PRAWO (2)
Wszystko zaczęło się od rozmowy z Czarnym Michałem, z którym umówił się na piwo. Mieli wypić w knajpie, ale Czarny Michał skręcił nogę w kostce. Trudno mu było się poruszać, więc zaprosił Maćka do siebie. Z piwami w ręku siedli na podłodze w ciasnym pokoju Michała.
– Co zamierzasz? – spytał Michał.
– Wyniki będą niedługo, ale wiesz… teraz po tym wszystkim z Małgo, to ja nie wiem, czy to dobry pomysł, bo o bibliotekoznawstwie to myślałem, gdy z nią byłem. Myślałem, żeby coś razem, bo razem czytaliśmy książki, ale… – zawiesił głos. – To w ogóle było bez sensu… – dorzucił po chwili. – Dlatego złożyłem papiery jeszcze na kulturoznawstwo…
– Z jednego i drugiego chleba nie ma – stwierdził Michał i pociągnął z butelki łyk złocistego płynu.
– Nie zastanawiałem się nad tym – przyznał Maciek.
Pomyślał, że chleba to pewnie nie będzie też z psychologii, na którą się wybiera Ewa, przebąkując, że aktorstwo zostawia na później. Bo w końcu Maciej Stuhr też najpierw studiował psychologię i miał swój kabaret. Nie będzie go też pewnie z filologii polskiej Białego Michała i wielu innych kierunków studiów, które powybierali jego koledzy i koleżanki. Dlatego po chwili milczenia spytał z ironią w głosie:
– A ty? Znalazłeś coś, z czego chleb jest?
– Prawo i… fotografika na ASP – odparł Michał niedbale.
– Prawo? – Maciek był zaskoczony.
Wybór ASP w ogóle go nie zdziwił. Pamiętał pasję fotograficzną kumpla. Ale prawo?
– Czemu raptem… – zaczął, ale nie zdążył nawet zadać pytania.
– To przez te moje historie z dziadkami – szybko powiedział Michał.
– Jakie historie z dziadkami? – zainteresował się Maciek, który nic nie wiedział o żadnych dziadkach, a co dopiero o historiach z nimi. Dlatego Michał wyjaśnił pokrótce kwestię sprawy spadkowej i dziadków, którzy chcieli podważyć testament.
– No i teraz wiesz, jaka jazda? – spytał.
– No? – spytał Maciek takim tonem, jakby oczekiwał ciągu dalszego.
Michał nie potrzebował więcej zachęt. Zawsze skryty, tym razem chyba potrzebował wsparcia. Kinga nie dawała mu aż takiego, jakiego oczekiwał. Mówiła tylko, że zawsze będzie po jego stronie. Niby dużo, ale czy myślała przy tym o całej sprawie obiektywnie i sprawiedliwie? Michał cały czas miał wątpliwości.
– No i teraz umarła ta kobieta…
– Jaka kobieta?
– Teoretycznie babcia, ale praktycznie, to wiesz…
– Uuuuu… – Maciek aż pokręcił głową. – Fatalnie… – Choć gdyby ktoś spytał go, co miał na myśli, mówiąc „fatalnie”, to nie umiałby wyjaśnić: fakt, że babcia Michała umarła, czy to, że babcią zdaniem kumpla była tylko teoretycznie.
– No fatalnie – przytaknął Michał. – Bo ona umarła ze trzy miesiące temu. I ten facet, to znaczy teoretycznie dziadek, chciał mnie pominąć w sprawie spadkowej… Myślał, że zrobi postępowanie spadkowe i zatai fakt, że ja istnieję… Bo to jest tak, że po śmierci rodziców dziedziczą dzieci. A po śmierci jednego z rodziców połowę współmałżonek, a połowę dzieci. Ponieważ ten facet, który teoretycznie był moim ojcem…
– Czemu mówisz teoretycznie? – spytał Maciek. – Gdy tak mówisz, to tak, jakbyś miał wątpliwości…
– Nie… tego, że on mnie spłodził, to ja nie kwestionuję, ale ojciec to, sam wiesz… on nawet ojczymem nie był.
– Nic nie mów o ojczymach! – krzyknął Maciek tak gwałtownie, że aż oblał się piwem. Ty wiesz, że ja swojego byłego ojczyma zobaczyłem przez zupełny przypadek na mieście z jakąś dupą niemal w moim wieku? Wydało się, czemu matkę zostawił.
– Zauważył cię?
– Nie… był tak zajęty tą kobietą, że nie zauważyłby mnie, nawet gdybym mu stanął na nodze. Musiałbym chyba wleźć na tę babkę.
– A matce o tym powiedziałeś?
– W życiu! Stary!
– Byłoby jej przykro… – bardziej stwierdził, niż spytał Michał.
