Jak polepszyć jakość swojego życia? Wystarczy kwadrans dziennie...
Generalnie ludziom się wydaje, że zawód psychoterapeuty
to jest słuchanie o problemach innych ludzi. Nie ma niczego
bardziej mylnego.
Ja nie jestem ekspertem od cudzego życia. Ja mogę pomóc
osobie, która do mnie przychodzi, znaleźć ten kierunek w życiu.
Jedną z rzeczy
w dzisiejszym świecie,
z którą się ludzie zmagają, to jest po prostu okropne poczucie samotności.
Od ponad 15 lat jesteś psychoterapeutką.
Od zawsze zastanawiałem się, czym tak właściwie
różni się bycie psychologiem od bycia
psychoterapeutą.
Jest bardzo duża, zasadnicza różnica.
To wyjaśniamy. Raz na zawsze.
Tak. Bardzo dużo ludzi to myli i wydaje im się, że
psycholog ma dużo większe kompetencje.
Natomiast, żeby być psychologiem, trzeba ukończyć po prostu studia
i uzyskać magistra psychologii.
5 lat?
5 lat. Natomiast, żeby być psychoterapeutą,
taka odpowiednia droga powinna być taka:
najpierw zostaję psychologiem,
a później idę na czteroletnie
jakby studia kierunkujące psychoterapeutyczne
w konkretnym nurcie psychoterapeutycznym, który wybieram.
Ale powiedziałaś: "Powinno tak być".
Tak.
Czyli nie zawsze tak jest?
No nie, niestety nie jest tak zawsze, ponieważ nie ma jeszcze nadal ustawy o zawodzie psychoterapeuty.
I jest bardzo dużo osób, które
po prostu któregoś dnia dostają oświecenia
i postanawiają zostać psychoterapeutami.
Otwierają gabinet i przyjmują pacjentów?
Tak, przyjmują pacjentów, argumentują
to tym, że zawsze ludzie im opowiadali
o swoich problemach.
Generalnie ludziom się wydaje, że zawód psychoterapeuty
to jest słuchanie o problemach innych ludzi.
Nie ma niczego bardziej mylnego. My pomagamy ludziom
w tym, żeby nauczyć się nowych
umiejętności. Żeby po prostu było
tym ludziom łatwiej w życiu, a nie to,
że ich po prostu tylko i wyłącznie słuchamy.
A jak ty patrzysz na takich "specjalistów"?
No nie wiem, czy mogę tutaj brzydkich słów używać.
Unikajmy.
No, budzi
to we mnie bardzo duży bunt, ponieważ
to są bardzo delikatne sprawy i
miałam w swoim jakby...,
w swoich tych kilkunastu latach
pracy zawodowej wiele takich osób, które po prostu
trafiły po takich nieudanych psychoterapiach
do mnie. I włos mi się na głowie jeżył,
jak słyszałam o różnych dziwnych rzeczach, które ci ludzie wyprawiali.
Jak w takim razie odnaleźć się w tym gąszczu,
skąd możemy mieć pewność, że człowiek,
któremu powierzamy nasze tajemnice, jest
profesjonalistą?
Przede wszystkim przygotujmy się na takie spotkanie.
Poczytajmy o tym, czy są nurty psychoterapeutyczne.
Że to nie jest tak, że my sobie siedzimy, słuchamy
i troszkę sobie tego umiemy, troszkę
sobie tego umiemy. Jeżeli ktoś jest na kilkuletnim szkoleniu psychoterapeutycznym,
to jest to szkolenie, które jest w konkretnym
danym nurcie. Psychodynamicznym,
poznawczo-behawioralnym,
bardzo dużo jest w tej chwili informacji na ten temat w internecie, więc
warto jest poczytać o nurtach psychoterapeutycznych.
I sobie w ogóle zobaczyć, co mi pasuje. To jest pierwsza rzecz.
Druga rzecz - sprawdzać,
czy ci ludzie po prostu się szkolili.
