, braciszku, obejrzymy ją wspólnie.

Z westchnieniem ulgi Tomek podał sztucer bosmanowi. Musiał on być nie lada znawcą broni, gdyż w jego rękach ożyła nagle, ukazując wszystkie swe tajniki. |||не||||||||ожила||||| ||||жарт|||||||||||| W kilka minut rozłożył niemal cały sztucer, wyjaśniając jednocześnie przeznaczenie poszczególnych części. In a few minutes he disassembled almost the entire rifle, simultaneously explaining the purpose of the individual parts. Potem złożył go z powrotem i zaproponował: Then he reassembled it and suggested:

- No, braciszku, spróbuj teraz zrobić to samo. - Well, little brother, try to do the same now. Słyszałem od twego ojca, że masz być naszym, dostawcą świeżego mięsa, musisz więc doskonale poznać swoją broń, aby móc na niej polegać.

Za trzecim razem Tomek ku swej wielkiej radości samodzielnie rozebrał i złożył sztucer. Bosman zdawał się odgadywać jego najskrytsze myśli, mówiąc:

- Jest tu na statku miejsce, gdzie nie podglądani przez ciekawskich będziemy mogli wypróbować to błyszczące cacko. - There is a place on the ship where we can try out this shiny gadget without being watched by the curious. Od jutra rozpoczniemy naukę strzelania. Starting tomorrow, we will begin learning how to shoot.

- I nikt nie będzie o tym wiedział? - And no one will know about it? - zaciekawił się Tomek.

- Chyba jakiś zabłąkany szczur okrętowy, których na pewno nie brak pod pokładem tego starego pudła. - Probably some stray ship rat, of which there is certainly no shortage under the deck of this old box. Maszyny zagłuszą huk strzałów, ponieważ urządzimy sobie strzelnicę w pobliżu smoluchów (10). ||||||||||смолухов The machines will muffle the sound of gunfire because we will set up a shooting range near the smoluchs (10).

10 Smoluchami bosman nazywał palaczy kotłowych na statku. |||курильщиков||| 10 The bosun referred to the boiler room stokers on the ship as smoluchs.

- A to wspaniale! - That's wonderful! - ucieszył się Tomek. - Tomek was delighted. Przecież odkąd wiedział o funkcji wyznaczonej mu na czas wyprawy, nie zaznał chwili spokoju. Ever since he knew about the role assigned to him for the time of the expedition, he had not experienced a moment of peace. Toteż sympatia, jaką poczuł do bosmana już w Trieście, pogłębiła się teraz ogromnie. Thus, the sympathy he felt for the bosun back in Trieste has now deepened immensely. Z pośpiechem przetrząsnął walizę. He hurriedly rummaged through his suitcase. Wydobył z niej dużą kopertę i podał ją bosmanowi. He took out a large envelope and handed it to the bosun.

- Mieliśmy podzielić się widokówkami Warszawy. Proszę, niech pan wybierze te, które się panu podobają najwięcej - zaproponował zachęcająco.

Bosman usiadł, przy stoliczku, rozłożył przed sobą wszystkie pocztówki i długo oglądał je w milczeniu. Wreszcie zaczął odkładać na prawą stronę pocztówki przedstawiające dzielnice miasta leżące w pobliżu Wisły.

- Słuchaj, mały brachu, o ile nie masz nic przeciwko temu, to te właśnie chciałbym zatrzymać dla siebie - zwrócił się do Tomka.

- Oczywiście, zgadzam się na to. Dziwi mnie tylko, że wybrał pan jedynie widokówki z samego Powiśla.

- Wychowałem się na Powiślu. - I grew up in Powiśle. Tam mieszkają moi staruszkowie - wyjaśnił bosman. My parents live there - the boatswain explained. - Czy pan bardzo tęskni za Warszawą? - Do you miss Warsaw very much?

- Jak ryba za wodą!

- Czemu więc nie pojedzie pan w odwiedziny?

- Czy wiesz, z jakiego powodu twój ojciec nie może powrócić do kraju? - zapytał bosman.

- Wiem!

- Zaraz zrozumiesz, dlaczego nie jadę do Warszawy, gdy powiem, że razem z nim musiałem wiać za granicę. - You will soon understand why I am not going to Warsaw when I say that I had to run abroad with him. Ta jedynie była między nami różnica, że on pozostawił żonę i ciebie, a ja tylko moich staruszków. The only difference between us was that he left his wife and you, while I only left my old folks.

Tomek spojrzał ze zdziwieniem na bosmana, który po krótkiej chwili milczenia dodał: Tomek looked at the bosun in astonishment, who after a short moment of silence added:

- Tak, tak, po ucieczce z Warszawy nie powodziło się nam najlepiej. ||||||не|||| - Yes, yes, after fleeing from Warsaw, things didn't go so well for us. Trzeba było szukać pracy na obczyźnie. We had to look for work abroad. Mnie coś pchało na morze. Something was pushing me to the sea. Udało mi się zaciągnąć na statek. I managed to get on the ship. Po kilku latach dochrapałem się bosmana. После|||докопался|| After a few years, I managed to become a bosun. Twój ojciec natomiast zaczął pracować u Hagenbecka. Your father, on the other hand, started working at Hagenbeck. Przed kilkoma miesiącami spotkaliśmy się w Hamburgu. A few months ago, we met in Hamburg. Wtedy właśnie powiedział mi o „Aligatorze". Czasem dobrze jest mieć przy sobie starego druha, szepnął więc słówko Hagenbeckowi i... płyniemy razem do Australii.

