×

Vi använder kakor för att göra LingQ bättre. Genom att besöka sajten, godkänner du vår cookie-policy.

image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, DZIDZIUSIE (2)

DZIDZIUSIE (2)

Maciek czekał na nich przy wejściu do parku. Olek uznał, że to prawdziwy cud, że udało mu się znaleźć miejsce do zaparkowania na tyłach popiersia Ignacego Jana Paderewskiego.

Po chwili wszyscy ruszyli główną alejką w stronę Jeziorka Kamionkowskiego.

– Lody! Lody! – krzyczała Malwina, biegnąc, a dwa warkoczyki, które dziś zaplotła jej mama, śmiesznie powiewały z tyłu.

– Gdzie na te lody? – spytał Olek.

– Możliwości mamy kilka. Pierwsza jest tu, w Misiance, czyli dawnym szalecie miejskim, druga w knajpce koło muszli koncertowej, a trzecia nad jeziorkiem.

– Gdzie najlepiej?

– Ze względu na Malwinę chyba nad jeziorkiem. Tam jest i taki mały plac zabaw, i większe stoły.

Gdy po kilku minutach spaceru dotarli nad jeziorko, zobaczyli kolejkę ludzi stojących po lody.

– O tej porze? – zdziwił się Maciek i spojrzał na zegarek. Dochodziła jedenasta. – Siądźcie tam przy stole i poczekajcie. – Pokazał ruchem głowy na stoły bliżej placyku zabaw.

– Okej – odparł Olek niezwykle spokojny, bo Kamil w czasie spaceru po prostu zasnął. Z kolei Malwina dopadła huśtawkę i właściwie ją też miał z głowy. Wyjął smartfona i zrobił kilka zdjęć rodzeństwu. Wysłał mamie. Niech wie, że wszystko jest w porządku. Nagle tuż obok niego stanęła dziewczyna ze spacerówką, w której spał chłopczyk. Dziewczyna była mniej więcej w jego wieku, a chłopiec mógł mieć ze dwa latka, a może dwa i pół?

– Można się dosiąść? – spytała, a Olek skinął głową.

Wielki stół mógł swobodnie pomieścić minimum osiem osób. Pytanie dziewczyny go nie zdziwiło, bo widział, że inne miejsca są zajęte. Ukradkiem zaczął przyglądać się dziewczynie. Wydawała się ładna. Miała długie blond włosy, trochę ciemniejsze niż Kamila, i smukłą sylwetkę. Ubrana była w długą, kwiecistą sukienkę i kusą dżinsową kurteczkę.

– Twój? – spytała Olka, pokazując wzrokiem na śpiącego Kamila, a Olek znów skinął głową.

– A to mój – powiedziała z dumą i dodała: – Jasio!

Olek jednak znów nie odezwał się nawet słowem. Dziewczyna wydała mu się jakaś dziwna. Nie dlatego, że się dosiadła, bo obiektywnie przy jego stoliku było najluźniej, ale że zagadała. Tak sama z siebie? I to faceta z dzieckiem.

– Ty tu sam czy z mamą dziecka? – spytała niezrażona milczeniem.

– Bez mamy, ale nie sam. – Olek wreszcie się odezwał i palcem pokazał na bujającą się na huśtawce Malwinę.

– Uuuu! – Dziewczyna gwizdnęła przeciągle i dodała: – Wcześnie zacząłeś.

– Co zacząłem? – spytał głupio, ale zamiast odpowiedzi usłyszał za plecami kobiecy krzyk:

– Patrycja! Nie odbierzesz mi go! Nie pozwolę!

Olek spojrzał w kierunku, z którego dochodził okrzyk, i zobaczył ubraną na czarno chudą kobietę. Prawie się potykając, biegła w kierunku wielkiego stołu, gdzie siedział on z wózkiem, w którym spał Kamil, oraz smukła dziewczyna z wózkiem, w którym spał Jasio. Kobieta sadziła ogromne susy, co sprawiało, że wyglądała jak czarownica. Wrażenie potęgowały czarne, sznurowane buty na płaskim obcasie zakończone ostrymi czubkami.

Stanęła przy nich i zaczęła wywrzaskiwać obraźliwe słowa pod adresem dziewczyny. Krzyczała tak głośno, że nie tylko obudziła maluchy, które zaczęły płakać, a zwłaszcza Kamil, lecz także ściągnęła uwagę ludzi przy sąsiednich stolikach.