I nie na zasadzie: "jestem psychologiem, nie wiem, po wydziale
takim i takim, ukończyłam taki i taki kurs", bo
bywają takie kursy, nie wiem, roczne, półroczne,
i okej, taka osoba może mieć bardzo duży
potencjał, żeby zostać psychoterapeutą, ale jednak
to nie jest to samo, co kilkuletnie szkolenie psychoterapeutyczne,
w trakcie którego, nie wiem, trzeba przejść własną psychoterapię,
jest się superwizowanym, także nie bójmy się
też pytać o kwalifikacje osób, do których chodzimy.
No właśnie, miałem zapytać, jak możemy to weryfikować.
Pytać po prostu?
Pytać, no...
To nie będzie nieeleganckie, niegrzeczne?
No jednak chyba
oddajemy w ręce takiej osoby dość cenną
rzecz. Mianowicie
jakby nie nasz los, bo on zależy nadal od nas,
no ale jakiegoś rodzaju tajemnice, emocje,
no to jest chyba największa wartość, jaką możemy
mieć w życiu, więc dobrze jest pytać
o te kwalifikacje. A jeżeli ktoś się będzie obruszał
i będzie
od razu jakoś dziwnie reagował,
no to to już jest podejrzany
sygnał.
A czy jest być może jakiś wspólny mianownik,
który wskazywałby nam, że terapia,
w której uczestniczymy, jest prowadzona profesjonalnie?
Dobry psychoterapeuta to jest taki terapeuta, który
podąża za swoim
pacjentem, klientem. Co to znaczy?
Ja nie jestem ekspertem od cudzego życia, ja
mogę pomóc osobie, która do mnie przychodzi,
znaleźć ten kierunek, słuchając tej osoby,
biorąc pod uwagę historię, z którą przychodzi,
biorąc pod uwagę
traumy, które przeżyła.
Bardzo bym się wystrzegała osób, które
od razu wiedzą, co mi jest.
Od razu jakby wiedzą i mówią,
co ja mam w życiu zrobić, to jest
tak zwany dla mnie agresywny, wszystkowiedzący
psychoterapeuta. I takich osób bym się wystrzegała.
Tak się składa, że ty w swojej pracy
chyba codziennie wysłuchujesz problemów różnych ludzi.
Ciekaw jestem, czy cię to jakoś po ludzku nie obciąża,
czy nie przekładasz tego na swoje prywatne życie.
To znaczy ja zawsze bardzo kibicuję swoim pacjentom
i mam nadzieję, że się tu nikt nie obrazi,
ale ja się trochę czuję jak taka mama,
taka, co trzyma za nich kciuki i
myśli: "Boże, żeby im się udało" i w ogóle, więc
oczywiście bywają takie historie, które,
jak wracam do domu, to jeszcze gdzieś tam myślę, ale na szczęście
mamy od tego superwizje, więc...
Co to takiego?
To są takie spotkania. Albo indywidualne z superwizorem, albo grupowe,
w grupie innych
psychoterapeutów, gdzie oczywiście z zachowaniem wszystkich danych
osobowych, bo nas obowiązuje tajemnica zawodowa,
możemy omówić pewien proces
terapii, nie wiem, nasze własne emocje,
obawy czy znaki zapytania.
No bo nie jesteśmy wszystkowiedzący,
tak? I to jest takie miejsce,
w którym jakby psychoterapeuta może też mieć swoje
wsparcie,
no i
Wtedy staram się jakby trzymać to na takie
okazje.
A czy miewasz sytuacje, kiedy przychodzi
do ciebie pacjent, no i ty wiesz, że
będzie ciężko, wiesz, że ciężko będzie mu pomóc.
Jakie to są przypadki?
Najcięższe przypadki, myślę sobie, że tutaj każdy psychoterapeuta,
który by usiadł, taki, nie wiem, świadomy,
bym powiedziała,
to by chyba się ze mną zgodził, to są osoby,
które są zmotywowane zewnętrznie, że tak powiem.
Co to znaczy?
To znaczy, że przychodzą, bo ktoś
ich wysłał.
I to jest...