- A to wspaniale! - zawołał Tomek. - Czy pan Smuga również musiał uciekać z kraju?

- O nie, braciszku kochany! On jeden z całej naszej paczki jest z prawdziwego powołania podróżnikiem i łowcą zwierząt. |||||||||покликання|||| He is the only one from our whole group who is a true-born traveler and animal hunter. Podobno jeszcze raczkując, chwytał już dla wprawy koty za ogony. |еще|||||||| It is said that even as a toddler, he was already practicing by grabbing cats by their tails.

- To pan Smuga tak wcześnie wybrał sobie zawód? - Did Mr. Smuga choose his profession so early? - zaśmiał się Tomek, domyślając się w tym powiedzeniu żartu. |||догадавшись||||| - Tomek laughed, guessing the joke in that saying.

- Tak by z tego wynikało. - That's what it would imply. On ma, jak to się mówi, łowienie zwierząt we krwi. He has, as they say, hunting animals in his blood.

- Co to znaczy, proszę pana? - zapytał Tomek zaintrygowany słowami bosmana.

- No, tak się mówi, gdy chce się powiedzieć, że ktoś ma specjalną żyłkę do czegoś, taką smykałkę, rozumiesz? |||||хочет|||||||жилку|||такую|талант|

- Rozumiem, rozumiem - odparł Tomek z zadowoleniem. - To znaczy, że ktoś ma specjalne zamiłowanie lub uzdolnienie do czegoś. |||||специальные|||||

- Trafiłeś teraz, brachu, w samo sedno rzeczy - orzekł bosman. Tomka ogarnęła niezwykła ciekawość, czy przypadkiem i on nie posiada takiej „żyłki" do łowienia zwierząt, toteż zaraz zapytał bosmana: Tomka was overwhelmed by an extraordinary curiosity about whether he, too, might have such a "gift" for hunting animals, so he immediately asked the bosun:

- Proszę pana, ciekaw jestem, czy można wyrobić w sobie taką „żyłkę" do włóczęgi i łowienia zwierząt? - Sir, I am curious whether one can develop such a "gift" for wandering and hunting animals?

Bosman spojrzał na chłopca spod oka. The bosun looked at the boy sidewise. Tłumiąc wesołość odparł:

- Mówi się przecież, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, więc chyba można. Trzeba tylko mieć dobre chęci i głowę nie od parady. One just needs to have good intentions and a head on their shoulders.

Tomek poweselał. Tomek became cheerful. Nie zdradzając się przed bosmanem, postanowił wiernie naśladować we wszystkim pana Smugę, aby z czasem stać się takim wytrawnym łowcą jak on. ||||||||||||||||||досвідченим||| Without revealing himself to the bosun, he decided to faithfully imitate Mr. Smuga in everything, so that over time he could become as seasoned a hunter as he was.

Bosman chował do kieszeni bluzy pocztówki, gdy na korytarzu zabrzmiał donośny dźwięk gongu. |||||||||прозвучал|громкий||

- Coś się chyba stało! - zaniepokoił się Tomek.

- Zgadłeś, brachu! Kucharz ugotował obiad - odparł poważnie bosman. - Wobec tego smarujemy szybko do jadalni. ||йдемо||| - In that case, let's quickly go to the dining room.

- Hm, to tylko obiad... - mruknął Tomek. - Hmm, it's just lunch... - Tomka muttered.

Obszerna jadalnia mieściła się na niższym pokładzie. ||||||палубі The spacious dining room was located on the lower deck. Tomek i bosman zastali już w niej kilkanaście osób.

- Jesteście nareszcie - odezwał się Wilmowski na widok wchodzących. - Tak długo przebywałeś, Tomku, w swojej kabinie, że obawiałem się, czy gong na obiad zdoła cię z niej wywabić.

- Nie wiedziałem, że już jest tak późno - tłumaczył się Tomek, nie spostrzegając porozumiewawczych spojrzeń wymienianych przez ojca i bosmana. - I didn't know it was so late already - Tomek explained, not noticing the exchanged meaningful glances between his father and the bosun.