– Nie wiem, ale chyba… Chyba nie tyle przykro… ile… to jeszcze chyba trochę inne uczucie. Zresztą wydaje mi się, że ona się domyśla, że tam musiała być jakaś trzecia, choć nie było to takie oczywiste jak u innych… – mruknął, myśląc o sytuacji w domu Małgosi.
– U jakich innych? – zainteresował się Michał.
– Nieważne. Jeśli tak będziemy plotkować jak stare baby, to nigdy nie skończysz mówić, co z tymi dziadkami.
– Aha! No właśnie. No i w każdym razie po tych teoretycznych dziadkach powinien dziedziczyć ten mój teoretyczny ojciec, ale umarł, więc zostałem na placu boju ja. No i wiesz, oni chcieli mnie pominąć. Podobno szykowali się do spisania testamentu, tylko mieli problem, kto ma dziedziczyć w przypadku ich śmierci. I tak zwlekali, zwlekali, aż ona zmarła, a testament nie powstał. No i on myślał, że zatai moje istnienie, ale w sądzie na sprawie spadkowej padło pytanie o dzieci. No i on zgodnie z prawdą odpowiedział, że syn umarł. Więc padło pytanie, czy syn miał dzieci… i tak od słowa do słowa okazało się, że na sprawę spadkową po tej teoretycznej babci mam się stawić ja. No i on się odezwał, i tak się rozpętała kolejna burza. Wyszło, że w skład masy spadkowej, bo to się tak nazywa, wchodzi mieszkanie, w którym oni mieszkali, jakaś kasa na koncie i działka. Temu dziadydze nie udało się obalić testamentu ojca, więc nie udało mu się w sądzie pozbawić mnie praw do spadku po żonie. Powiem ci, że miałem chęć się zrzec. Ale matka błagała mnie, bym tego nie robił. Powiedziała, że za to wszystko, co ona od nich wycierpiała. Dla zasady. A poza tym dobrze mieć zabezpieczenie. Najpierw, jeszcze przy tym spadku po ojcu, to ja chciałem to olać, ale potem, jak dostałem jego samochód…
– A bo to samochód od niego! – wykrzyknął Maciek takim głosem, jakby nagle odkrył Amerykę. – A nie chciałeś mówić skąd – dodał z wyrzutem.
– Oj, bo to dużo tłumaczenia – żachnął się Michał. – Bez sensu. W każdym razie stwierdziłem wtedy, że okej. Zrobię tak, jak matka chce. A teraz przy okazji tego spadku po tej teoretycznej babci…
– To w sumie tragicznie brzmi, jak tak mówisz „teoretyczna babcia”…
– Bo to jest teoretyczna babcia! – krzyknął Michał. – Tak na logikę! Starzy ludzie! Mieli syna jedynaka, który im umarł. Jestem ich jedynym wnukiem, a oni robią wszystko, by mnie wydziedziczyć! Wiesz… z mamą w radiu pracowała taka kobieta, która marzyła o wnukach, ale nigdy ich nie miała… Dzieci wszystkich lasek z matki pracy hołubiła. Ilekroć ja tam przychodziłem, to obściskiwała mnie, a jak byłem taki zupełnie mały, to sadzała na kolanach… A oni?! Co to, kurde, za dziadkowie są? Zirytowany Michał wziął większy łyk piwa, aż oblał sobie T-shirt. Zaklął pod nosem.
– W każdym razie potem zaczęło mnie to już bawić – mówił dalej, wycierając wierzchem dłoni poplamioną koszulkę. – Wiesz… dla mnie to obcy ludzie. Nie budzą we mnie żadnych emocji. Chyba tylko pogardę. Kinga kiedyś powiedziała, że los im zsyła mnie z nieba, a oni na mnie leją. Że to wielki grzech.
– Poniekąd ma rację…
– Dlaczego poniekąd? – obruszył się Michał.
– Dlatego, że ludzie są grzeszni i my na to nic nie poradzimy…
– Ale ty teraz myślisz o mnie czy o sobie? – spytał Michał.
– O wszystkich. No ale dokończ, co w tym sądzie…
– No ja zacząłem na to lać i się nie przejmować, bo należy mi się jedna czwarta tego mieszkania, tej działki i tej kasy z konta.
– I?
– No i się zaczęło… teoretyczny dziadek najpierw szalał, a teraz… mięknie.
– I to z tego powodu przyszło ci do głowy prawo?