Ja raczej wtedy bardzo tak
staram się odwieść taką osobę
od spotkań. Po prostu to nie ma sensu, to jest strata czasu takiej osoby.
Czyli żona powiedziała: "Musisz iść"...
Żona albo mąż powiedział, tak, bo oni powiedzieli albo
"bo oni wszyscy są źli, a ja tutaj muszę usiąść"
i "oni
nie mogą ze mną wytrzymać, ale nie wiem czemu".
Oczywiście dajemy szansę takiej osobie, ale jeżeli przez kilka
kolejnych spotkań cały czas jakby problem leży
na zewnątrz, to to jest
trochę bez sensu.
To są te najtrudniejsze przypadki. Jakich jest najwięcej? Z jakimi problemami
ludzie przychodzą do Ciebie najczęściej?
Najczęściej, tzn. nasze choroby teraz cywilizacyjne
to są zaburzenia lękowe, to jest depresja,
to jest niskie poczucie własnej wartości. I jak tak
to wszystko zbierzemy do kupy,
to
jedną z rzeczy w dzisiejszym świecie,
z którą się ludzie zmagają, to jest po prostu
okropne poczucie samotności.
Samotność. Ale czy to jest taka samotność,
która polega na tym, że
rzuciła nas dziewczyna, chłopak, mamy złamane serce...
Nie, mówimy tutaj o takim zjawisku, które się nazywa ukrytą samotnością.
To jest taka sytuacja, w której człowiek na zewnątrz
bardzo dobrze, wydaje się, funkcjonuje. Nie wiem, ma
dobrą pracę, ma dość dużo znajomych
w mediach społecznościowych, gdzieś tam wychodzi,
podróżuje.
Natomiast tak naprawdę brakuje mu takich
prawdziwych relacji emocjonalnych,
takich, w których może się podzielić tak naprawdę tym, co czuje.
Jakimiś,
nie wiem, swoimi przeżyciami,
i czuje się akceptowany.
To zjawisko niestety coraz bardziej rośnie. W obecnych
czasach 43% Polaków zgłasza,
że cierpi z powodu samotności.
To jest naprawdę dużo.
Czyli to jest jakiś znak naszych czasów?
Tak. To jest znak naszych czasów. Z jednej strony mamy
dość dobry, nawet powiedziałabym - świetny dostęp do siebie, no bo fajnie,
można się skomunikować poprzez różnego rodzaju media.
Z drugiej strony
boimy się mówić o swoich emocjach
i tak naprawdę nasza rozmowa kończy się na tym, że,
takim slangiem się mówi, popychamy pierdoły, tak?
Natomiast o tych takich najważniejszych rzeczach, żeby ta relacja była
taka autentyczna i ta rozmowa, jakoś nam nie idzie.
No właśnie, mówisz, że ta relacja powinna
być autentyczna, prawdziwa. Jak
rozpoznać, że nasza relacja z bliską osobą,
jest faktycznie autentyczna?
Co na to wskazuje?
No warto się
samego siebie zapytać, "czy ja naprawdę
na przykład mówię tej osobie, która jest dla mnie
bliska, to co faktycznie chciałabym powiedzieć.
Czy ja się dzielę tym, jak naprawdę
wyglądał mój dzień, nie wiem, co przeżywałam,
czy ja wiem, co tak naprawdę w emocjach dzieje się u tej
osoby. Czy może być na przykład tak, że z jednej strony
osoba jest mi w jakiś sposób bliska, nie wiem, lubię
ją, mamy poczucie, że
jest między nami jakaś chemia, ale z różnych powodów
jakoś tak nie pytam,
odpuszczam, to się staje takie powierzchowne.
Takie blade.
Ja myślę, że z pewnością jest wiele osób, które
być może będą bagatelizowały
ten problem, jakim jest samotność.
Natomiast absolutnie to nie jest
bagatelny problem, o czym mogą świadczyć skutki takiej
przewlekłej samotności. Jakie mogą być skutki?
No takiego grubego kalibru to jest depresja.
Depresja i zaburzenia lękowe tak naprawdę.
Brak poczucia sensu, który jakby jest powiązany
z depresją.