Tymczasem Wilmowski śmiał się w duchu z naiwności syna, który nawet nie domyślił się, że ojciec przejrzał na wylot jego chłopięcą ambicję. Meanwhile, Wilmowski was secretly laughing at his son's naivety, who didn't even suspect that his father had seen through his boyish ambition. Orientował się doskonale, że Tomek nie ma pojęcia o polowaniu i strzelaniu. He was perfectly aware that Tomek had no idea about hunting and shooting. Wyznaczenie mu funkcji „wielkiego łowczego wyprawy" było żartem, który został potraktowany przez Tomka z całą powagą. Assigning him the role of 'great hunter of the expedition' was a joke that Tomek took very seriously. Wilmowski przypuszczał, że sztucznie okazywana przez, syna obojętność rozwieje się na widok wspaniałego sztucera. |предполагал|||||||||||| Wilmowski suspected that the indifference feigned by his son would dissipate at the sight of the magnificent double rifle. Ku jego zdumieniu Tomek sprytnie ukrył swą obawę i wielkie zaciekawienie. To his astonishment, Tomek cleverly hid his fear and great curiosity. Nie chcąc mu psuć przyjemności, poprosił bosmana Nowickiego, aby w dyskretny sposób nauczył go obchodzić się z bronią. ||||удовольствия||||чтобы||||||||| ||||||||||дискретний||||||| Bosman ochoczo podjął się tej misji. Przecież Tomek był dla niego cząsteczką ukochanej, dalekiej Warszawy. Toteż z powierzonego zadania wywiązał się znakomicie i teraz, mrugając porozumiewawczo do Wilmowskiego, dawał znać. ||доверенного|||||||||||| że wszystko poszło jak najlepiej.

Wilmowski przedstawił syna zebranym w jadalni członkom załogi, po czym wszyscy usiedli przy stole. Wilmowski introduced his son to the assembled crew members in the dining room, after which everyone sat down at the table. Вилмовский представил сына собравшимся в столовой членам экипажа, после чего все сели за стол.

Tomek spożywał obiad w wielkim roztargnieniu. |потреблял||||рассеянности Tomek was having lunch in a great distraction. Томек обедал в большом рассеянии. Postanowił przecież solennie we wszystkim naśladować pana Smugę, spoglądał więc co chwila na niego i rozmyślał: „Bosman Nowicki musi wiele wiedzieć, skoro z taką łatwością rozkłada sztucer, jak na przykład ja nabieram teraz na łyżkę zupy z talerza. ||торжественно||||||||||||||||||||||||||||||||||| After all, he had solemnly decided to imitate Mr. Smuga in everything, so he glanced at him every now and then and thought: 'Bosman Nowicki must know a lot, since he disassembles the rifle with such ease, just as I am now scooping soup from the plate with a spoon.' Он решил все же торжественно подражать господину Смуге, поэтому постоянно поглядывал на него и размышлял: «Босман Новицкий, должно быть, много знает, раз с такой легкостью разбирает штуцер, как, например, я сейчас зачерпываю ложкой суп из тарелки.» Zabawne to wprawdzie, ale chyba pan Smuga, jeszcze na czworakach chodząc, rzeczywiście chwytał dla wprawy koty za ogony. Wielka szkoda, że ciotka Janina nie lubiła zwierząt i nie pozwalała trzymać w domu nawet kota. Ha, nie ma innej rady! Muszę wiernie naśladować pana Smugę. Я должен верно подражать пану Смуге. Wtedy najprędzej zostanę wielkim łowcą, a może nawet i pogromcą." Тогда я быстрее всего стану великим охотником, а может быть, даже и разрушителем.

Szybko jadł zupę, mimo że wydawała mu się niezbyt smaczna. Он быстро ел суп, хотя он казался ему не очень вкусным. Udało mu się nawet wyprzedzić Smugę o kilka łyżek, lecz radość jego zmieniła się w przerażenie, gdy spostrzegł, że podróżnik nalewa sobie na talerz drugą porcję.

„W spaniu to może jeszcze z czasem dorównam panu Smudze - pomyślał z goryczą - ale w jedzeniu nie dam rady. Przynajmniej nie tak od razu. Muszę przy okazji zapytać bosmana Nowickiego, czy pan Smuga miał już taki apetyt od najmłodszych lat.”

Do wyjaśnienia niepewności postanowił jeść umiarkowanie. для||||| To clarify the uncertainty, he decided to eat moderately. Чтобы прояснить неопределенность, он решил есть умеренно. Teraz zwrócił swą uwagę na resztę załogi. Now he turned his attention to the rest of the crew. Теперь он обратил свое внимание на остальных членов экипажа. Składała się ona z przedstawicieli różnych ras i narodowości. It consisted of representatives of various races and nationalities. Он состоял из представителей разных рас и национальностей. Szczególnie spodobało mu się dwóch atletycznie zbudowanych Murzynów palaczy. Dlatego też zdecydował się rozpocząć zwiedzanie statku od kotłowni.

Dopiero późnym wieczorem udał się do swej kabiny na spoczynek. Szybko rozebrał się, wskoczył do łóżka i zgasił światło. Przyrzekł ojcu, że postara się zasnąć natychmiast, ale mimo najszczerszych chęci wcale nie był senny. Jakże tu można zasnąć, gdy w ciągu niedługich kilku godzin przeżyło się tyle emocjonujących wrażeń! Przymknął wprawdzie powieki, lecz natychmiast przypomniał sobie półnagich palaczy, którzy wielkimi łopatami wrzucali węgiel do potężnych pieców buchających żarem. |||||||||||||||||палаючих| Potem przeniósł się myślami do budki sternika, widział czuwających oficerów i marynarzy. ||||||штурмана||||| Wszyscy oni trudzili się po to, aby bezpiecznie doprowadzić statek do dalekiej Australii. Następnie przypomniał sobie cel podróży; zaczął rozmyślać, ile to przygód oczekuje go w najbliższej przyszłości. Leżał w wąskim okrętowym łóżku i przeżywał w wyobraźni olbrzymie polowanie na szybkonogie kangury i krwiożercze dingo. W ciągu niedługiego czasu dokonał w myślach tylu nadzwyczajnych czynów, że w końcu zmęczony zasnął.