– Swędzi cię, co? Musiałaś tu przyjść i się szwendać! Jak tylko widzisz spodnie, to udajesz troskliwą mamusię. – Krzycząca kobieta złapała dziewczynę za klapy dżinsowej kurtki i zaczęła potrząsać jak jabłonką. – Ale ja nie pozwolę ci go odebrać.

– Mamo! Mama się uspokoi!

Blondynka, która, jak zrozumiał Olek, miała na imię Patrycja, próbowała uwolnić się z uścisku wrzeszczącej kobiety, ale ten był tak silny, że po chwili dał się słyszeć trzask materiału. Jedna z klap kurtki została naderwana. Przestał jednak przyglądać się szamocącym się kobietom, tylko wyjął z torby przy wózku butelkę i podał picie Kamilowi.

Nim skończył karmić braciszka, zdążył jeszcze usłyszeć, jak dziewczyna mówi, że nie broni kobiecie, do której zwracała się per „mamo”, ale ku zdumieniu Olka w trzeciej osobie, być babcią, ale sama jest matką Jasia i ma prawo chodzić z nim na spacer, kiedy jej się żywnie podoba.

Za plecami obu kobiet pojawił się Maciek z lodami w ręku. Kumpel kiwał na niego, by przyszedł i zostawił stolik. Czyżby znał tę kobietę i tę dziewczynę? Olek wstał.

– Do widzenia – powiedział i poszedł w kierunku, gdzie jeszcze przed chwilą widział Maćka.

Teraz jednak go tam nie było. Dopiero po chwili zauważył kolegę chowającego się za drzewem.

– Co ty się tak dziwnie zachowujesz? – spytał, biorąc od niego lody dla siebie i Malwiny.

– Ciii… – Maciek położył palec na ustach. – Bierz Malwę i spierniczamy stąd.

– Znasz te kobiety? – zdumiał się Olek.

– Znam, potem ci powiem, o co chodzi.

Namówienie Malwiny na opuszczenie huśtawki nie było trudne, bo lody załatwiły sprawę. Na dodatek Maciek powiedział, że w samym środku parku jest jeszcze większy plac zabaw. Nie taka prowizorka jak tu nad jeziorkiem. Jakby jeszcze było mało, po drodze natrafili na stragan odpustowy, na którym Olek kupił siostrze skakankę, a Kamilowi dwie grzechotki, z których najpierw dał mu do ręki jedną.

– Będzie trochę spokoju – wyjaśnił Olek.

Zanim doszli do placu zabaw, zjedli lody, a Maciek zdążył wyjaśnić kumplowi, że to była mama Stasia i Patrycja, czyli dziewczyna, której Stasiek zrobił dziecko.

– Masz na myśli tego Staśka, który… – Olek urwał. Nie chciał używać słów: „popełnił samobójstwo” lub „powiesił się”. Nie przy Maćku.

– Tak. Tego Staśka – przytaknął Maciek i dodał: – Jego matka długo mnie obwiniała.

Wchodzili na plac zabaw, gdy Maciek opowiadał o Patrycji, która nie była dziewczyną Staśka, tylko przyjaciółką jego dziewczyny, o wpadce, prośbie Staśka, której nie mógł spełnić, bo uważał ją za idiotyczną i obraźliwą.

– Sugerował, że moja mama na pewno wie, gdzie się usuwa ciążę, bo tyle lat żyła z facetem bez ślubu. Wyobrażasz to sobie?

– O matko! – Nic więcej Olek wykrztusić nie zdołał, ale Maciek nie zauważył, że ta opowieść zrobiła na Olku piorunujące wrażenie, więc kontynuował:

– Potem zabroniła mi przyjść na pogrzeb Staśka, bo miała żal, że nie chciałem mu pomóc. Czyli nie poprosiłem matki o namiary na ginekologa. Ciekawe, co by mówiła, gdyby się dowiedziała, że to o to mnie Stasiek prosił.

– To ona nie wie?

– Nie. To bardzo religijna kobieta. Podobno tę Patrycję rodzice chcieli wyrzucić z domu, więc ją przygarnęła. W kościele kazała przysięgać na krzyż, że to na pewno dziecko Staśka. Spotkałem ją jakiś rok temu, to chwaliła się wnukiem. Sama mnie zaczepiła, jakby nic się nie stało.

– To może niepotrzebnie tak uciekaliśmy?

– Moim zdaniem ona ma coś z głową. Widziałeś, jak szarpała tę dziewczynę? I dlaczego? Ktoś mi mówił, ale teraz nie pamiętam kto, że ona teraz stara się być lepszą babcią, niż była matką.

