SŁOWO (2)
– Stary… – zaczął Stasiek i urwał.
– Chcesz herbaty? – spytał Maciek, choć czuł, że najwspanialszy earl grey z sokiem malinowym nie pomoże. Kumpel miał problem. Jaki?
– Nie.
Tak. Właściwie nie. Tak. Nie wiem, czy chcę…
Stasiek chodził nerwowo po pokoju i zaciskał dłonie w pięści.
– To chcesz?
– A jest ktoś jeszcze w domu?
– Nie.
Mama wyjechała służbowo do Katowic, a Piotr jest w pracy.
– A kiedy wraca?
– Koło piątej… Ty, o co ci chodzi…?
– Wiesz co… okej. Idę z tobą do kuchni. Zaraz ci powiem, ale nie wiem, od czego zacząć.
– Najlepiej od początku.
– Lubisz swojego ojczyma?
– Lubię? Nie wiem.
Jest z nami od tak dawna, że w ogóle nie rozpatruję tego w tych kategoriach. Czasem mnie wkurza, ale jak wyjeżdża gdzieś na długo, to nie mogę się doczekać, kiedy wróci. Wiesz… kiedyś to myślałem, że chodzi tylko o prezenty, które mi przywozi, a teraz… myślę, że po prostu jak go nie ma, to nic w domu nie działa normalnie. Że dom to po prostu cały komplet domowników, a Piotr należy do tego kompletu.
– Kiedyś moja mama z wielką pogardą mówiła o tym, że twoja mama mieszka z facetem, który nie jest twoim ojcem…
– Wiem – przerwał Maciek.
Nie chciał wracać do tamtych czasów. Dobrze je pamiętał. Kiedyś mama Staśka powiedziała, że Stasia nie ma w domu, a potem zatrzasnęła drzwi. Już miał zejść na dół klatki schodowej, kiedy usłyszał płacz Staśka i tłumaczenie jego mamy: „Ten chłopiec to nie jest dobry kolega dla ciebie. Jego mama mieszka z panem, który nie jest jego tatą. To nie jest prawdziwy dom”. Miał wtedy osiem lat. Jakże płakał. Wspomnienia ożyły. Mama pocieszająca i tłumacząca, że ludzie są różni. Piotr z lizakiem…
– Ale nie obrażasz się, że to mówię? – dobiegł go głos Staśka.
– Na ciebie? Przecież to nie twoja opinia.
– Nie.
No, moja nie, ale wiesz… właśnie dlatego do ciebie przyszedłem.
– Dlatego, że twoja mama…?! – Maciek powoli przestawał cokolwiek rozumieć z tego, co mówił Stasiek. Przychodzi, kręci się po pokoju jak smród po gaciach i jeszcze teraz jakieś bzdury wygaduje, które w ogóle są bez sensu.
– Słuchaj… dlaczego twoja mama nie jest z twoim ojcem? Oni byli małżeństwem?
– Byli.
– Aha… – odparł Stasiek
– A czemu się rozwiedli?
– Musiałbyś się jej zapytać.
– A ty nie wiesz?
– Byłem bardzo mały. Nie pamiętam tego, jak mieszkaliśmy razem. Tylko jakieś obrazy. Rozbity telewizor. Szkło na podłodze. Zbitą szybę w drzwiach od pokoju. Ale czemu pytasz? Co się właściwie stało?
– Patrycja jest w ciąży. Nie wiem, co robić.
– Stop – osłupiał Maciek. – Mów po kolei. Przede wszystkim kto to jest Patrycja.
– Koleżanka Marty.
– Zaraz. A kto to jest Marta?
– Moja dziewczyna.
– Ta z którą byłeś na sylwestra? – spytał Maciek, próbując sobie przypomnieć, jak wyglądała dziewczyna, którą rok temu w sylwestra przyprowadził do Wojtka Stasiek.
– Nie.
Z tamtą to od dawna nieaktualne.
– No to ja się pogubiłem.
– To nie przerywaj.
– No okej, to wal. – Maciek wzruszył ramionami.
Siedli przy kuchennym stole nad kubkami parującej herbaty, a Stasiek zaczął opowieść, z której wynikło, że… owa Patrycja, która jest najlepszą przyjaciółką Marty, dziewczyny Staśka, jest w ciąży… ze Staśkiem.
– Ale jak to się stało? – spytał Maciek.