WRÓŻBITA Z PORT SAIDU гадатель|||

Była piękna, bezwietrzna, słoneczna pogoda. „Aligator" płynął spokojnie po wygładzonym jak zwierciadło Morzu Adriatyckim. |||по||||| Tomek czuł się na statku bezpiecznie jak w domu u ciotki Janiny. Żywe usposobienie oraz ciekawość nie pozwalały mu zbyt długo usiedzieć na jednym miejscu. Całe dnie spędzał w ustawicznym ruchu. |||в|| ||||безперервному| Schodził do kotłowni do palaczy, zaglądał do pomieszczeń przygotowanych dla zwierząt, zaprzyjaźnił się z kucharzem, odwiedzał marynarzy w ich kwaterach i po dwóch pracowicie spędzonych dniach znał już na pamięć wszystkie zakamarki „pływającego zwierzyńca" na równi z kapitanem Mac Dougalem.

Zgodnie z przyrzeczeniem bosman Nowicki rozpoczął naukę strzelania. Согласно||||||| W jednym z pomieszczeń przeznaczonych dla zwierząt urządził strzelnicę, w której spędzał z Tomkiem codziennie po kilka godzin, strzelając do zaimprowizowanej tarczy. ||||||||||||||||||стреляя|||мишени |||||||||||||||||||||мішені

Każdego ranka Tomek zachodził do palarni i uważnie studiował mapę, na której oznaczano drogę przebytą przez statek w ciągu doby. Siódmego dnia czarna linia nieomal dotykała wybrzeży Afryki. Tomek wybiegł zaraz na pokład. „Aligator" zbliżał się już do portu. W małej grupce mężczyzn stojących na górnym pokładzie dostrzegł ojca i Smugę. Szybko podbiegł do nich. He quickly ran over to them.

- Tatusiu, czyżby to był już Port Said (11)? - zagadnął.

11 Port Said - miasto portowe w północno-wschodnim Egipcie, założone w 1860 roku przez budowniczego Kanału Sueskiego, Ferdynanda Lessepsa i nazwane przez niego na pamiątkę wicekróla Egiptu - Saida.

- Tak, wpływamy do Port Saidu, leżącego u wrót Kanału Sueskiego - powiedział Wilmowski.

- Czy będziemy mogli wysiąść na ląd? - pytał Tomek niecierpliwie, ciekaw ujrzeć miasto znane mu dotąd tylko z lektury i nauki geografii w szkole.

- Uzupełnimy tutaj nasz zapas węgla. Postój „Aligatora" potrwa więc kilka godzin. Po południu zwiedzimy miasto - odpowiedział Wilmowski.

Przy akompaniamencie ryku syreny „Aligator" ostrożnie manewrował wśród setek łodzi i mniejszych statków, przepłynął obok kilku dużych parowców spokojnie drzemiących w głębi portu i zarzucił kotwicę w pobliżu lądu. |||||||||||||||||||||||||якір|||

Tomek z ciekawością spoglądał w kierunku miasta, nad którym szeroko rozciągało się bezchmurne, wyzłocone palącym słońcem niebo. Tomek looked with curiosity towards the city, over which the cloudless sky stretched wide, gilded by the scorching sun. Томек с любопытством посмотрел в сторону города, над которым широко простиралось безоблачное небо, позолоченное палящим солнцем. Wysoko ponad dachy niskich domów wystrzelała śmigła wieża latarni morskiej, a w dali pięły się ku niebu iglice minaretów (12). высоко|||||выросла||||||в|вдали|||||| High above the roofs of the low houses rose the spired tower of a lighthouse, and in the distance the spires of minarets rose towards the sky (12). Пропеллерная башня маяка возвышалась высоко над крышами невысоких домов, а вдали поднимались к небу шпили минаретов (12). Zaledwie „Aligator" stanął na uwięzi, otoczył go rój łodzi. No sooner had the Alligator got on its anchor than a swarm of boats surrounded her. Как только «Аллигатор» был привязан, его окружила толпа лодок. Znajdowali się w nich ruchliwi Arabowie i Murzyni trudniący się przewożeniem pasażerów ze statków na wybrzeże. Skoro jednak dowiedzieli się, że „Aligator" nie jest statkiem pasażerskim, odpłynęli pospiesznie. Teraz natomiast zbliżyło się kilka łódeczek. Mali wioślarze, półnadzy chłopcy arabscy, wrzaskliwie usiłowali porozumieć się z załogą statku. The little rowers, half-naked Arab boys, were shouting and trying to communicate with the ship's crew.

12 Minaret - wysoka, smukła wieżyca meczetu (muzułmańskiej świątyni). 12 Minaret - a tall, slender tower of a mosque (Muslim temple).