– A była złą matką? – zdziwił się Olek.

– Nieeee… – Maciek się zaśmiał. – Po prostu zaborcza, despotyczna i z odjazdem religijnym. Dlatego znajomi zgodnie mówią, że wszystko, co się stało, to dlatego, że Stasiek się jej bał.

– No wiesz… zrobić dziecko w tym wieku, kiedy się nie zarabia i jest się zależnym od rodziców, to jednak…

– Co?

– No wiesz… jak widzę, jak moja mama się nie wysypia, bez przerwy jest zajęta, a przecież mamy jeszcze co drugi dzień panią do pomocy, to myślę, że bycie rodzicem to jednak wyczerpująca sprawa. Poza tym droga. Wiesz, ile kosztują pieluchy? Do dzidziusia trzeba dorosnąć.

– Dorosnąć? – Maciek wzruszył ramionami i dodał: – Gdyby dzieci mieli tylko dojrzali i majętni ludzie, to ludzkość dawno by się skończyła. Lepiej mów, co u ciebie. Z Kamilą coś się wyjaśniło?

– Nic. Ja ślę esemesy, a ona zdawkowo odpowiada. Nie wiem, o co chodzi.

– A nie możesz spytać? Tak po prostu pójść i spytać?

– Nie chcę się narzucać.

– Ale znęcasz się sam nad sobą – stwierdził Maciek. – Pójdź do niej i powiedz: wóz albo przewóz.

– A ona powie przewóz.

– Czyli co?

– Że mnie nie chce.

– Skoro podejrzewasz, że tak powie, to tym bardziej ją spytaj. Bo teraz to ty po prostu sam siebie oszukujesz.

Zapadła cisza. Przez chwilę obaj patrzyli na Malwinę zjeżdżającą ze zjeżdżalni, aż panującą między nimi ciszę przerwał Kamil.

– Co chcesz, dzidziusiu? – spytał Olek, nachylając się nad chłopcem, i zabrawszy braciszkowi jedną grzechotkę, dał mu drugą.

– Nie mówisz do niego po imieniu… – zauważył Maciek.

– Dostał imię po Kamili. Mama nie była zadowolona, ale ja się uparłem. Tak bardzo chciałem pokazać Kamili, że jest dla mnie ważna, że przekupiłem Malwinę, by się zgodziła, na to imię. A Kamila kilka miesięcy później zaczęła się ode mnie oddalać. Tylko ja, głupi, tego nie zauważałem. Dlatego mówię do niego „dzidziuś”.

– W końcu jest dzidziusiem.

– Tak. Dzidziusiem. Myślałem, że kiedyś będziemy mieli własne dzieci, a tu… – Olek urwał. Oto na horyzoncie zobaczył cztery sylwetki, z których jedna przypominała mu Kamilę.

„Mam obsesję” – pomyślał, odwracając się plecami do idących w ich kierunku osób, i zmienił temat. W końcu powiedzieli sobie już chyba wszystko o Kamili i dzidziusiach. Maciek jednak powędrował wzrokiem w kierunku, w którym przed chwilą patrzył Olek, i zatkało go.

„Czy to możliwe?” – przebiegło mu przez głowę, ale odpowiedzi na zadane w myślach pytanie nie uzyskał. Cztery sylwetki nagle zniknęły za drzewami.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

DZIDZIUSIE (2) GIRLS (2) CRIANÇAS (2)

Maciek czekał na nich przy wejściu do parku. Maciek was waiting for them at the entrance to the park. Olek uznał, że to prawdziwy cud, że udało mu się znaleźć miejsce do zaparkowania na tyłach popiersia Ignacego Jana Paderewskiego.

Po chwili wszyscy ruszyli główną alejką w stronę Jeziorka Kamionkowskiego.

– Lody! Lody! – krzyczała Malwina, biegnąc, a dwa warkoczyki, które dziś zaplotła jej mama, śmiesznie powiewały z tyłu.

– Gdzie na te lody? – spytał Olek.

– Możliwości mamy kilka. Pierwsza jest tu, w Misiance, czyli dawnym szalecie miejskim, druga w knajpce koło muszli koncertowej, a trzecia nad jeziorkiem.

– Gdzie najlepiej?

– Ze względu na Malwinę chyba nad jeziorkiem. Tam jest i taki mały plac zabaw, i większe stoły. There is a small playground and bigger tables.