Pracoholizm, czyli też wszystkie
rzeczy, które powodują, że
ta samotność, którą odczuwamy,
a dokładnie nie chcemy jej odczuwać i
smutek, który za tym stoi, próbujemy
w jakiś sposób przykryć. Właśnie poprzez
skupianie się na celach,
spędzanie dużo większej ilości czasu
w pracy,
doszkalanie się na niesamowite,
w jakichś niesamowitych obszarach,
imprezowanie, które teoretycznie można powiedzieć:
okej, jesteśmy wśród ludzi, ale tam nie ma autentycznych
relacji, tam jest po prostu impreza,
a później wracamy do domu i nadal jesteśmy sami. Czyli
wszystko to sprowadza się do tego, że w momencie kiedy nie zadbamy
o tę stronę
relacyjną, my się zaczynami odcinać.
Bo jedną z naszych głównych w ogóle
potrzeb emocjonalnych, z którymi się rodzimy, każdy z nas,
ty, ja i wszyscy ludzie, którzy chodzą po tym świecie,
jest potrzeba bycia,
potrzeba oczywiście też bezpieczeństwa, ale głównie też potrzeba empatii
i zrozumienia,
i akceptacji. Tego się nie da zrobić
tylko i wyłącznie w pojedynkę.
Ania, a skąd to się w ogóle bierze, że te nasze relacje
tak często są powierzchowne właśnie?
Że nie mówimy bliskim
o emocjach, że nie jesteśmy też szczerzy?
Z czego to wynika?
Wiesz co? Jest wiele różnych czynników. Ja to
lubię zaczynać od takiego czynnika pokoleniowego.
I myślę sobie tutaj o nas też, Polakach, chociażby.
Że jeżeli
w naszych domach rodzinnych nie rozmawiało
się o emocjach, nie było jakby takiego
kultywowania czasu, kiedy, nie wiem, szczerze
rozmawiamy, bez oceniania się,
no to bardzo trudno będzie nam po prostu sobie
wejść w życie dorosłe i samemu to zrobić, tak?
Czyli przenosimy to na nasze dorosłe życie.
Przenosimy te wzorce. Mało tego,
dlaczego ludzie się zmagają z takim poczuciem tej
ukrytej samotności? Dlaczego to jest "ukryta" samotność? Dlatego że
bardzo mocno...
Żyjemy w czasach, w których jesteśmy skupieni na tym
naszym wizerunku, na tym
jak,
na takim poczuciu własnej wartości, które nie jest stabilne.
Czyli poprzez to, jakie mamy osiągnięcia, co sobą prezentujemy,
jak wyglądamy.
Ile zarabiamy...
Ile zarabiamy. Czyli wszystko to, co jest powierzchowne.
Ja to zawsze mówię, że poczucie własnej wartości jest jak stół. Jak ma
odpowiednią ilość nóg, to nawet jak jedną nogę wyjmiemy,
to ten stół nadal stoi. Jeżeli zbudujemy
to poczucie własnej wartości na jednej
nodze, związanej z naszym wizerunkiem
i wszystkim, co nas prezentuje, jak tego zabraknie to po prostu
leżymy i kwiczymy, tak?
I na tej kanwie budują się nasze lęki.
Przede wszystkim lęki związane z oceną.
Z tym,
że po prostu, no,
nie będziemy spełniać tych oczekiwań
innych ludzi. Zaczynamy się
bać uzewnętrzniać. Nie jesteśmy przyzwyczajeni
do tego, żeby w ogóle przeżywać.
Raczej,
jak się spojrzy na przykład na dziecko, tak? Nie wiem,
co robią najczęściej rodzice, chociaż mogą być bardzo
kochającymi rodzicami, jak dziecko się przewróci?
Biorą na ręce
i mówią: "No dobrze, dobrze, już nie płacz, nie płacz". No nie.
To dziecko boli noga. Ono może płakać.
Czemu ma nie płakać?