- Czego oni chcą od nas? - What do they want from us? - zapytał Tomek zaintrygowany ich hałaśliwym zachowaniem.

- Zaraz zobaczysz - odparł Wilmowski. Wyjął z kieszeni portmonetkę. |||кошелек Zaledwie w jego dłoni błysnęła srebrna moneta, jedna z łódek jeszcze bardziej zbliżyła się do statku.

- Teraz uważaj dobrze - powiedział do syna.

Moneta rzucona za burtę wpadła w morze. W tej chwili mały Arab skoczył z łodzi głową w dół, zniknął w głębinie na kilka sekund i wkrótce wynurzył się znów na powierzchnię, trzymając w zębach pieniążek. At that moment the little Arab jumped headfirst out of the boat, disappeared into the depths for a few seconds, and soon emerged to the surface again, holding a coin between his teeth.

- Ależ to wspaniały pływak! - What a great swimmer! - zdumiał się Tomek. - Tomek was surprised. - Daj mi tatusiu kilka monet, muszę dokładnie przyjrzeć się, jak on to robi.

Tomek rzucał monety zręcznym nurkom Port Saidu, a także przyglądał się „magicznym sztukom" produkowanym przez starszego Araba. Tomek threw coins to the skillful divers of Port Said and also watched the "magical tricks" performed by the elderly Arab. Dopiero po wyczerpaniu otrzymanych od ojca srebrnych monet spostrzegł, że po przeciwnej stronie statku dzieje się coś nowego. Only after he had exhausted the silver coins his father had given him did he notice that something new was happening on the opposite side of the ship. Wychylił się za burtę. наклонился||| He leaned over the side. Ujrzał pięć ciężkich kryp załadowanych węglem, które kolejno miały podpływać do luku otwartego w boku parowca. |пять||барж|||||||||||| He saw five heavy barges loaded with coal, which were about to approach one by one the hatch open in the side of the steamer. Jedna z nich właśnie przylgnęła do „Aligatora". One of them just got stuck to the Alligator. Mrowie brunatnych, półnagich Arabów zwinnie zaczęło przeładowywać koszami węgiel na statek. Рій|||||||||| A multitude of brown, half-naked Arabs nimbly began to load baskets of coal onto the ship. Chmury czarnego pyłu docierały aż na pokład. Swobodnie poruszający się na krypach Arabowie spoglądali na marynarzy stojących na pokładzie, ukazując w wesołym, szczerym uśmiechu mięsistych warg przedziwnie białe zęby. The Arabs moving freely on the barges looked at the sailors standing on the deck, revealing strangely white teeth in a cheerful, sincere smile of their fleshy lips. Przeładunku pilnował stary Arab w brudnym burnusie. ||||||бурнусі The reloading was supervised by an old Arab in a dirty burnoose. Nie żałował grubego sznura i najczęściej bijąc powietrze - niby to popędzał ładowaczy. He didn't spare a thick rope and most often by punching the air - he pretended to urge the loaders on.

Smuga zbliżył się do Tomka.

- Przygotuj się do zejścia na ląd! - zawołał, a kiedy chłopiec odwrócił się twarzą do niego parsknął śmiechem i dodał: - Do licha! - he shouted, and when the boy turned to face him he burst out laughing and added: - Damn it! Przecież wymalowałeś się na Murzyna. After all, you painted yourself as a Negro. Teraz dopiero Tomek spostrzegł, że cały pokryty jest czarnym węglowym pyłem unoszącym się wokoło. Only now did Tomek notice that he was completely covered with black coal dust floating around.

- A to się zagapiłem! A||| - Oh, I missed it! - odparł. - he replied. - Zaraz pójdę się przebrać. - I'll go change now. To wszystko przez tego starego Araba dozorcę o wyglądzie wiedźmy. It's all because of that old Arab caretaker who looks like a witch. Niech pan spojrzy! Please, look at this! Jak on śmiesznie udaje, że popędza innych w pracy! How funny he pretends to hurry others at work! Tymczasem wszyscy się z tego śmieją. Meanwhile, everyone laughs about it.

- Taki jest już ich ceremoniał pracy - powiedział Smuga. - This is their work ceremonial - said Smuga. - Bez tego starego poganiacza przeładunek szedłby na pewno równie sprawnie. - Without that old driver the reloading would certainly be just as efficient. Umyj się teraz i przebierz, gdyż zaraz wsiadamy do łodzi.