Gdy po kilku minutach spaceru dotarli nad jeziorko, zobaczyli kolejkę ludzi stojących po lody.

– O tej porze? - At this time? – zdziwił się Maciek i spojrzał na zegarek. - Maciek was surprised and looked at his watch. Dochodziła jedenasta. – Siądźcie tam przy stole i poczekajcie. - Sit over there at the table and wait. – Pokazał ruchem głowy na stoły bliżej placyku zabaw. He nodded at the tables closer to the playground.

– Okej – odparł Olek niezwykle spokojny, bo Kamil w czasie spaceru po prostu zasnął. "Okay," replied Olek, very calm, because Kamil simply fell asleep during the walk. Z kolei Malwina dopadła huśtawkę i właściwie ją też miał z głowy. Malwina, on the other hand, caught up with the swing and, in fact, was done with it too. Wyjął smartfona i zrobił kilka zdjęć rodzeństwu. He took out his smartphone and took some photos of his siblings. Wysłał mamie. He sent my mom. Niech wie, że wszystko jest w porządku. Let him know everything is fine. Nagle tuż obok niego stanęła dziewczyna ze spacerówką, w której spał chłopczyk. Suddenly a girl with a stroller, in which the boy was sleeping, stood right next to him. Dziewczyna była mniej więcej w jego wieku, a chłopiec mógł mieć ze dwa latka, a może dwa i pół?

– Można się dosiąść? – spytała, a Olek skinął głową.

Wielki stół mógł swobodnie pomieścić minimum osiem osób. Pytanie dziewczyny go nie zdziwiło, bo widział, że inne miejsca są zajęte. Ukradkiem zaczął przyglądać się dziewczynie. Wydawała się ładna. Miała długie blond włosy, trochę ciemniejsze niż Kamila, i smukłą sylwetkę. Ubrana była w długą, kwiecistą sukienkę i kusą dżinsową kurteczkę.

– Twój? – spytała Olka, pokazując wzrokiem na śpiącego Kamila, a Olek znów skinął głową.

– A to mój – powiedziała z dumą i dodała: – Jasio!

Olek jednak znów nie odezwał się nawet słowem. Dziewczyna wydała mu się jakaś dziwna. Nie dlatego, że się dosiadła, bo obiektywnie przy jego stoliku było najluźniej, ale że zagadała. Not because she sat down, because objectively at his table it was the loosest, but because she spoke up. Tak sama z siebie? I to faceta z dzieckiem. And it's a guy with a baby.

– Ty tu sam czy z mamą dziecka? – spytała niezrażona milczeniem.

– Bez mamy, ale nie sam. – Olek wreszcie się odezwał i palcem pokazał na bujającą się na huśtawce Malwinę.

– Uuuu! – Dziewczyna gwizdnęła przeciągle i dodała: – Wcześnie zacząłeś.

– Co zacząłem? – spytał głupio, ale zamiast odpowiedzi usłyszał za plecami kobiecy krzyk:

– Patrycja! Nie odbierzesz mi go! Nie pozwolę!

Olek spojrzał w kierunku, z którego dochodził okrzyk, i zobaczył ubraną na czarno chudą kobietę. Prawie się potykając, biegła w kierunku wielkiego stołu, gdzie siedział on z wózkiem, w którym spał Kamil, oraz smukła dziewczyna z wózkiem, w którym spał Jasio. Kobieta sadziła ogromne susy, co sprawiało, że wyglądała jak czarownica. Wrażenie potęgowały czarne, sznurowane buty na płaskim obcasie zakończone ostrymi czubkami.

Stanęła przy nich i zaczęła wywrzaskiwać obraźliwe słowa pod adresem dziewczyny. Krzyczała tak głośno, że nie tylko obudziła maluchy, które zaczęły płakać, a zwłaszcza Kamil, lecz także ściągnęła uwagę ludzi przy sąsiednich stolikach.

– Swędzi cię, co? Musiałaś tu przyjść i się szwendać! Jak tylko widzisz spodnie, to udajesz troskliwą mamusię. – Krzycząca kobieta złapała dziewczynę za klapy dżinsowej kurtki i zaczęła potrząsać jak jabłonką. – Ale ja nie pozwolę ci go odebrać.

– Mamo! Mama się uspokoi!