Niech ono się wypłacze, nie? Więc to są takie mechanizmy, które bardzo często prowadzą
do tego, że my od bardzo wczesnych lat uczymy się tego, żeby
nie przeżywać. Kolejna rzecz jest taka,
konsekwencja tego, że ludzie nie wiedzą, co czują.
Najczęściej...
Nie znają swoich emocji?
Nie potrafią ich rozpoznać.
Często jest tak, że przychodzą do gabinetu i znają stan pod tytułem:
"jest dobrze", "jest źle", trzeci stan: "jestem wkony".
I to wszystko?
Tak.
Więc trudno jest im też tak
nauczyć się tego właśnie, żeby powiedzieć:
"Dzisiaj było mi gorzej" albo:
"Dzisiaj, nie wiem, miałem fantastyczny dzień", albo "Wiecie co? Widziałem
superfilm".
To wszystko powoduje, że zaczynamy
się po prostu bać takich szczerych relacji z innymi.
Co
owocuje,
my to w terapii nazywamy, takimi mechanizmami,
zachowaniami zabezpieczającymi. Na przykład umawiam się z kimś,
bo mam naprawdę szczerą chęć. Ale później wkrada się lęk
i na przykład na 5 minut przed spotkaniem odwołam.
Odwołuję spotkanie.
"A, tam dziecko ma rotawirusa", na przykład, nie? Albo nie wiem, "coś tam mi wypadło",
prawda? Albo "źle się czuję".
No dobrze, to powiedz mi, co my mamy robić, jak żyć, żeby tych
wszystkich problemów uniknąć?
Ojej, to grube pytanie.
Grube pytanie.
Ale fundamentalne.
Tych wszystkich? Czyli przede wszystkim mówimy o tej samotności?
Przede wszystkim.
Nie odpowiem ci wprost na to. Raczej...
powiem ci o tym, że to, czego chyba każdy z nas gdzieś pragnie w życiu, to poczucie szczęścia.
I poszukujemy tego szczęścia w najróżniejszych rzeczach. Nie wiem, w pracy, w podróżach.
Ale tak naprawdę
nigdy nie jesteśmy w stanie tego szczęścia osiągnąć w pełni,
kiedy nie mamy wokół siebie ludzi.
Jednak?
I ta taka autentyczna relacja z drugim człowiekiem, taka emocjonalna, zbudowana właśnie na
empatii, na zrozumieniu, na
akceptacji, to jest coś, co
jest drogą do szczęścia. Bo wszystkie inne rzeczy są
fajne, ale nie jesteśmy w stanie się nimi cieszyć, jeżeli nie ma
koło nas ludzi,
z którymi właśnie
mamy zbudowaną tę relację, z którymi czujemy się dobrze.
Dobrze, to jak mamy rozmawiać
z naszymi bliskimi? Ja wiem, że to wydaje się coś
oczywistego, banalnego, jak rozmawiać,
ale mam jednocześnie poczucie, że dzisiaj jest
to dla wielu osób jakaś jednak sztuka,
jakieś wyzwanie, żeby rozmawiać w taki sposób, żeby te relacje
pogłębiać, żeby to nie były jakieś
powierzchowne rozmowy. Jak powinniśmy
rozmawiać z naszymi bliskimi, żeby to miało sens?
Dobra. To powiem Ci tak. Jak pójdziesz na siłownię
na 8 godzin i tam będziesz ćwiczyć nie wiadomo ile,
dasz z siebie wszystko, wypocisz się
jak świnia, za przeproszeniem,
Wrócisz do domu, będziesz bardzo
dumny. Rano wstaniesz, będziesz miał zakwasy
i zero efektu.
I to wszystko.
I to wszystko. Ale jak będziesz sobie tak regularnie tam po swojemu, to jest duża szansa,
że po jakimś czasie zobaczysz ten efekt. I tu jest podobnie.
Pierwsza rzecz to jest
powiedzenie: "Faktycznie mam z tym problem". Natomiast druga rzecz...
("Mam problem z tą ukrytą samotnością"). Natomiast druga rzecz
to jest podjęcie działania.
I taki kwadrans na taką prawdziwą
rozmowę to jest wyzwanie, do którego
będę każdego zachęcać.