Tomek pobiegł do kabiny. Wkrótce umyty i w czystym ubraniu znowu pojawił się na pokładzie. |помытый||||||||| Ojciec, Smuga i bosman Nowicki już czekali na niego. Po sznurowej drabinie zeszli do łódki. по||||| They climbed down the rope ladder to the boat. Niebawem znaleźli się na lądzie. незабаром|||| They soon found themselves on land. Otoczyli ich rozkrzyczani przewodnicy, proponując swe usługi przy zwiedzaniu miasta. They were surrounded by shouting guides, offering their services to help them tour the city. Bosman Nowicki rzucił im kilka monet, po czym odprawił ruchem ręki, gdyż znał już dobrze Port Said z czasu poprzednich rejsów. Boatswain Nowicki threw them a few coins and then dismissed them with a wave of his hand, as he already knew Port Said well from previous cruises. Wkrótce znaleźli się na długiej, nadzwyczaj ruchliwej ulicy, zabudowanej niskimi domami. They soon found themselves on a long, extremely busy street, lined with low houses. Wystawy sklepowe przeładowane były najrozmaitszymi przedmiotami. The shop windows were overloaded with all sorts of items. Tomek co chwila przystawał, by podziwiać straszliwe, złocone smoki, misterne rzeźby z kości słoniowej, przezroczyste i delikatne naczyńka z chińskiej porcelany, śmieszne, barwne figurynki, przedziwne szkatuły z drzewa sandałowego, piękne materie tkane złotem oraz srebrem i tyle, tyle różnych widzianych po raz pierwszy przedmiotów. ||||||||||||||||||из||китайский фарфор||||||||||||||||||||||| Tomek stopped every now and then to admire the fearsome, gilded dragons, the intricate ivory carvings, the transparent and delicate vessels made of Chinese porcelain, the funny, colorful figurines, the strange sandalwood boxes, the beautiful fabrics woven with gold and silver, and so many other objects seen for the first time. Właściciele sklepów natarczywie zachwalali swoje towary, namawiali do ich obejrzenia. ||назойливо||||||| Shop owners were persistently promoting their wares and urging people to view them. W końcu gwar różnojęzycznych głosów oszołomił Tomka do tego stopnia, że skrył się między swych towarzyszy. At last the hubbub of voices in various languages stunned Tomek so much that he hid among his companions. Wkroczyli do dzielnicy europejskiej, zabudowanej wyższymi, schludniejszymi budynkami. ||||застроенной||опрятными| They entered the European district, with its taller, neater buildings. Tutaj mieściły się hotele, banki i przedsiębiorstwa handlowe, a wśród rozległych ogrodów bieliły się wille bogatszych mieszkańców. Here were located hotels, banks and commercial enterprises, and amidst extensive gardens stood the white villas of the wealthier residents.

Z kolei przeszli do dzielnicy arabskiej. They then moved on to the Arab quarter. Wśród nielicznych murowanych domów rozpościerały się budy sklecone z trzciny polepionej gliną, pełne łat, dziur i brudu. |||||||собранные|||||полные заплаток|||| Among the few brick houses there were shacks made of reeds glued with clay, full of patches, holes and dirt. Przede wszystkim jednak na plan pierwszy wysuwały się, jakby przyrośnięte do ścian domów, liczne stragany z jarzynami oraz ponętnymi wschodnimi owocami. |||||||||||||многочисленные||||||| Above all, however, the foreground was occupied by numerous stalls selling vegetables and tempting Oriental fruits, as if attached to the walls of the houses. Po ulicach spokojnie spacerowały osiołki i kozy, nie zwracając uwagi na krzykliwych przechodniów. Donkeys and goats walked calmly through the streets, ignoring the noisy passers-by. Kiedy nasi podróżnicy mijali jedną z lepianek, siedzący na ziemi stary, skulony Arab zawołał: |||проходили мимо|||лепянка||||||| As our travelers passed one of the mud huts, an old Arab sitting crouched on the ground shouted:

- Przystańcie na chwilę, szlachetni przybysze! - Stop for a moment, noble visitors!

Zatrzymali się, a starzec wpił w nich przenikliwy wzrok. They stopped and the old man looked at them with a piercing gaze. Wyciągnął ku nim suchą dłoń o mocno pomarszczonej skórze i zaczął mówić skrzeczącym głosem: He extended a dry hand with heavily wrinkled skin towards them and began to speak in a creaking voice:

- Każdy człowiek ma wyznaczony w księdze życia swój los. - Every man has his fate marked out in the book of life. Za kilka nędznych srebrników powiem każdemu z was, co go czeka w życiu. For a few paltry pieces of silver, I will tell each of you what awaits you in life.

Smuga rzucił wróżbicie monetę. Полоса||| Naśladując jego sposób mówienia odparł: - Masz, szlachetny mężu, lecz nie potrzebujesz męczyć się przepowiadaniem mego losu. Imitating his manner of speaking, he replied: - Yes, noble man, but you need not bother yourself with predicting my fate. Równie dobrze jak ty umiem czytać w księdze życia. I can read the book of life as well as you. Dlatego też uchylę ci rąbka tajemnicy - nawet zupełnie bezinteresownie - i powiem, że nie zrobisz nigdy majątku na twoich wróżbach. That is why I will let you in on a secret - even completely without any interest - and tell you that you will never make a fortune from your fortune telling. Brunatna dłoń drapieżnym ruchem schwyciła błyszczący pieniążek, który natychmiast zniknął w woreczku zawieszonym u pasa. The brown hand grabbed the shiny coin with a predatory movement, which immediately disappeared into the pouch hanging from his belt.

- Przestaniesz się śmiać, kiedy między tobą a śmiercią stanie mały chłopiec. - You'll stop laughing when a little boy stands between you and death. Może pożałujesz wtedy, że nie chciałeś posłuchać mojej wróżby - odpowiedział Arab, po czym jego cienkie wargi wykrzywiły się w pogardliwym uśmiechu. Perhaps then you will regret that you did not want to listen to my prophecy, replied the Arab, whereupon his thin lips twisted into a contemptuous smile.