Blondynka, która, jak zrozumiał Olek, miała na imię Patrycja, próbowała uwolnić się z uścisku wrzeszczącej kobiety, ale ten był tak silny, że po chwili dał się słyszeć trzask materiału. Jedna z klap kurtki została naderwana. Przestał jednak przyglądać się szamocącym się kobietom, tylko wyjął z torby przy wózku butelkę i podał picie Kamilowi.

Nim skończył karmić braciszka, zdążył jeszcze usłyszeć, jak dziewczyna mówi, że nie broni kobiecie, do której zwracała się per „mamo”, ale ku zdumieniu Olka w trzeciej osobie, być babcią, ale sama jest matką Jasia i ma prawo chodzić z nim na spacer, kiedy jej się żywnie podoba. Before he finished feeding his little brother, he managed to hear the girl say that she did not defend the woman whom she referred to as "mom", but to Olek's surprise in the third person, to be a grandmother, but she is Jasio's mother herself and has the right to go with him to walk when she likes it.

Za plecami obu kobiet pojawił się Maciek z lodami w ręku. Kumpel kiwał na niego, by przyszedł i zostawił stolik. Czyżby znał tę kobietę i tę dziewczynę? Olek wstał.

– Do widzenia – powiedział i poszedł w kierunku, gdzie jeszcze przed chwilą widział Maćka.

Teraz jednak go tam nie było. Dopiero po chwili zauważył kolegę chowającego się za drzewem.

– Co ty się tak dziwnie zachowujesz? – spytał, biorąc od niego lody dla siebie i Malwiny.

– Ciii… – Maciek położył palec na ustach. – Bierz Malwę i spierniczamy stąd.

– Znasz te kobiety? – zdumiał się Olek.

– Znam, potem ci powiem, o co chodzi.

Namówienie Malwiny na opuszczenie huśtawki nie było trudne, bo lody załatwiły sprawę. Na dodatek Maciek powiedział, że w samym środku parku jest jeszcze większy plac zabaw. In addition, Maciek said that there is an even bigger playground in the middle of the park. Nie taka prowizorka jak tu nad jeziorkiem. Jakby jeszcze było mało, po drodze natrafili na stragan odpustowy, na którym Olek kupił siostrze skakankę, a Kamilowi dwie grzechotki, z których najpierw dał mu do ręki jedną.

– Będzie trochę spokoju – wyjaśnił Olek.

Zanim doszli do placu zabaw, zjedli lody, a Maciek zdążył wyjaśnić kumplowi, że to była mama Stasia i Patrycja, czyli dziewczyna, której Stasiek zrobił dziecko. Before they got to the playground, they ate ice cream, and Maciek managed to explain to his friend that it was Stas' mother and Patrycja, a girl whom Stasiek made a child.

– Masz na myśli tego Staśka, który… – Olek urwał. - You mean that Stasek, who ... - Olek broke off. Nie chciał używać słów: „popełnił samobójstwo” lub „powiesił się”. He did not want to use the words "committed suicide" or "hanged himself." Nie przy Maćku.

– Tak. Tego Staśka – przytaknął Maciek i dodał: – Jego matka długo mnie obwiniała.

Wchodzili na plac zabaw, gdy Maciek opowiadał o Patrycji, która nie była dziewczyną Staśka, tylko przyjaciółką jego dziewczyny, o wpadce, prośbie Staśka, której nie mógł spełnić, bo uważał ją za idiotyczną i obraźliwą.

– Sugerował, że moja mama na pewno wie, gdzie się usuwa ciążę, bo tyle lat żyła z facetem bez ślubu. - He suggested that my mother definitely knows where to terminate a pregnancy, because she lived with a man for so many years without getting married. Wyobrażasz to sobie?

– O matko! – Nic więcej Olek wykrztusić nie zdołał, ale Maciek nie zauważył, że ta opowieść zrobiła na Olku piorunujące wrażenie, więc kontynuował:

– Potem zabroniła mi przyjść na pogrzeb Staśka, bo miała żal, że nie chciałem mu pomóc. Czyli nie poprosiłem matki o namiary na ginekologa. Ciekawe, co by mówiła, gdyby się dowiedziała, że to o to mnie Stasiek prosił.

– To ona nie wie?

– Nie. To bardzo religijna kobieta. Podobno tę Patrycję rodzice chcieli wyrzucić z domu, więc ją przygarnęła. W kościele kazała przysięgać na krzyż, że to na pewno dziecko Staśka. Spotkałem ją jakiś rok temu, to chwaliła się wnukiem. Sama mnie zaczepiła, jakby nic się nie stało.

– To może niepotrzebnie tak uciekaliśmy?