– Tak… Zacząłem myśleć o tym jeszcze wtedy, gdy z matką siedziałem w kancelarii notarialnej w poczekalni i ci ludzie byli tacy wstrętni. A potem to już było tyle takich akcji z ich strony, tyle upokorzeń, że stwierdziłem, że w takiej sytuacji jak ja na pewno jest więcej osób. Tylko prawnik może wtedy pomóc. Wiesz… ten radca prawny tego teoretycznego ojca bardzo wtedy pomógł. Nawet zastanawiam się, na ile jemu właśnie zawdzięczamy, że ojciec w ogóle się zdecydował na zostawienie testamentu i to o takiej treści. I ten list wtedy… W sumie zdecydowałem się teraz pod wpływem historii z nimi. Prawo to przyszłość, ale wiesz… z fotografowania nie zrezygnuję.
– A jak dostaniesz się tu i tu?
– To postaram się pociągnąć oba kierunki. Albo coś zawiesić na później, albo coś wziąć w trybie specjalnym. Będę się martwił potem. Ty się też martw, żebym się na to prawo dostał. Prawnik to się zawsze przyda. Tobie kiedyś też. I wtedy będziesz mnie miał jak znalazł. A temu Marcinowi… nie przydałby się? Tamta akcja z jazdą na wieś też uświadomiła mi, że prawnicy są potrzebni.
– Pewnie masz rację…
– Ale wiesz… myślę jeszcze o tym, że Staśka mama uznała wnuka. Nie żądała badań genetycznych, tak jak ten mój teoretyczny dziadek…
– Tylko przysięgi przed ołtarzem na łzy Matki Boskiej – wtrącił Maciek kpiąco.
– Łzy Matki Boskiej? – zdumiał się Michał.
– Nie wiem, czy łzy Matki Boskiej, wiesz… u was katolików to jest ten kult maryjny… u nas w Kościele nie ma. Jezus, Trójca Święta, ale Maria? – Maciek wzruszył ramionami.
– Ojej, dajmy spokój z religią. Piwo pijemy – powiedział Michał i podniósł się gwałtownie z podłogi. – Skoczę do lodówki po jeszcze jedno.
– A Kinga pewnie idzie na farmację? – bardziej stwierdził, niż spytał Maciek, gdy ponownie usiedli na podłodze w pokoju.
– Tak… ale myśli też o chemii i pewnie się skończy, że też weźmie dwa kierunki. Wiesz, jak to kujon… – Michał się zaśmiał.
– Kujon, ale ją kochasz…
– No wiesz… miłość jest ślepa, ale do pewnego momentu. To, że jest kujonem, wiedziałem, zanim się w niej zakochałem, i nie to mnie do niej przyciągnęło. Choć może to też… ale wiesz… u Kingi to kucie wynika z wielkich ambicji. I to mnie w niej pociąga. To, że ma takie wielkie ambicje. To sprawia, że i ja staję się ambitniejszy i coś w życiu chcę osiągnąć.
– A wy coś tego? – spytał Maciek i zaraz pożałował swojego pytania, bo Michał warknął:
– Słuchaj, ja ciebie nie pytam, czy z Małgosią rozstałeś się, bo smażył do niej cholewki też brat Kingi i w pewnych sprawach cię ubiegł… Ty mnie też nie pytaj.
– Przepraszam, stary – bąknął zmieszany Maciek i zarumienił się po czubek nosa.
Wreszcie się dowiedział, kim był wtedy gość Małgosi. Nie chciał, by Michał zobaczył, że ta informacja zrobiła na nim jakiekolwiek wrażenie, dlatego siląc się na obojętność, rzucił: – Kiedyś sam opowiedziałeś mi o Klaudii, więc myślałem…
– W porządku – mruknął Michał. – Ale nie chcę więcej o tym gadać. Wolę o studiach. Co będziesz robił po bibliotekoznawstwie lub kulturoznawstwie, skoro wszystko przenosi się do internetu?
– No wiesz… czytać to ludzie nie przestaną. Pozostaje kwestia gdzie. Może powstaną wirtualne biblioteki? Będzie się pobierać teksty z jakiegoś serwera do czytania za opłatą. Jakoś będzie się zabezpieczać, by nie dawali tego za darmo do czytania innym. Na przykład tekst będzie się otwierał przez tydzień od zakupienia, a potem będzie trzeba płacić drugi raz…
– Jako przyszły prawnik powiem ci, że byłby to zamach na wolność. Ludzie mają prawo decydować o tym, jak długo chcą czytać książkę. Skarżyłbym tę twoją wirtualną bibliotekę, że takie opłaty są niezgodne z prawem.
– No tak… prawo to potęga – mruknął nieuważnie Maciek.
– Jeszcze nieraz się zdziwisz, jakie jest porąbane – westchnął Michał, choć sam miał jeszcze o tym zaledwie blade pojęcie.
Jednak teraz rozmowa o przyszłości już nie kręciła Maćka tak, jak wcześniej. Myślał ciągle o tym bracie Kingi. Więc to tak…