Pomarszczona twarz starca oraz jego dziwne słowa zrobiły na Tomku pewne wrażenie. Bezwiednie wygrzebał z kieszeni srebrną monetę i włożył ją do glinianej miseczki stojącej na ziemi przed wróżbitą. неосознанно|||||||||||||||| Zanim chłopiec zdążył odejść, spod brudnego burnusa wychyliła się koścista dłoń. ||||из-под|||||| Before the boy could leave, a bony hand emerged from under his dirty burnoose. Niespodziewanym, szybkim ruchem wróżbita chwycił go za rękę i przyciągnął ku sobie. With an unexpected, quick movement the fortune-teller grabbed him by the hand and pulled him towards himself.

- Posłuchaj starego Araba - odezwał się skrzekliwym głosem, nie puszczając ręki Tomka. - Listen to the old Arab - he said in a squeaky voice, not letting go of Tomek's hand. - Młody jesteś i długo żyć będziesz. Zapamiętasz wiec i wspomnisz moje słowa. Prawą dłonią rozgarnął piasek leżący przed nim w blaszanej misce i jakby czytając w nim, mówił: With his right hand he parted the sand lying in a tin bowl before him and, as if reading it, said:

- W dalekim i dzikim kraju znajdziesz to, czego inni będą szukali bezskutecznie. - In a distant and wild land you will find what others will seek in vain. Kiedy to się stanie, zyskasz najlepszego przyjaciela, który nigdy nie powie ani słowa... Wilmowski wzruszył niecierpliwie ramionami. When that happens, you'll gain a best friend who will never say a word... Wilmowski shrugged impatiently. Następnie wziął Tomka za rękę i powiedział:

- Dość już tej głupiej zabawy! Chodźmy teraz napić się czegoś zimnego. Now let's go and have something cold to drink. Odeszli od wróżbity szybkim krokiem, a on, uśmiechając się złośliwie, spoglądał za nimi przekrwionymi oczyma. They walked away from the fortune teller quickly, and he smiled maliciously and looked after them with bloodshot eyes.

Smuga i Wilmowski po drodze opowiadali zabawne historyjki o arabskich wróżbitach. Along the way, Smuga and Wilmowski told funny stories about Arab fortune tellers. Tomek i bosman Nowicki przysłuchiwali się w milczeniu. Niebawem zasiedli w dużej kawiarni przy stoliku. Soon they sat down at a table in a large café. Tomek kręcił się niespokojnie na krzesełku, aż w końcu odezwał się do swych towarzyszy. Tomek shifted restlessly in his chair until he finally spoke to his companions.

- Tatuś i pan Smuga twierdzą, że ten stary Arab mówił same bzdury. - Daddy and Mr. Smuga say that that old Arab was talking nonsense. Skąd on jednak mógł wiedzieć, że jedziemy do dalekiego i dzikiego kraju?

- W tak ruchliwym portowym mieście można każdemu Europejczykowi powiedzieć to bez chwili wahania - odparł Smuga. - In such a busy port city you can tell any European that without a moment's hesitation - replied Smuga. - Wróżbici mają zdolność wyłudzania pieniędzy od naiwnych. |||мошенничество||| - Fortune tellers have the ability to extort money from the gullible. Nie warto zwracać uwagi na ich gadaninę. It is not worth paying attention to their chatter.

- Pierwszy pan dał mu jałmużnę - roześmiał się bosman Nowicki. ||дал||милостыню|||| - The first master gave him alms - laughed Petty Officer Nowicki. - Wróżb nie chce pan słuchać, ale pieniążków nie żałuje. - You don't want to listen to fortune-telling, but you don't spare money. Inaczej mówiąc „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek". In other words, "a candle for God and a stub for the devil." No, ale za tę obłudę uraczył pana niezłą przepowiednią. ||за|||||| Well, but in exchange for this hypocrisy he rewarded you with a pretty good prophecy. Ja sam nie lubię, gdy taki staruch źle mi wróży. I myself don't like it when an old man like that gives me bad news. Dlatego też trzymam język za zębami przechodząc obok wróżbitów. That's why I keep my mouth shut when I pass by fortune tellers.

- Jałmużnę daję, bo przecież śmieszny staruszek musi jakoś zarobić na utrzymanie - bronił się Smuga ze śmiechem. милостиню||||||||||||||| - I give alms because a funny old man has to earn his living somehow - Smuga defended himself with a laugh. - W żadne gusła nie wierzyłem od najmłodszych lat. В||||||| - I have never believed in any magic from my early years. Nie przejmuję się niebezpieczeństwem, gdy mam przy sobie dobrą broń. I don't worry about danger when I have a good weapon with me.

- Dzięki twoim żartom nakarmił nas straszliwymi, w jego mniemaniu, przepowiedniami - wesoło wtrącił Wilmowski. - Thanks to your jokes he fed us with what he considered to be terrible prophecies - Wilmowski interrupted cheerfully.