– Moim zdaniem ona ma coś z głową. Widziałeś, jak szarpała tę dziewczynę? I dlaczego? Ktoś mi mówił, ale teraz nie pamiętam kto, że ona teraz stara się być lepszą babcią, niż była matką.

– A była złą matką? - And she was a bad mother? – zdziwił się Olek.

– Nieeee… – Maciek się zaśmiał. – Po prostu zaborcza, despotyczna i z odjazdem religijnym. Dlatego znajomi zgodnie mówią, że wszystko, co się stało, to dlatego, że Stasiek się jej bał. That is why friends agree that everything that happened was because Stasiek was afraid of her.

– No wiesz… zrobić dziecko w tym wieku, kiedy się nie zarabia i jest się zależnym od rodziców, to jednak…

– Co?

– No wiesz… jak widzę, jak moja mama się nie wysypia, bez przerwy jest zajęta, a przecież mamy jeszcze co drugi dzień panią do pomocy, to myślę, że bycie rodzicem to jednak wyczerpująca sprawa. Poza tym droga. Besides, the road. Wiesz, ile kosztują pieluchy? Do dzidziusia trzeba dorosnąć.

– Dorosnąć? - Grow up? – Maciek wzruszył ramionami i dodał: – Gdyby dzieci mieli tylko dojrzali i majętni ludzie, to ludzkość dawno by się skończyła. - Maciek shrugged his shoulders and added: - If only mature and wealthy people had children, humanity would be over long ago. Lepiej mów, co u ciebie. Z Kamilą coś się wyjaśniło?

– Nic. Ja ślę esemesy, a ona zdawkowo odpowiada. I send text messages and she responds casually. Nie wiem, o co chodzi.

– A nie możesz spytać? Tak po prostu pójść i spytać?

– Nie chcę się narzucać.

– Ale znęcasz się sam nad sobą – stwierdził Maciek. - But you abuse yourself - said Maciek. – Pójdź do niej i powiedz: wóz albo przewóz. - Go to her and say: cart or carriage.

– A ona powie przewóz. - And she will say carriage.

– Czyli co? - So what?

– Że mnie nie chce. - That he doesn't want me.

– Skoro podejrzewasz, że tak powie, to tym bardziej ją spytaj. Bo teraz to ty po prostu sam siebie oszukujesz.

Zapadła cisza. Przez chwilę obaj patrzyli na Malwinę zjeżdżającą ze zjeżdżalni, aż panującą między nimi ciszę przerwał Kamil.

– Co chcesz, dzidziusiu? – spytał Olek, nachylając się nad chłopcem, i zabrawszy braciszkowi jedną grzechotkę, dał mu drugą.

– Nie mówisz do niego po imieniu… – zauważył Maciek.

– Dostał imię po Kamili. Mama nie była zadowolona, ale ja się uparłem. Mom wasn't pleased, but I insisted. Tak bardzo chciałem pokazać Kamili, że jest dla mnie ważna, że przekupiłem Malwinę, by się zgodziła, na to imię. I wanted to show Kamila so much that she was important to me that I bribed Malwina to accept this name. A Kamila kilka miesięcy później zaczęła się ode mnie oddalać. Tylko ja, głupi, tego nie zauważałem. Dlatego mówię do niego „dzidziuś”.

– W końcu jest dzidziusiem.

– Tak. Dzidziusiem. Myślałem, że kiedyś będziemy mieli własne dzieci, a tu… – Olek urwał. I thought that someday we would have our own children, and here ... - Olek paused. Oto na horyzoncie zobaczył cztery sylwetki, z których jedna przypominała mu Kamilę. Here on the horizon he saw four figures, one of which reminded him of Kamila.

„Mam obsesję” – pomyślał, odwracając się plecami do idących w ich kierunku osób, i zmienił temat. I'm obsessed, he thought, turning his back on the people walking toward them, and changed the subject. W końcu powiedzieli sobie już chyba wszystko o Kamili i dzidziusiach. Maciek jednak powędrował wzrokiem w kierunku, w którym przed chwilą patrzył Olek, i zatkało go. Maciek, however, wandered in the direction in which Olek was looking a moment ago, and it choked him.

„Czy to możliwe?” – przebiegło mu przez głowę, ale odpowiedzi na zadane w myślach pytanie nie uzyskał. "Is it possible?" - ran through his head, but did not get an answer to the question in his mind. Cztery sylwetki nagle zniknęły za drzewami.