POSZUKIWANIA (1)
– Boże! Jak ty wyglądasz! – zawołała i… rzuciła mu się na szyję.
W tym momencie wszystko, co wcześniej między nimi było nie tak, przestało się liczyć. Małgosia nagle zrozumiała, że właściwie zachowała się tak egoistycznie jak… Kamila.
* * *
Telefoniczna rozmowa z Maćkiem przyniosła Małgosi ulgę, ale tylko częściową. Sprawiła, że mimo zmęczenia nie mogła zasnąć. Do rana rozmawiała z Bazylim, opowiadając mu wszystko. Z detalami. Jakby to była jakaś spowiedź. Bazyli nic nie mówił, nie zadawał pytań. Tylko słuchał. Gdy Małgosia skończyła opowiadać, zadzwonił budzik Zosi. Zrobiła się szósta rano.
– Obudź nas za godzinę! – krzyknęła Małgosia, słysząc krzątanie się przyjaciółki.
– Dobrze! – odkrzyknęła Zosia i poszła się myć.
Gdy godzinę później wstali, powiedziała na ich widok, że wyglądają jak zombie. Małgosia tylko machnęła ręką. Potem oboje z Bazylim w pośpiechu umyli się i pobiegli na zajęcia. Małgosia z Zosią na uczelnię. Bazyli do pracy w urzędzie.
– Porozmawiaj jeszcze z Maćkiem – powiedział, całując Małgosię na pożegnanie, i pobiegł do autobusu.
– Porozmawiaj… łatwo powiedzieć – mruknęła do siebie.
– Maćkiem? – spytała zdumiona Zosia, gdy wsiadały do autobusu.
– Długo musiałabym mówić – odparła Małgosia i dodała: – Opowiem ci na spokojnie wieczorem. Tu za dużo ludzi.
Kilka razy w przerwach między zajęciami Małgosia brała do ręki telefon z zamiarem zadzwonienia do Maćka. Chciała poprosić o to, by jednak poszedł do jej domu, zadzwonił do sąsiadów, dopytał, ale warunków na taką rozmowę nie było, a przerwy między zajęciami trwały zbyt krótko, by wyjść poza uczelnię.
Dzwoniła za to do ojca. Oczywiście bezskutecznie. Automat cały czas informował, że abonent jest poza zasięgiem. Na dodatek zaczynała jej padać bateria. Skutki tego, że zapomniała podłączyć telefon do ładowarki.
Zajęcia skończyła dość późno. Bazyli od dawna był w domu i odsypiał zarwaną noc. Wysłał jej zresztą w ciągu dnia esemesa, w którym napisał, że odezwie się wieczorem. Małgosia z Zosią też już wracały, gdy zadzwoniła jej komórka. Po numerze poznała, że to Maciek, bo nie wyświetliła się żadna nazwa. W końcu nadal nie wpisała jego numeru do pamięci telefonu. Cały czas chciała być fair w stosunku do Bazylego, a nie spytała, czy może. Niby czuła, że Bazyli nie miałby nic przeciwko, ale wolałaby zapisywać ten numer przy nim. Gdy Maciek zadzwonił, były akurat w autobusie, więc odrzuciła połączenie, wysyłając esemesa „Zadzwonię za 10 minut. Jestem w drodze do domu”.
– Kto to? – spytała Zosia.
– Maciek – odpowiedziała Małgosia, a widząc pytające spojrzenie przyjaciółki, dodała: – Mój były.
Zosia popatrzyła wyczekująco. To imię z ust Małgosi słyszała tylko raz, ale szczegółów nie znała żadnych. Teraz widziała, że przyjaciółka załatwia jakieś sprawy z przeszłości. Jakie? Zosia liczyła na dalsze wyjaśnienia, ale Małgosia rzuciła tylko:
– Potem. Potem wszystko ci opowiem. Tylko już dojedźmy na miejsce.
Ledwo autobus zatrzymał się na ich przystanku, gdy Małgosia oddzwoniła. Maciek odebrał błyskawicznie. Zanim doszła do domu, dowiedziała się, że Maciek sam z siebie poszedł do jej mieszkania. Pamiętał kod do domofonu, choć przecież nigdy z niego nie korzystał. Na szczęście kod działał. Nikt z sąsiadów od ponad roku nie widział rodziców Małgosi, ale… była też dobra wiadomość. W mieszkaniu działały i prąd, i gaz, a to oznaczało, że ktoś płacił rachunki.
– Tata miał polecenie zapłaty, czyli z jego konta bankowego ściągano należność na rachunki…
– Gdyby na koncie nic nie było… – zaczął Maciek, ale Małgosia mu przerwała.
– A co powiedział dozorca?
– Nie gadałem z nim – przyznał Maciek i dodał: – Ale pogadam. Jeszcze dziś.
* * *
– Marta… pójdziesz ze mną? – spytał, gdy skończył rozmawiać z Małgosią.
Spojrzała na Maćka. Właściwie dopiero od teraz, od momentu gdy była świadkiem jego pierwszej nocnej rozmowy, uspokoiła się i uwierzyła w szczerość jego uczuć. Niby wtedy w wakacje, gdy pobiegł za nią aż do szosy, przynosząc jej buty, udowodnił, że mu zależy, ale aż do dziś Marta cały czas się bała, że jeśli kiedykolwiek pojawi się Małgosia, to ona – Marta – nie będzie miała dla Maćka już żadnego znaczenia. Teraz Maciek prosił, by z nim poszła. I to w sprawie Małgosi.
– Naprawdę tego chcesz? – spytała, jakby chcąc się upewnić.
– Naprawdę.
Niestety na miejscu dozorca… popędził Maćka do stu diabłów, mówiąc, że zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych nie ma prawa informować obcych ludzi. Maciek chciał mu dać pięć dych. W końcu tyle razy na filmach widział, jak ktoś płacił komuś za informacje. Jednak tym razem nie było tak jak w filmie. Dozorca dostał szału i… zagroził policją.
– No i co tu robić? – spytał Martę, gdy wracali Walecznych do domu.
– Szczerze?
– Szczerze.
– Zadzwoń do niej i powiedz, żeby przyjechała. Jeśli jeszcze jest tu zameldowana, to przecież może wejść do mieszkania i to nawet jeśli nie ma kluczy. Wystarczy, że udowodni meldunek…
Maciek spojrzał zaskoczony na Martę, a potem przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.
– Jesteś najmądrzejszą dziewczyną, jaką znam – powiedział i się zamyślił.
Stali tak na ulicy dłuższą chwilę.