- Zdaje mi się, że czas już zwinąć żagle i pomyśleć o powrocie na statek - zauważył zawsze praktyczny i punktualny bosman Nowicki. |||что|время|||||||||||||||| - I think it's time to furl the sails and think about returning to the ship - noted the always practical and punctual boatswain Nowicki. - Wieczorem podnosimy kotwicę. - In the evening we weigh anchor.

- Rzeczywiście czas już na nas - potaknął Wilmowski. |время||||| Wyszli z kawiarni. They left the cafe. W drodze powrotnej kupili całe naręcza soczystych, południowych owoców. W dobrym nastroju przybyli na „Aligatora". Na pokładzie znajdował się już pilot, który miał przeprowadzić statek przez kanał.

Zaledwie pierwsze gwiazdy rozbłysnęły na niebie, „Aligator" wpłynął w Kanał Sueski. W żółwim tempie minął jednopiętrowy, jaskrawo oświetlony pałac Kompanii Suezu (13), mieszczący biura przedsiębiorstwa oraz liczne zabudowania, o których przeznaczenie Tomek zapomniał zapytać. At a snail's pace he passed the one-story, brightly lit palace of the Suez Company (13), which housed the company's offices and numerous buildings, the purpose of which Tomek had forgotten to ask. Wszyscy pasażerowie przebywali na górnym pokładzie, gdyż zaduch w kabinach wprost uniemożliwiał pozostawanie w zamkniętych pomieszczeniach. |||||||душнота|||||||| All passengers stayed on the upper deck, as the stuffiness in the cabins made it impossible to stay indoors. Korzystając z tego, Tomek z zaciekawieniem spoglądał na długą, wąską wstęgę wody, ciągnącą się między brzegami ujętymi w niskie, piaszczyste tamy. ||||||||||||тянущую|||||||| Taking advantage of this, Tomek looked with interest at the long, narrow ribbon of water stretching between the banks enclosed by low, sandy dams.

13 Do roku 1958, to jest do chwili unarodowienia Kanału Sueskiego przez Egipt, zarząd nad eksploatacją Kanału sprawowała w imieniu międzynarodowego towarzystwa Kompania Suezu. 13 Until 1958, i.e. until Egypt nationalized the Suez Canal, the management of the Canal's operation was exercised on behalf of the international company by the Suez Company.

Ucząc się geografii w szkole, zupełnie inaczej wyobrażał sobie ów słynny Kanał Sueski, który odegrał historyczną rolę skracając i czyniąc bardziej bezpieczną drogę z Europy do Indii. While learning geography at school, he had a completely different idea of the famous Suez Canal, which played a historic role in shortening and making the route from Europe to India safer. Tyle nasłuchał się o trudnościach związanych z budową kanału, a tymczasem w rzeczywistości wyglądał on bardzo nieskomplikowanie. He had heard so much about the difficulties involved in building the canal, but in reality it looked very uncomplicated. Odezwał się więc do ojca zawiedzionym tonem: |||||разочарованным тоном|

- Nie rozumiem, dlaczego przekopywanie tak wąskiego kanału musiało trwać aż tyle lat?

- Mówiąc ściśle, prace przy budowie kanału rozpoczęto w 1859 roku, a zakończono je dopiero w 1869. - Strictly speaking, work on the canal began in 1859 and was only completed in 1869. Trwały więc one dziesięć lat - wyjaśnił Wilmowski. So they lasted ten years, Wilmowski explained. - Budowa kanału stanowiła dla wykonawców niezwykle trudne zadanie. - The construction of the canal was an extremely difficult task for the contractors. Obecna jego długość wynosi przecież około stu sześćdziesięciu kilometrów. Its current length is approximately one hundred and sixty kilometers. Z tego sto dwadzieścia przypada na wykopane koryto, a reszta na jeziora i cieśniny łączące poszczególne odcinki kanału. |||||||||||||протоки|||| Of this amount, one hundred and twenty is accounted for by the excavated bed, and the rest by the lakes and straits connecting the individual sections of the canal. Aby uzmysłowić sobie ogrom pracy, jaką należało wykonać, wystarczy powiedzieć, że trzydzieści tysięcy ludzi przez dziesięć lat pracowało w pocie czoła nad realizacją dzieła, które ponadto pochłonęło olbrzymią sumę pięciuset milionów franków. To give an idea of the enormous amount of work that had to be done, suffice it to say that thirty thousand men worked tirelessly for ten years to complete the project, which also cost the enormous sum of five hundred million francs.

- Nigdy nie przypuszczałem, że przekopanie tego kanału wymagało tylu trudów i pieniędzy - odparł Tomek. - Jak długo będziemy płynęli przez kanał?

- Około dwudziestu godzin, ponieważ zgodnie z obowiązującymi przepisami przy wymijaniu musimy dawać pierwszeństwo przejazdu statkom pocztowym. - About twenty hours, because according to the regulations in force we have to give way to mail ships when passing them.

- Wobec tego będę mógł jeszcze za dnia przyjrzeć się okolicy – ucieszył się Tomek. - So I will be able to take a closer look at the area during the day - Tomek said happily.

W najlepszym humorze udał się na spoczynek. He went to bed in the best of spirits.