I dlaczego zaczęłam na początku o tym treningu?
Bo dokładnie ten kwadrans codziennie, nawet
jeżeli to jest trudne, nawet na początku jeżeli mamy poczucie, że
czujemy się drewniani i w ogóle. I nie do końca wiemy, jak to robić...
Ale jak się przełamać? No łatwo powiedzieć: "Idź pogadaj", ale jak zacząć?
To po jakimś czasie będzie efekt. Jak zacząć?
Zacząć od siebie. Zacząć od tego, żeby
pomyśleć sobie, jak się czuję,
skupić się na osobach, które są dla mnie ważne, czyli,
nie wiem, rodzinie, najbliższym. Czy kogoś,
kto jest fajnym kandydatem na przyjaciela.
Wyjść trochę z tej "strefy komfortu"
i...
podzielić się tymi emocjami. Na przykład, nie wiem,
"Dzisiaj jechałam do pracy i było takie piękne słońce,
tak mi było fajnie. Jak twój dzień?".
Taka prosta rzecz.
Taka prosta rzecz. Ale jednocześnie mówi coś o mnie, nie? To nie jest na takiej zasadzie:
"Ale miałem dzisiaj zajebistą drogę do roboty", nie? Albo:
"Ale film widziałam", nie?
Ale jeżeli na przykład opowiem o tym, właśnie skupiając się na emocjach,
nie wiem, "przeżywałam to w taki sposób" albo
opowiem o tym, z czym jest mi trudno, to są bardzo takie
wysoko postawione poprzeczki,
ale
ślizgać się po temacie każdy potrafi, natomiast chodzi o to, żeby
właśnie pracować nad tym kwadrans
codziennie, żeby
się odważyć wychodzić z tej strefy komfortu
i dzielić się z ludźmi przede wszystkim emocjami
i patrzeć jak ci ludzie reagują. To jest pierwsza rzecz. A druga
- pytać. Nie bać się też pytać. Bo ludzie się boją.
Nie odbierać tego, że może mogę być
wścibska,
bo prawda jest taka, że każdy z nas lubi gdzieś,
jak inni się nami interesują. I tak pytać autentycznie:
"Co u ciebie?", "Jak się czujesz?".
"Jak ci minął dzień?", "Jak ci dzisiaj
było, co się dobrego wydarzyło?". Jest bardzo fajne
takie ćwiczenie,
które uczy słuchania
i polecam je każdemu. Spróbuj zadać pytanie,
właśnie takie na zasadzie: "Jak
ci dzisiaj minął dzień? Opowiedz mi dzisiaj o swoim dniu" i
nie analizuj jakby tego, co słyszysz i nie
próbuj od razu wymyślać jakby odpowiedzi
czy jakiejś wymiany, tak? Bo wtedy
nie do końca się potrafisz skupić, to znaczy, nie mówię o tobie, ale
nie bardzo potrafimy się skupić na tym tak naprawdę,
co osoba chce nam przekazać i będzie nam bardzo trudno
podążać. Czyli po prostu: "Posłuchaj
i wysłuchaj".
Posłuchaj, wysłuchaj, poczuj. Spróbuj się jakby zempatyzować.
Spróbuj zobaczyć świat oczami drugiej osoby.
Ja mam takie hasło, które
sama sobie też powtarzam za każdym razem,
jak myślę chociażby o swojej córce. Moja
perspektywa jest moja. Perspektywa drugiej osoby jest
perspektywą drugiej osoby.
Muszę to uszanować, ale to jest też wspaniałe
i to mi może pokazywać świat, który jest
ciekawy
i dzięki temu mogę poznawać ludzi wokół siebie.
No dobrze, brzmi zachęcająco.
Zachęcamy wszystkich do tego wyzwania i przypominamy,
że nawet 15 minut codziennej
rozmowy jest w stanie znacznie
polepszyć jakość naszego życia.
Dokładnie.
Czego i wam, i sobie oczywiście życzymy. Dziękuję za spotkanie.
Dzięki wielkie.
Dziękuję za rozmowę.