– Metodą tradycyjną – odparł Stasiek mocno wkurzony, że kumpel nie rozumie.
– To wiem – odparł nieco urażony Maciek. – Ja tylko pytam, jak do tego doszło… No bo stary… To trochę tak, jakbym ja z Kamilą… No wiesz…
– Wiem.
– No to powiedz.
– Pokłóciłem się z Martą. Patrycja też się z nią pokłóciła i… tak wyszło.
– Raczej weszło – stwierdził Maciek i pokiwał smętnie głową.
– Daj spokój. Proszę cię. Ja po prostu nie wiem, co mam robić.
– Marta wie?
– Nie.
– Musisz jej powiedzieć.
– I co?
– Człowieku! Nie wiem.
– A co ty byś zrobił na moim miejscu?
– Słuchaj… nie wiem. Ja…
– A jakbyś z Małgosią?
– To ty kochasz tę Patrycję? Bo ja nic nie rozumiem…
– Nie kocham.
– To nie rozumiem, czemu się nie zabezpieczyłeś.
– Przepraszam cię… jak?
– No… prezerwatywy…
– Wiesz, co Kościół na ten temat… – zaczął Stasiek, ale nie dokończył.
Maciek ryknął śmiechem.
– Proszę cię! Kościół zabrania ci używać gum, ale twoje katolickie sumienie ucznia katolickiego liceum pozwoliło ci bzyknąć przyjaciółkę swojej dziewczyny i machnąć jej dzieciaka?
– Boże! Przestań!
– Boże, przestań? To ty przestań! Ty nie wiesz, co robić? Do księdza, kurde, idź! Ciekawe, co ci powie!
– Ksiądz to pół biedy. Ja się boję, co powie matka. Bo ja się w życiu z Patrycją nie ożenię. Nigdy! Za żadne skarby świata! Ja jej nie chcę!
– Ale na jedną noc była dobra?
– Na jaką noc?
– O rany! Tak powiedziałem. Dla mnie mogliście to robić i świtem, i nocą, i w Anioł Pański…
– Ja nawet nie wiem, kiedy to się stało…
– No wtedy, kiedy ci wyszło. Weszło – poprawił się Maciek po chwili. Był wkurzony. Ten Stasiek. Taki świątobliwy. Ministrant. I nagle taki nieodpowiedzialny. I jeszcze jak Maciek przypomniał sobie ten tekst jego matki…
– Ale to było kilka razy.
– Co?
Kilka razy robiliście Marcie na złość?
– O Boże!
– Ty nie wzywaj imienia Pana swego nadaremno! Ty lepiej mów, czego ode mnie chcesz.
– Czy nie wiesz, gdzie można zabieg wykonać.
– Jaki zabieg? – Maciek przez chwilę pomyślał, że może źle słyszy.
– No, nie udawaj…
– Nie udaję. Wierzyć mi się nie chce, byś to ty pytał mnie o aborcję.
– No wiesz… mógłbyś jakoś delikatnie spytać mamę…
– Przepraszam, czy ty sugerujesz, że moja mama…
– Nie, ale może wie… może się tym interesowała.
– Czy ty wiesz, co mówisz? – spytał Maciek takim głosem, że Stasiek aż się przestraszył.
– Ja… nic… ja tego… ja myślałem, że może.
– Sorry. Ja ci nie pomogę. Nawarzyłeś piwa, to sam je teraz wypij.
– Ale nikomu nie powiesz?
– Nie.
– Słowo?
– Słowo, ale idź już.
* * *
Kiedy po południu przyszedł do Małgosi, dziewczyna od razu zauważyła, że zachowuje się jakoś dziwnie.
– Co jest? – spytała.
– Nic.
– No przecież widzę…
– Słuchaj. Co byś zrobiła, gdyby się okazało, że mam dziecko z Kamilą?
– Co?
– No, pytam hipotetycznie.
– Ale czemu z Kamilą?
– Bo to twoja najlepsza przyjaciółka. Co byś sobie pomyślała o niej i o mnie?
– Nie wiem. Skąd raptem ci się to wzięło?
– Nie pytaj. Nie mogę ci powiedzieć. Dałem słowo.
Ale Małgosia nie pytała. Widziała przecież Staśka pod Maćka klatką. Stasiek? Dziecko? O rany! A Maciek dał słowo!